W niedzielę wielu prawosławnych i katolików na Białorusi modliło się o pokój w ich kraju. Niemal każdy w Mińsku ma kogoś, kto ucierpiał w brutalnych pacyfikacjach pokojowych demonstracji.
78-letnią Walancinę spotykam przed najważniejszą świątynią białoruskiego prawosławia, stołecznym soborem Ducha Świętego. Gdy pytam o ostatnie wydarzenia, brutalne pobicia i tortury w aresztach, w jej oczach pojawiają się łzy.
– Nie widziałam czegoś takiego przez całe życie. To gorzej niż zwierzęta. Znęcali się nad dziećmi, starszymi ludźmi! Nawet faszyści tak się nie zachowywali – mówi.
Walancina ma ze sobą wózek na kółkach, a w nim 5 litrów święconej wody.
– Dokupię jeszcze chleb, owoce i jakieś ciastka i jadę do szpitala, gdzie leżą ranni – podkreśla.
Jej zdaniem, prezydent powinien ustąpić i pozwolić rządzić młodszym od siebie.
Są jednak tacy, którzy uważają, że w kraju nie dzieje się nic niezwykłego. Tak jak 30-letni Wasil.
– Trudne czasy mogą być tylko w duszy człowieka, a nie w kraju. My modlimy się tak, jak w każdą niedzielę, o pokój – mówi.
Także katolicy proszą Boga o pomoc. Każdego dnia odbywają się modlitwy za Białoruś, wolność i sprawiedliwość na każdej mszy świętej. Ojciec Antoni ze znajdującej się po drugiej stronie płoszczy Swabody (placu Wolności) mińskiej rzymskokatolickiej archikatedry Najświętszego Imienia Najświętszej Maryi Panny podkreśla, że ostatnie wydarzenia dotknęły każdego. Pytanie, czy Kościół może w jakiś sposób zjednoczyć Białorusinów, duchowny uznaje za retoryczne.
– Tu jest już tak zjednoczone wszystko, że więcej już się nie da – podkreśla.
Jego zdaniem, tylko pojedyncze osoby pozostają wierne tej władzy.
Modlono się też w tzw. Czerwonym Kościele, św. Szymona i św. Heleny.
– To jest straszne, co się działo. To bicie ludzi, to nawet nie zezwierzęcenie, to brak Boga. Modlimy się o nawrócenie tych ludzi. Codziennie – powiedziała.
Gdy kończyła się msza święta, na placu Niepodległości, gdzie położony jest kościół, akurat rozpoczynał się wiec poparcia dla prezydenta Alaksandra Łukaszenki. Wielu wychodzących było zaskoczonych demonstracją i radosną muzyką płynącą z głośników.
– Bawią się na kościach zabitych – skomentowała jedna z parafianek.
W wyniku dotychczasowych protestów zmarły dwie osoby.
aa/belsat.eu