Białoruś zniknie? Co podpisał Łukaszenka WIDEO PL


Czy Rosja ma prawo domagać się połączenia z Białorusią i dlaczego prezydent Łukaszenka zgodził się na to w 1999 roku?

Podsumowując rok 2017, zauważyliśmy nasilenie ataków informacyjnych Rosji nie tylko na władze w Mińsku, ale i Białoruś w ogóle. Rosjanie zarzucali Białorusinom nastroje nacjonalistyczne i kroczenie drogą Ukrainy. Wygląda na to, że w 2018 roku Kreml przeszedł od słów do czynów. Teraz to Rosja otwarcie atakuje niepodległość Białorusi.

Co Białorusini usłyszą ostatniego wieczoru 2018 roku od swojego lidera? Życzenia Alaksandra Łukaszenki z roku na rok brzmią coraz groźniej.

Nowy Rok 2017

– Suwerenna i niepodległa Białoruś znalazła się w centrum światowych wydarzeń geopolitycznych.

Tak mówił Łukaszenka, gdy spór o ceny rosyjskiego gazu był w najgorętszym punkcie. W następną noworoczną noc ostrzegał już Białorusinów o trudnościach ekonomicznych.

Nowy Rok 2018

– Podjęliśmy decyzję o próbie zmiany naszej gospodarki, co nieodzownie doprowadzi do zmian w naszym społeczeństwie.

Aż do końca 2018 roku wydawało się, że tym razem Białoruś obejdzie się bez sporów z głównym sojusznikiem. Łukaszenka tradycyjnie narzekał na problemy integracyjne, co jakiś czas wspominał o rekompensacie za “manewr podatkowy”, gdy nagle w Brześciu rosyjski premier postawił Mińsk przed wyborem jednej z dwóch opcji.

– Jeden – konserwatywny – z zachowaniem konturów takiego Państwa Związkowego w granicach, które ustalono w umowie z 1999 roku – powiedział rosyjskie premier Dmitrij Miedwiediew.

W tym wariancie Białoruś może zapomnieć o dalszych subsydiach w ropie – jednak wtedy tylko w ciągu sześciu lat straci nawet 12 miliardów dolarów. Drugi wariant jest jeszcze gorszy – prawdziwa integracja: wspólny obszar celny, sądy i waluta. Białorusin są tym oburzeni.

– To kompleksowe podejście, którego celem jest osłabienie niepodległości Białorusi. Po prostu Kreml zaczął otwarcie o tym mówić, co oznacza, że zaczęli wysyłać sygnały nie tylko do białoruskich elit, ale i społeczeństwa – uważa dyrektor Centrum Badań Strategicznych i Polityki Zagranicznej Arsen Siwicki.

W Moskwie tłumaczą: ultimatum Miedwiediewa było już ogłaszane wcześniej i to nie raz, ale za zamkniętymi drzwiami. Dopóki Łukaszenka nie zaczął się żalić na warunki integracji dziennikarzom:

– Mamy gorsze warunki, niż Niemcy, o czym już mówiłem. Niby walczyliśmy razem przeciwko Niemcom, a nasi ludzie mają taką sytuację.

Takie bezpośrednie żądania jeszcze niższej ceny gazu i oświadczenia o obowiązku Moskwy dokładania naftodolarów, były kroplą, która przelała czarę – mówią w Moskwie.

Wcześniej jakoś tolerowano polityczny temperament Alaksandra Ryhorowicza [Łukaszenki]. Mówili: pogada i skończy, ale teraz dostał odpowiedź. I poczuł, jakie to nieprzyjemnie, gdy to, co mówi się za zamkniętymi drzwiami, ujawnia się publicznie – mówi wicedyrektor rosyjskiego Instytutu Państw WNP Władimir Żarichin.

Co prawda, publicznie rozmawiano jeszcze szesnaście lat temu – gdy zaproponowano wejście do Rosji “sześcioma obwodami”. A oponent Łukaszenki podczas jedynych demokratycznych wyborów na Białorusi – Wiaczasłau Kiebicz obiecał wprowadzić wspólną walutę. Więc dlaczego teraz mówimy o realnym zagrożeniu dla niepodległości?

– Po stronie rosyjskiej jest bardziej skonsolidowana pozycja klasy rządzącej co do tego, że subsydia dla Białorusi muszą się skończyć. A jeśli mają trwać, to trzeba zacieśnić “integrację” z skład Rosji – odpowiada dyrektor Centrum Transformacji Europejskiej Andrej Jahorau.

