Antypolska kampania Putina dopiero się rozkręca


Rosyjski prezydent zaliczył Polskę do sojuszników Hitlera. Nie bez powodu gra doskonale rozpoznawalnym w Rosji kodem faszyzmu, za pomocą którego już piętnował Ukrainę i kraje nadbałtyckie.

Kilka dni temu Władimir Putin oskarżył Polskę o współdziałanie z hitlerowskimi Niemcami w polityce antysemickiej, a nawet w eksterminacji Żydów. W ciągu przedświątecznego tygodnia rosyjski prezydent kilka razy uderzał w Polskę i potępiał polską politykę z okresu międzywojennego. Zarzucając Polsce współdziałanie z Adolfem Hitlerem, czy nawet wspólne planowanie zagłady Żydów. Przy czym Putin zajmował się „grillowaniem” Polski w sosie historycznym w miejscach i czasie w ogóle nie związanymi z tematyką II wojny światowej.

Np. na spotkaniu kierownictwa ministerstwa obrony rzucił, że przedwojenny ambasador Rzeczypospolitej, Józef Lipski, był „kanalią i antysemicką świnią”. Tego samego dnia w czasie spotkania z deputowanymi rosyjskiej Dumy znowu poruszył temat Polski, która – jego zdaniem – sama przyczyniła się do wybuchu II wojny światowej i kolaborowała z Niemcami. W odpowiedzi przewodniczący Dumy, Wiaczesław Wołodin zażądał od Polski przeprosin.

Wiadomości
Polskie MSZ reaguje na słowa Putina oskarżające Polskę o wywołanie II wojny światowej
2019.12.22 22:03

Tak oto kula śniegowa rosyjskiej wojny historycznej zaczęła rosnąć i nabierać rozpędu. Putin już obiecał artykuł o roli Polski w wybuchu II wojny światowej. Tyle, że nie o historię tu chodzi. Ona jest tylko narzędziem. Cele Putina są zaś jak najbardziej współczesne.

Argumentum ad Putinum

Prawo Godwina (wymyślone przez amerykańskiego pisarza Mike’a Godwina) mówi, że w gorącej dyskusji rośnie prawdopodobieństwo, że padnie porównanie do Hitlera i nazizmu. I wtedy dyskusja jest właściwie skończona, a strona, która pierwsza zarzuciła drugiej „argumentum ad Hitlerum” przegrywa.

Władimir Putin jednak najwyraźniej wymyka się spod reguł prawa Godwina. Stworzył własne. Na podstawie jego ocen historii, które wbrew pozorom nie są takie rzadkie, można śmiało powiedzieć, że prawo Putina brzmi: im częściej i szybciej porównujesz kogoś do Hitlera, tym bardziej wygrywasz.

Wiadomości
Putin nadal atakuje II Rzeczpospolitą za „zmowę z Hitlerem”
2019.12.25 10:28

Przynajmniej w Rosji. Bo Putin nie robi nic innego, jak gra na dobrze znanym, głęboko ukrytym w świadomości Rosjan kodzie kulturowym. Kodzie pielęgnowanym przez kino, literaturę, pompatyczne obchody 9 maja. Czyli strachu przed faszyzmem. Rosyjski lider robi to nie bez powodu. W 2007 r., w czasie zamieszek w Tallinie z powodu przenosin sowieckiego pomnika, tzw. Brązowego Żołnierza, Kreml i Duma Państwowa oskarżały Estonię o odradzanie faszyzmu.

W 2013 i 2014 r., kiedy na Ukrainie trwała rewolucja godności, a potem wojna w Donbasie, Moskwa znowu rzuciła oskarżenia o faszyzm. Miał się odrodzić nad Dnieprem pod postacią faszystowskiej junty Petra Poroszenki. Putin przestrzegał przed nim co roku, najczęściej przy okazji obchodów Dnia Zwycięstwa 9 maja.

Słowa prezydenta na poważnie brała do serca rosyjska propaganda i mieliła je w swoich żarnach wypluwając regularnie oskarżenia pod adresem Ukrainy o faszystowskie ciągoty. Miały się urzeczywistniać pod postacią bojówek Prawego Sektora, pomników Stepana Bandery, czy wreszcie w obalaniu pomników Lenina.

