Białoruski więzień polityczny odsiedział już jedną trzecią wyroku, co oznacza, że ma szanse na przedterminowe zwolnienie. Wszystko zależało od decyzji władz więzienia, które jednak nie wydały mu pozytywnej opinii. O decyzji Bandarenka poinformował żonę podczas rozmowy telefonicznej, która zamiast 15 minut trwała kilka minut i została zakończona na żądanie przedstawiciela służby więziennej.
Wolha Bandarenka poinformowała również, że chociaż z początkiem chłodów stan zdrowia wywołany chorobą reumatyczną znacznie się pogorszył, więzień został przeniesiony do zwykłej celi z oddziału szpitalnego. Kobieta uważa, że został oszukany, bo miał spędzić po okiem lekarzy dwa tygodnie zamiast kilku dni. Bandarenka uważa, że obecnie warunki, w jakich przebywa bardzo się pogorszyły i przypominają te jakich doświadczył w areszcie KGB. „Przedtem pozawalali mu wykonywać specjalne ćwiczenia rehabilitacyjne na leżąco, teraz to zabronione. Dima jest zmuszony przez 1,5 godziny czekać na stojąco w czasie przeszukań w celi, choć lekarze tego zabronili” – dodała.
Żona więźnia skarży się również, że więzienne władze utrudniają kontakty z mężem. Do kilku minut ograniczono jej ostatnią rozmowę telefoniczną – do Bandarenki dochodzi jeden na pięć listów wysłanych. Cenzura przepuszcza jedynie listy od najbliższej rodziny.
W ubiegłym tygodniu zebrała się więzienna komisja, która stwierdziła, że Bandarenka „nie wstąpił na ścieżkę poprawy”, przez co nie ma mowy o przedterminowym zwolnieniu.
Zmicer Bandarenka – był bliskim współpracownikiem kandydata na prezydenta Andreja Sannikoua. Został skazany na dwa lata kolonii karnej z udział w demonstracji po wyborach prezydenckich 19 grudnia br. Podczas pobytu w areszcie KGB Bandarenka zaczął cierpieć na chorobę kręgosłupa, i musiał przejść operację. Lekarze ostrzegają, że w przypadku gdy nie otrzyma odpowiedniej rehabilitacji grozi mu kalectwo.
Biełsat