– Różne źródła informują o zatrzymaniu dyrektorów wszystkich białoruskich cukrowni – napisały Naviny.by.
Z kolei portal TUT.by sprawdził, że żaden nie pojawił się w poniedziałek w pracy, a pracownicy zakładów nie potrafią wskazać, gdzie są ich przełożeni. Oficjalnie cukrownie nie komentują sytuacji.
Na Białorusi działają cztery cukrownie – w Horodzieju, Żabince, Skidlu i Słucku.
W weekend białoruskie media pisały o nietypowej sytuacji, do której doszło na pokładzie samolotu białoruskich linii lotniczych Belavia na trasie Mińsk-Monachium. W piątek nagle zawrócił on w okolicach Wrocławia, a następnie wylądował w Grodnie. Według relacji świadków kilka osób lecących tym rejsem wywołano po nazwisku, a następnie wyprowadzono. Media twierdzą, że wśród nich byli Michał Krysztapowicz, dyrektor cukrowni w Horodzieju, oraz Mikałaj Prudnik, dyrektor zakładów w Słucku.
Powołując się na lokalne media oraz informacje jednego z blogerów, portal Naviny.by twierdzi, że w domu Prudnika odbyła się rewizja, dyrektorzy zakładów w Żabince i w Słucku prawdopodobnie również zostali zatrzymani.
Sprawy nie komentują oficjalnie, ani zrzeszenie producentów cukru Białoruska Kompania Cukrowa, ani Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KGB), ani Komitet Śledczy. Nie ma oficjalnych komentarzy także w sprawie piątkowego incydentu na pokładzie samolotu Belavii z Mińska do Monachium.
W 2018 roku do aresztu trafił kierownik ciepłowni kombinatu cukrowego w Horodzieju. W jego samochodzie, domu i mieszkaniach współpracowników znaleziono prawdziwy arsenał. Jak wcześniej pisaliśmy, cukrownia z Horodzieja dostarcza cukier separatystom z tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych w zamian za węgiel niezbędny dla działania zakładu.
pj/belsat.eu wg PAP