Białoruś - kraj, do którego boją się jechać rosyjscy urzędnicy


[vc_row][vc_column][vc_column_text]Do niekończącego się konfliktu o cenę rosyjskiego gazu, jak do śnieżnej kuli, dolepiają się kolejne problemy. W ostatnim tygodniu ciśnienie w białorusko-rosyjskim kotle wzrosło do granicy wybuchu.

Groźby całkowitego zakazu wwozu białoruskiej wołowiny, próby wymierzania sprawiedliwości rosyjskim urzędnikom oraz apogeum złych relacji pomiędzy państwami Związku Białorusi i Rosji – jednostronne przywrócenie granicy.

“Strona rosyjska tymi dokumentami zrównała w prawach obywateli Białorusi z mieszkańcami krajów trzecich. Z cudzoziemcami. A to jawnie rozmija się z podstawowymi zasadami i duchem białorusko-rosyjskich stosunków” – poinformował rzecznik MSZ Białorusi Dzmitryj Mironczyk.

Jeżeli pomiędzy krajami związkowymi pojawia się granica – jest to mało dyplomatyczne określenie poziomu integracji. Dobrze ducha dwustronnych stosunków podkreśla fakt, że na Kremlu ogłoszono, iż planowane na czwartek spotkanie Putina z Łukaszenką zostało przesunięte na nieokreślony termin. Przy czy, jak twierdzi ekspert, nie jest to decyzja Rosjan. To Łukaszenka kontynuuje swój bojkot – podczas petersburskiego spotkania szefów państw Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym także nie znalazł czasu na rozmowę z Putinem.

“Moskwa próbuje wciągnąć Białoruś w wojskowo-polityczną konfrontację z Zachodem, rozmieścić swoje wojska, infrastrukturę wojskową na terytorium Białorusi i w ten sposób zwiększyć poziom kontroli nad naszym krajem, co zdecydowanie będzie miało bardzo poważne skutki dla naszej suwerenności” – mówi Arsen Siwicki, dyrektor Centrum Badań Strategicznych i Polityki Zagranicznej.

Gdy tylko Mińsk zainteresuje się jakimiś sensownymi rozwiązaniami gospodarczymi, Kreml zaraz pobrzękuje bronią. W odpowiedzi na kolejne sankcje wschodniego towarzysza, Łukaszenka wezwał na dywanik następnego rosyjskiego urzędnika. “Stworzyliście integrację, a mnie to niepokoi. Mówię im o tym, a wywołuje to w Rosji jakieś niezrozumienie, albo odrzucenie” – tak Łukaszenka ciskał gromy w rosyjskie projekty integracyjne na spotkaniu z gubernatorem Siergiejem Sitnikowem. Cztery miesiące wcześniej jego pretensji musiał wysłuchać Grigorij Rapota, najwyższy sekretarz Związku Białorusi i Rosji. Już wtedy widziano, że pomiędzy sojusznikami nie ma przyjaźni.

“Gdy w cywilizowanych kontaktach handlowych wszystko od dawna jest ustalone umowami i wszyscy żyją od kontraktu do kontraktu, to w kontaktach pomiędzy Białorusią i Rosją umowy niczego nie znaczą. W dowolnym momencie któraś ze stron – najczęściej Białoruś – w pewnym momencie próbują umowy zmienić, płacić inną, tańszą, “sprawiedliwszą”, jak to nazywa Łukaszenka, cenę” – uważa obserwator polityczny Wital Cygankou.

W wyniku tego bratnie i sojusznicze stosunki poszły w las. Zaraz po próbie oskarżenia przez Łukaszenkę kierownika Rosyjskiej Inspekcji Nadzoru Fitosanitarnego, w Moskwie zadecydowano, że Białoruś reeksportuje ukraińską cielęcinę, a w czwartek, gdy już było pewnym, że do spotkania prezydentów nie dojdzie, Rosja zagroziła, że w ogóle nie będzie importować białoruskiego mięsa. Doszło do tego, że Łukaszenka musiał sięgnąć po najświętszą relikfię – sojusz wojskowy.

“Nie dążymy do NATO. Święcie przestrzegamy naszej umowy o obronie naszego obszaru. Jak zawsze mówię – naszej “wspólnej Ojczyzny”. – oświadczył Łukaszenka.

Znaczące jest, że głośne deklaracje lecą tylko ze strony Białorusi. Rosja z kolei po cichutku, jednostronnie ustanawia granicę, banuje białoruskie produkty i bez specjalnego zmartwienia spogląda na umór Mińska w sporze gazowym. Jednak rosyjskie media nie milczą i zdecydowanie wchodzą na wojenną ścieżkę, uważa ekspert.

“Trzeba się przygotować na kryzys w rosyjsko-białoruskich stosunkach, bo jak pokazuje analiza i rosyjskich mediów i tych publikacji, które są drukowane przez różne państwowe instytucje, strona rosyjska swoich obywateli przygotowuje do tego konfliktu już niemal dwa lata” – mówi Arsen Siwicki.

Cały problem zaczął się wtedy, gdy Białoruś wpadła w bezwarunkową zależność od Kremla. Teraz władze muszą dodatkowo wykonać pewne niepopularne kroki, których domaga się Międzynarodowy Fundusz Walutowy, jak podwyższenie wzrostu płac, ale na prawdziwe reformy białoruski model polityczny nie może sobie pozwolić. Dlaczego?

“A dlatego, że są rzeczy ważniejsze niż dobrobyt gospodarczy – to stabilność gospodarcza. I każdą reformę Łukaszenka ogląda pod lupą – czy przypadkiem nie osłabi ona jego władzy” – jest przekonany Wital Cygankou.

Problem w tym, że obecnie Kreml jest zajęty własnymi wojnami i nie może, albo nie chce zabezpieczać stabilności gospodarczej swojego towarzysza. Szczególnie, gdy jego apetyt stale rośnie, jak widzimy na przykładzie konfliktu gazowego.

Usiewaład Szłykau, Biełsat

Zobacz także:

Początek prywatyzacji: 19 białoruskich firm produkcyjnych na sprzedaż

Były „minister obrony DNR” Girkin-Striełkow: Ciała zabitych w Syrii rosyjskich najemników są palone na miejscu

Serdecznie witamy! Białoruś otworzyła drzwi dla 80 krajów

Aktualności