Tak, tak! Białorusini mają swoją Dziewicę Orleańską. Co prawda nie całkiem orleańską, ale słucką, tym niemniej kolejna emancypowana białoruska księżniczka zasługuje na uwagę. Historia zachowała niewiele pewnych faktów z biografii Anastazji Słuckiej, jednak Białoruś może pochwalić się piękną legendą.
Kontynuujemy rozpoczęty w ubiegłym roku cykl o białoruskich feministkach. Podkreślmy, że wykorzystywane pojęcie „feministki” traktujemy umownie i oznacza ono w tych tekstach kobiety wyjątkowo emancypowane, jak na swoje czasy. Takie, które miały odwagę wyjść na przeciw stereotypom i pozostawić swój ślad w historii.
Młodziutką Anastazję ożeniono z księciem na Słucku i Kopylu Siemionem Olelkowiczem na początku lat 90. XV wieku. Młoda para niedługo mogła cieszyć się życiem rodzinnym. Kniaź cały czas musiał odpierać najazdy wojowniczych Tatarów, którzy zaczęli atakować miasto w 1502 roku. Spustoszone księstwo osłabło do tego stopnia, że Słuck stracił prawo magdeburskie. W 1505 roku książę Siemion mocno zachorował i pożegnał się z tym światem, pozostawiając młoda księżną, dzieci i państwo bez opieki.
Silna Anastazja staje się regentką niepełnoletniego syna Jerzego i bierze ster księstwa w swoje ręce. Kniahini zaczyna umacniać miasto. Za jej panowania odbudowano dolny i górny zamek. Na miejscu drewnianej, kobieta stawia kamienną cerkiew Świętej Trójcy – ofiarę za pomyślną obronę przed Tatarami i na pamiątkę poległych.
Po śmierci męża księżna sama zajmuje się obroną księstwa i staje na czele słuckiego wojska. Nie wiadomo, czy Anastazja brała miecz do ręki, ale skoro już tworzymy legendę, to możemy trochę ją podkoloryzować. Wyobraźcie sobie średniowieczną zbroję. Żelazny pancerz wraz z kolczugą ważył od 20 do 50 kilogramów. Plus ciężki miecz, którym trzeba było z wprawą machać. Do tego niewiarygodna siła i odwaga kobiety, która się na to zdecydowała.
Piękna legenda o białoruskiej Joannie d-Arc została uwieczniona w świetnym filmie z 2003 roku, który tak też się nazywa – „Anastazja Słucka”. Ta pełna akcji kinowa opowieść o białoruskiej wojowniczce, urzekającej swoją mądrością i urodą (której użyczyła aktorka Swiatłana Zielankouska), nie odsłania pełni biografii Anastazji.
Wydawać by się mogło: Tatarów odparli, legenda się rodzi, syn dorasta – dajcie kobiecie spokojnie pożyć! Ale nie. Była zbyt łakomym kąskiem, by uniknąć zalotów rozochoconych kniaziów, z których jeden był największym awanturnikiem w białoruskiej historii. Czort jeden wie, kiedy Anastazja poznała Michała Glińskiego, ale jeden z polskich historyków uważa nawet, że księżna przez jakiś czas miała z nim romans. Historia miłosna trwała w najlepsze, ale gdy książę przyjechał się swatać, odprawiła go z kwitkiem.
Był rok 1508. W swoim czasie Michał Gliński był jedną z najważniejszych osób w Rzeczypospolitej – piastował posadę marszałka, faktycznie władając państwem, ale po śmierci króla Aleksandra Jagiellończyka utracił swój autorytet. I nie może to dziwić, bo ambitny magnat miał wielu wrogów i konkurentów, z których jeden nakłonił nowego króla – Zygmunta (potem nazwanego Starym) do zdjęcia go ze stanowiska.
Pokrzywdzony szlachcic zaczyna intrygę prowadząca do obalenia króla. Wszczął nawet swojego rodzaju wojnę informacyjną – rozpuszcza plotki, że Zygmunt planuje mocno ograniczyć prawa prawosławnych mieszkańców Rzeczypospolitej. Glińskiemu udaje się przeciągnąć na swoją stronę bogatych krewnych i otrzymać wsparcie kniazia moskiewskiego Wasyla III. Były marszałek rozpoczyna prawdziwą wojnę hybrydową w stylu XVI wieku. By odzyskać władzę, stara się podzielić Wielkie Księstwo Litewskie i stworzyć samodzielne księstwo kijowskie pod protektoratem Moskwy. Coś to przypomina…
Ziemia słucka i kopylska były świetnym dodatkiem do nowego księstwa. Może właśnie to skłoniło młodego magnata do smolenia cholewek do również młodej i zamożnej księżnej. Ta jednak nie godzi się na ślub. Dla jednego z najbogatszych i najbardziej żądnych władzy mężczyzn w kraju był to cios poniżej pasa. Michał Gliński dwukrotnie próbuje zdobyć Słuck zbrojnie, by siłą doprowadzić kniahinię przed ołtarz. Ale napadł na niewłaściwą kobietę! Dwa razy Anastazja broni siebie i miasta, a awanturnik z pustymi rękoma ucieka do księstwa moskiewskiego.
Dlaczego Anastazja, która rzekomo miała romans z Glińskim, odmówiła mu? Możemy jedynie zgadywać. Możliwe, że bała się o spadek syna. Możliwe też, że była na tyle wierna królowi i państwu, że nie chciała jego podziału. A może Gliński zwyczajnie okazał się złym kochankiem. Ale to, że księżna umiała zadbać o siebie i swoich poddanych, nie ulega wątpliwościom.
Gdy kniaź Juryj stał się pełnoletni, mądra i niezłomna Anastazja przekazała władzę synowi, sama zaś zmarła w sędziwym wieku. We wrześniu ubiegłego roku w Słucku stanął jej pomnik.
Ciekawa historia, związana z męstwem i wyborem moralnym, wydarzyła się i w naszych czasach. Plan zdjęciowy „Anastazji Słuckiej” odwiedził Alaksandr Łukaszenka. Wszystko było przygotowane tak, by „obłaskawić” prezydenta. Wojownicza Anastazja w kolczudze miała podjechać na koniu i wręczyć Łukaszence… kwiatki. Ciekawe, że podczas spotkania ochrona nie zarekwirowała wszystkich mieczy i ostrych przedmiotów.
Swiatłana Zielankouskaja, na przekór wszystkim, którzy liczyli na pochwałę z góry (ministra i wiceministra kultury, reżysera), zdecydowała, że nie przywita przywódcy. Czy na nieugiętą postawę Swiatłany wpłynęła historia Anastazji, która umiała powiedzieć „Nie!”? W czasie, gdy wszyscy na nią naciskali, aktorka zasłoniła oczy rękoma i odmówiła. A przywódca kraju pozostał bez kwiatów.
Usłyszycie o tym w programie „Zory nie spiać” („Gwiazdy nie śpią”) ze Swiatłaną Zielankouską:
Paulina Walisz, PJ, belsat.eu