 

Teraz, kiedy Władimir Putin rzucił ciężkie oskarżenia pod adresem Polski, nie należy mieć wątpliwości, że to dopiero początek kampanii. Celem tamtych było maksymalne zmobilizowanie Rosjan. W Estonii chodziło głównie o mniejszość rosyjską nad Bałtykiem. Na Ukrainie sprawa była poważniejsza. Propaganda musiała uzasadnić działania zbrojne na Krymie i w Donbasie. Przygotować Rosjan na spodziewane sankcje. I zwyczajnie pokazać, że racja i moralne prawo jest po stronie Putina. No bo jak nie walczyć z faszyzmem, albo przynajmniej poświęcić francuskie sery i wzrost gospodarczy, skoro dziadowie przelewali w takiej walce krew?

Ale postawienie Polski w jednym szeregu z Niemcami ma na celu nie tylko pokazanie Polaków, jako faszystów.

Antypolski festiwal

Propaganda już wzięła Polskę na warsztat. Władimir Sołowiow, czołowy propagandysta napisał na swoim instagramie, że dziękuje Putinowi za słowa o ambasadorze Lipskim, kanalii i antysemickiej świni. Na antypolski festiwal w programie Sołowiowa nie trzeba było długo czekać.

– Z 3,5 mln. polskich Żydów do końca wojny przetrwało 300 tys. i zabijano ich dalej bez jakiś tam Niemców, około 250 tys. było zlikwidowane przez dobrych polskich sąsiadów, a ich majątek podzielony między Polaków… – opowiadał w programie kremlowskiego propagandysty z 26 grudnia politolog Jewgienij Satanowski.

Rozrabianie polskiego wątku w historii II wojny jest w sposób oczywisty związane z obchodami wyzwolenia niemieckiego, nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Są zaplanowane na 27 stycznia 2020 r. i wiadomo, że Putin nie przyjedzie. Kampania ma dezawuować rolę Polski jako ofiary wojny. Podkreślać polski antysemityzm, żeby zepsuć obchody. I być orężem w rosyjskiej wojnie na narracje historyczne. Putina szczególnie zabolało podkreślanie przez polskich polityków, że ZSRR jest współodpowiedzialny za wybuch wojny, gdyż Stalin zawarł porozumienie z Hitlerem w 1939 r. W czasie obchodów wybuchu II wojny światowej 1 września w Warszawie Andrzej Duda mówił, że Polska była napadnięta przez Hitlera i Stalina.

Wiadomości
Putin: Armia Czerwona weszła do Polski, bo rząd stracił kontrolę
2019.12.19 13:54

Reakcje rosyjskie z sierpnia i września zwiastowały, że Moskwa nie odpuści w polityce historycznej i będzie forsować swoją narrację. Początkowo była ona zmodyfikowaną wersją upowszechnianą przez komunistów po wojnie: pakt Hitler-Stalin (nazywany dla osłabienia wymowy umową Ribbentrop-Mołotow) był konieczny, bo Polska i tak upadała i Sowieci chronili ludność wschodnich rubieży Rzeczypospolitej.

Teraz doszedł jednak nowy wątek. Oskarżanie Polski o antysemityzm. Ma on na celu dolanie oliwy do ognia w sporach historycznych Warszawy ze środowiskami żydowskimi, głównie tymi w USA. Ale również budowanie negatywnego obrazu Polski, jako kraju z natury niewiarygodnego.

To dla Putina ma znaczenie zasadnicze zwłaszcza teraz, kiedy trwa kluczowa batalia o przyszłość Białorusi i Ukrainy. A także projektu energetycznego Nord Stream 2 i przyszłej polityki UE wobec Rosji.W obu przypadkach polska polityka jest sprzeczna z celami Moskwy. Atakowanie Warszawy jest obliczone na jej izolowanie na Zachodzie i uwikłanie w konflikt historyczny, w którym obie strony będą się bombardować argumentami. Rosja ma sporo takiej “amunicji” w swoim arsenale. Nie jest tu istotne, że jest ona najczęściej amunicją propagandową i daleką od faktów oraz wiedzy o II wojnie św.

Nie jest nawet ważne, że jest pełna wyjątkowej hipokryzji. Ten sam Władimir Putin odsłania przecież pomniki Aleksandra III, cara znanego z antysemickich poglądów, zezwalającego na żydowskie pogromy. Albo wielbi Stalina za geniusz wojenny, zapominając o jego roli w antysemickich nagonkach w ZSRR. Do tego należy się przyzwyczaić, bo apogeum dopiero przed nami. W czasie obchodów 75 rocznicy wyzwolenia Auschwitz, Putin nie przyjedzie do Polski, mimo że był zaproszony. Tylko do Izraela. Gdzie niechybnie przypomni kolejny raz, kto jego zdaniem wywołał wojnę i Holocaust.

Wiadomości
Rosyjski historyk: Kreml zmienia stanowisko w sprawie 17 września 1939 r.
2019.09.18 10:26

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności