Taką decyzję podjął sąd w Mińsku wobec 32-letniego Wiktara Baryszki, przedsiębiorcy i uczestnika protestów. Sam jest ofiarą milicji – w wyniku gwałtu na komisariacie spędził 12 dni na oddziale reanimacyjnym.
Według oskarżyciela przedsiębiorca 18 października uczestniczył w Marszu Partyzanckim, na którym usiłowali go zatrzymać OMONowcy. Baruszka miał stawić opór i staranować funkcjonariusza “ciałem w ciało, nogą w nogę”, po zdarzeniu u milicjanta zdiagnozowano złamanie kości piszczelowej.
Oskarżony nie przyznał się do winy. Stwierdził, że nie stawiał oporu i podczas ucieczki został powalony na ziemię, a następnie zaprowadzony do więźniarki, gdzie oznakowano go farbą w sprayu – funkcjonariusze szukali mężczyzny w niebieskiej kurtce.
Baruszka opowiedział też, co zrobiono z nim na komendzie milicji dzielnicy Leninski Rajon.
– Bili i wsadzali mi pałkę w d**ę. Po tym spędziłem 12 dni na oddziale reanimacyjnym Szpitala Pogotowia Ratunkowego. Nogi miałem tak opuchnięte, że nie mogłem zdjąć jeansów.
Dotąd na Białorusi nie wszczęto żadnej sprawy karnej dotyczącej przemocy wobec demonstrantów. Wyjątkiem jest sprawa, w której oskarżonym jest zwolennik Alaksandra Łukaszenki, wszczęta wobec 55-letniego mężczyzny, który w Brześciu będąc pod wpływem alkoholu uderzył lekarza karetki pogotowia bo ten krytykował rządzącego Białorusią.
jap,pj,pp/belsat.eu wg inf.wł., tut.by