Politologów zbliżonych do Kremla oburza wniosek zwiększenia wsparcia dla swojego sojusznika.

– 121 miliardów przez 20 ostatnich lat, my takie rachunki prowadzimy. On [Łukaszenka] uczynił się pośrednikiem sprzedaży rosyjskiego gazu, cała rodzina czerpie ze sprzedaży produktów ropopochodnych. To ich biznes – mówi moskiewski politolog Andriej Suzdalcew.

Podobne liczby podał 20 grudnia także Władimir Miłow, były wiceminister energetyki Rosji:

– Opierając się na danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w którym podano tą straszną liczbę – ponad 100 miliardów dolarów w ciągu 10 lat Rosja podarowała Białorusi pod postacią przeróżnych form wsparcia gospodarczego.

Czy nie wiedzieli na Kremlu, do czyjej kieszeni szły te pieniądze? Czy może to Łukaszenka nie wiedział, że kiedyś otrzyma kremlowski rachunek?

– Chęci zerwania z tym układem póki co na Białorusi nie widać. I wciąż jest tak, jak mówiono przez wszystkie lata rządów Łukaszenki – właśnie ten układ stwarza główne niebezpieczeństwo dla niepodległości Białorusi – mówi Andrej Jahorau.

Bo Kreml zadaje w pewnym sensie zupełnie uzasadnione pytanie o porozumienie sprzed 20 lat.

– To trochę źle wygląda – minęło 20 lat, a wiele punktów umowy, którą podpisał Łukaszenka, teraz obwołano “zagrożeniem dla niepodległości Białorusi”… To co ty wtedy podpisałeś? – zadaje pytanie Władimir Żarichin.

To, dlaczego podpisał – nie jest tajemnicą. Miał realną szansę zasiąść na kremlowskim tronie. Teraz pozostaje pytanie – czy Łukaszenka zdoła zachować władzę bez rosyjskiej pomocy?

– Białoruski prezydent może zachować władzę bez rosyjskiego wsparcia. I bezwzględnie, będzie temu towarzyszyło poważne obniżenie się standardu życia ludności – uważa Żarichin.

Inna rzecz, że trudno sobie wyobrazić taki scenariusz pokojowego zerwania z Kremlem. Czy Rosja po Krymie tak po prostu odpuści de facto swoją inwestycję, w którą włożyła ponad 100 miliardów dolarów?

– Kreml nie ma strategii na pokonanie kryzysu wewnętrznego i nowa umowa umowa ze społeczeństwem także będzie geopolityczna. I Białoruś właśnie jest postrzegana jako taki możliwy geopolityczny sukces – zakłada Arsen Siwici.

Sukces jest potrzebny, bo w 2024 roku Putin nie będzie mógł być wybranym na prezydenta Rosji, chyba, że znów uda mu się zmienić konstytucję. Za to może zostać prezydentem Państwa Związkowego. I Mińsk to rozumie, dlatego następny rok może być dla Białorusi niespodziewanie nerwowy.

– Czynnik rosyjski będzie odgrywał wielką rolę. Nie wykluczał bym tego, że wybory prezydenckie mogą się odbyć wcześniej – pod koniec 2019 roku – dodaje Siwicki.

Przez swoje prywatne gierki Łukaszenka może przegrać całą Białoruś. Ale w przeddzień Nowego Roku warto zadumać się nad przyszłością.

– Łukaszenka prędzej lub później ustąpi. Ale utrata państwa to problem dla Białorusinów, dla narodu – dla tych, którzy tu mieszkają, a nie dla reżimu – podkreśla Andrej Jahorau.

W 2018 roku dowiedzieliśmy się, że na Białorusi naprawdę pojawi się rosyjska broń – już niebawem przyjadą zestawy do walki radioelektronicznej Samarkand. Nasi sąsiedzi mówią wprost o połknięciu Białorusi, a niektórzy politycy wzywają do przeprowadzenia stosownego referendum. Ale najmroczniejsze jest to, że niezmienny lider może w odpowiedzi jedynie jeździć do Moskwy i dalej prosić o pieniądze.

Materiał jest częścią programu “Świat i my” z Siarhiejem Pielasą.

Aktualności