Azerbejdżan – kraina ognia i Alijewów

Już niemal dwie dekady Azerbejdżanem, niczym średniowiecznym chanatem, rządzi rodzinna dynastia i niewiele wskazuje na to, że w najbliższych latach cokolwiek się zmieni. Co więcej, ostatnie wybory parlamentarne w lutym br. pokazały, że obecny prezydent, Ilham Alijew zakończył proces konsolidacji władzy w swoich rękach.

Ani wolne, ani uczciwe

Miesiąc temu w Azerbejdżanie odbyły się wybory parlamentarne. Oficjalna frekwencja wg. Centralnej Komisji Wyborczej w Baku, wyniosła 47,8 proc. Zdaniem międzynarodowych obserwatorów była znacznie niższa, a samo głosowanie – podobnie jak przez ostatnie 20 lat – nie było ani wolne, ani uczciwe. Wygrała prezydencka partia Nowy Azerbejdżan zdobywając 75 ze 125 miejsc w jednoizbowym parlamencie (Mili Medżlis). Reszta foteli przypadła kandydatom małych partii oraz formalnie niezależnym. Wszystkich jednak łączy lojalność wobec prezydenta.

Wybory
Wybory w Azerbejdżanie wygrała partia prezydenta. Czy uczciwie?
2020.02.10 08:40

Część ugrupowań jak np. Partia Ludowego Frontu Azerbejdżanu zbojkotowała wybory. Przedstawiciele innych, jak np.: Alternatywy Republikańskiej, Muzułmańskiej Partii Demokratycznej czy Ruchu D18 próbowali po wyborach wyjść na ulice, zarzucając prezydentowi ich sfałszowanie. Zanim jednak zaczęli demonstrować to ich profilaktycznie aresztowano. Podobnie jak 100 innych aktywistów.

Mili Medżlis trudno też nazwać parlamentem, w zachodnim tego słowa znaczeniu. To raczej sprawny pas transmisyjny przenoszący na grunt prawa pomysły i decyzje prezydenta. Ułatwia jednak Ilhamowi Alijewowi przekształcenie Azerbejdżanu z azjatyckiej satrapii w nowoczesną dyktaturę. Mniej skorumpowaną, otwartą na inwestorów i bardziej technokratyczną, gdzie o awansie nie decydują już klanowe czy rodzinne powiązania, ale wykształcenie i…. bezwzględna lojalność wobec przywódcy państwa.

Wiadomości
W Azerbejdżanie wybory. Opozycja ogłosiła bojkot
2020.02.09 09:12

Niepodległość uzyskana dwukrotnie

Liczący obecnie ok. 10 milionów mieszkańców Azerbejdżan dwukrotnie uzyskiwał niepodległość. Pierwszy raz w 1918 roku. W Gandży, leżącej w zachodniej części kraju, na stokach Małego Kaukazu, należącej wcześniej (do 1813 roku pod nazwą Abbasabad) do perskiej dynastii Safawidów, a po przegraniu wojny, do carskiej Rosji jako Jelizawietpol, narodziła się Azerbejdżańska Republika Demokratyczna. Stało się to za sprawą zbuntowanych żołnierzy lokalnego garnizonu, którzy przy wsparciu wojska tureckiego i brytyjskiego opanowali Baku ogłaszając niepodległość.

Życie tej politycznej efemerydy trwało tylko dwa lata.

Znaczek pocztowy niepodległego Azerbejdżanu z 1919 r.

W 1920 roku do Azerbejdżanu wkroczyła Armia Czerwona. Rząd Demokratycznej Republiki Azerbejdżańskiej ogłosił likwidację państwa, które Sowieci wcielili do ZSRR. Samą zaś Gandżę Józef Stalin przemianował w 1935 roku na Kirowabad, na cześć Siergieja Kirowa, bolszewickiego działacza i I sekretarza (w latach 1921-26) KC partii bolszewickiej w Azerbejdżanie. Zamordowanego – podobno na zlecenie Stalina – w 1934 roku. W latach 1922-1936 Azerbejdżan, wraz z Gruzją i Armenią, był częścią Zakaukaskiej Federacyjnej SRR. Po podziale Republiki Zakaukaskiej, funkcjonował do odzyskania niepodległości, jako Azerbejdżańska SRR.

Druga niepodległość nastała 30 sierpnia 1991 roku, po rozpadzie ZSRR. Pierwszym szefem państwa został Ajaz Mutalibow, były I sekretarz KC Azerbejdżańskiej Partii Komunistycznej. Jednak już w marcu 1992 roku, na skutek protestów społecznych spowodowanych m.in. klęską Azerbejdżanu w wojnie z Armenią o Górski Karabach, musiał się podać do dymisji. Po ustąpieniu próbował jeszcze powrócić do władzy, ale ostatecznie udał się na emigrację do Rosji.

Po nim, w czerwcu 1992 roku prezydentem wybrano Abulfaza Elczibeja (Elczibej to jego przydomek, znaczący po turecku „posłaniec narodu”, jego nazwisko rodowe brzmiało Alijew), arabistę i przywódcę Ludowego Frontu Azerbejdżanu. Był gorącym zwolennikiem idei panturkizmu i całkowitego wyplenienia wpływów rosyjskich.

Po kilku miesiącach koło historii znów powróciło do Gandży, gdzie narodził się niepodległy Azerbejdżan. W 1993 roku Surat Husejnow, dowódca milicji wszczął bunt przeciwko miejscowemu garnizonowi. To doprowadziło do całej serii wydarzeń, które spowodowały upadek Elczibeja i jego rządu oraz objęcie władzy przez Hajdara Alijewa.

