Do zdarzenia doszło podczas międzylądowania samolotu, który przewoził zwierzęta z Europy do Kazachstanu. Kozy transportował białoruski przewoźnik Rubystar.
W samolocie transportowym było łącznie 300 kóz – drewniane skrzynie ze zwierzętami ustawiono piętrowo. Maszyna wylądowała w Homlu na Białorusi w celu uzupełnienia paliwa. Drewniana konstrukcja nie wytrzymała lądowania – dolne klatki zapadły się, a przewożone zwierzęta zostały zmiażdżone – pisze Radio Svaboda.
Zginęło 87 kóz, które zgodnie z normami weterynaryjnymi zostały spalone. Żywe, w tym ranne, zostały przepakowane i wysłane do Kazachstanu transportem drogowym.
– O ile mi wiadomo, przewoźnik zamocował klatki nietrwale i upadły one przy lądowaniu. Możliwe, że pomylił się przewoźnik. Możliwe, że winni są ludzie, którzy mocowali transport. Nie wiem dokładnie, ile kóz zginęło, nie mogę podać dokładnej liczby – powiedział pomocnik dyrektora generalnego firmy Biełaeranawihacyja Aleh Kaziuczyc.
Dyrektor lotniska w Homlu Pawał Nawasiołau mówi, że port lotniczy nie ma z wypadkiem nic wspólnego.
– To Rubystar jest przewoźnikiem, to oni wykonywali rejs. To oni powinni podawać informacje – powiedział Nawasiołau.
Księgowość Rubystar poinformowała, że incydentem z kozami zajął się ekonomista Alaksandr Maroźka. Odmówił on jednak udzielenia dziennikarzom komentarza i polecił wysyłać pytania na piśmie do szefostwa firmy. Białoruskie organy ścigania nie poinformowały o wszczęciu dochodzenia w tej sprawie.
dd, pj/belsat.eu