Abulfaz Elczibej. Źródło: massa.az

Dynastia Alijewów

Po krwawej i przegranej wojnie z Armenią w latach 1988-94 o Górski Karabach, która pochłonęła kilkadziesiąt tysięcy ofiar i spowodowała exodus setek tysięcy Azerów, Azerbejdżan stanął wobec tego samego problemu, co Rumunia po obaleniu i zamordowaniu Nicolae Ceausescu. Jedynymi osobami zdolnymi wydobyć swój kraj z chaosu i zarządzać administracją byli ekskomuniści. I wtedy na scenie pojawił się Hajdar Alijew. Były generał KGB i I sekretarz KC Azerbejdżańskiej Partii Komunistycznej wyrzucony przez Gorbaczowa z politbiura za korupcję. Jak twierdzili jego oponenci, „mistrz manipulacji o krokodylim uśmiechu”.

Jednak to on, a nie jego poprzednicy, doprowadził do zawarcia porozumienia z Armenią. Wprowadził porządek, zlikwidował barykady na drogach, poprawił zaopatrzenie ludności. Dla podkreślenia swych zasług i pokazania kto tu rządzi, w całym kraju umieszczano jego wielkie portrety.

Hajdar Alijew w towarzystwie prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa i rosyjskiego przywódcy Władimira Putina w Soczi, 2001 r.
Zdj. kremlin.ru

Alijew uporządkował chaos, jednak nie miał zamiaru wprowadzać reform. Ponadto, o wszystkim decydował jednoosobowo. Położył kamień węgielny pod kleptokratyczny system otaczając się wiernymi rodakami z Nachiczewania, azerskiej eksklawy graniczącej z Turcją, Iranem i Armenią. Nie ma ona połączeń drogowych czy kolejowych z macierzą. Jedynie połączenia lotnicze z Baku. Dlatego część Azerów mówi, że w Baku rządzi „nachiczewańska mafia”.

Pajęczyna korupcyjnych powiązań oplotła cały kraj. „Nachiczewańska mafia” zarabiała na wszystkim co się dało, a przede wszystkim, na sprzedaży koncesji na wydobycie ropy i gazu ziemnego. Inwestorzy płacili Alijewowi tzw. prowizje, idące w miliardy dolarów. Ich część natychmiast transferowano za granicę, a resztę inwestowano w kraju. Głownie w Baku. W luksusowe hotele dla obcokrajowców oraz inne intratne interesy. Za czasów Hajdara Alijewa korupcja przybrała monstrualne wręcz rozmiary bijąc na głowę skorumpowane rządy np. w Afryce.

Po śmierci ojca w 2003 roku rządy objął jego syn, Ilham Alijew. Początkowo opierał się na ludziach poprzednika, ale potem stopniowo zaczął ich od siebie odsuwać. W latach 2018-19 odwołał dwóch najdłużej urzędujących polityków. Premiera i szefa swojej kancelarii. Oficjalnie dlatego, że przekroczyli 80. rok życia. Ograniczył też wpływy ministrów-oligarchów.

Ilham i Mehirban Alijew u papieża Franciszka w 2020 roku.
Zdj. Vatican Media

W 2017 roku powierzył zaś swojej żonie Mehirban, z wykształcenia lekarce, stanowisko I wiceprezydenta. Jest to o tyle istotne, że zgodnie z azerbejdżańską konstytucją, w przypadku śmierci lub trwałej niezdolności do sprawowania urzędu, to właśnie I wiceprezydent przejmuje władzę. Ilham ma z Mehirban troje dzieci. Dwie córki: Leylę i Arzu oraz syna, Hajdara. Być może „następcę tronu”.

Wiadomości
Alijew wręczył Alijewej order im. Alijewa
2015.06.30 11:17

Zachód patrzy przez palce na rządy Ilhama Alijewa: łamanie praw człowieka, prześladowania opozycji itd., bo zbyt wiele ma do stracenia. Niekiedy nieśmiało protestuje, jak w czasie ostatnich zatrzymań opozycjonistów. Azerska ropa jest bowiem zbyt cenna.

Poza tym, to w Baku krzyżują się jego interesy z wpływami Rosji i Turcji. Do tych ostatnich dołączył niedawno Iran. Zachód nie chce przegrać, głównie z Rosją, kolejnej bitwy o ten region. Pierwszą bitwę w czasach „zimnej wojny” stoczył właśnie tu, a nie w Berlinie, gdy Stalin pod jego presją w 1946 roku przestał wspierać marionetkowy rząd w Tebrizie, co po zajęciu tych ziem przez wojsko irańskie, spowodowało jego upadek.

– Jeśli ta ziemia znów zatrzęsie się pod butami maszerujących wojsk, jeżeli Władimir Putin przekształci Rosję w nową, agresywną autokrację – to jak zareaguje Zachód? – pytał 10 lat temu, w swojej książce pt. „Na wschód od Tatarii. Podróże po Bałkanach, Wschodzie i Kaukazie” amerykański dziennikarz i komentator polityczny, Robert D. Kaplan.

Od tego czasu Putin i Zachód w Donbasie już częściowo odpowiedziały na to pytanie. To chyba jeszcze nie koniec tej zgadywanki.

Antoni Styrczula dla belsat.eu

INNE TEKSTY AUTORA W DZIALE OPINIE.

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności