Rozłam w białoruskiej opozycji. Łatwiej obalić Cichanouską niż Łukaszenkę

Na Białorusi trwają represje polityczne – w ślad za liderami niezależnych związków zawodowych białoruskie organy ścigania zatrzymały przywódców Zjednoczonej Partii Obywatelskiej. Legalna działalność polityczna w kraju stała się niemożliwa. Tymczasem w opozycji narasta konflikt, który został wypchnięty za granicę. Z różnych stron atakowana jest Swiatłana Cichanouskaja wraz z zespołem, z którym zamierza zorganizować w Wilnie konferencję “Nowa Białoruś”.

Alaksandr Łukaszenka, jak można się domyślać, wielokrotnie żałował, że w 2020 roku dał przyzwolenie, by zarejestrować Swiatłanę Cichanouską jako swoją rywalkę w wyborach (najbardziej poważni potencjalni rywale byli już za kratkami). Wcześniej apolityczna kobieta, która postanowiła uwolnić męża blogera, stała się symbolem oraz wzorcem protestu i prawdopodobnie wygrała te wybory (tak wynika z danych alternatywnego liczenia głosów poprzez platformę “Hołas”).

Wiadomości
Białoruski opozycjonista publicznie atakuje Swiatłanę Cichanouską. Czy to rozłam?
2022.07.29 14:05

W każdym razie Zachód uznał Łukaszenkę za nielegalnego, a Cichanouskaja zaczęła być akceptowana na najwyższym szczeblu jako uznany demokratyczny przywódca Białorusi. Opozycja rosyjska zazdrościła: u nich nie ma takiego lidera.

Euforia roku 2020 wygasła

Teraz białoruskie władze na pewno zacierają ręce: nowa białoruska opozycja zaczęła sama się zjadać, w najlepszych tradycjach tzw. starej opozycji. Proces się rozpoczął.

Jak można wytłumaczyć oczywisty kryzys w obozie przeciwników Łukaszenki? Niewątpliwie wpływają na to rzeczy banalne – niespełnione ambicje (Cichanouska nie zabiera innych opozycjonistów na spotkania z prezydentami) czy walka o środki. Do tego dochodzą wysiłki, jakich dokładają służby bezpieczeństwa (w tym najpewniej także z Rosji), zaznajomione z mechaniką upadku i niszczenia sił opozycyjnych.

Jednak najważniejsza jest sytuacja desperacji, bezsilności, kiedy praca nie daje oczekiwanych efektów. Wtedy zamiast jedności często zaczynają się kłótnie.

W 2020 roku miało miejsce cudowne pojednanie. Miało ono też wizualny symbol – trio wspaniałych kobiet ze zjednoczonych sztabów, które gromadziły tłumy na emocjonalnych wiecach wyborczych na całej rozbudzonej ze snu Białorusi. Później jedna z postaci tego tria, Maryja Kalesnikawa, została skazana na 11 lat więzienia, a druga, Weranika Capkała, jest teraz jednym z głównych głosów w dyskusji przeciwko dominacji Cichanouskiej.

Gdy wielotysięczne protesty trwały, wielu wydawało się, że białoruska dyktatura upadnie. Ale euforia osłabła. Łukaszenka złamał kręgosłup protestującym, oczyścił struktury społeczeństwa obywatelskiego, uruchomił represje w stalinowskim stylu, a tych, których nie wsadził do więzienia, skazał na emigrację. Obecnie w kraju panuje totalny strach, zaś na emigracji politycznej sprawy przybrały najgorszy obrót, ale, niestety, jest to typowy dla opozycyjnej emigracji scenariusz.

Przeciwnicy reżimu uderzyli głową o mur

Jakkolwiek smutno to przyznać: obecnie przeciwnicy reżimu uderzyli głową w mur jego twierdzy. W warunkach terroru paraliżującego społeczeństwo nie mają oni prawie żadnego wpływu na sytuację w kraju. Tak więc główne pokłady energii niektórych z nich zostały przeznaczone na uporządkowanie stosunków wewnątrz własnego obozu. A Cichanouskaja ze swoim biurem stała się głównym celem.

Mówi się, że Cichanuskaja i jej zespół zaczęli rdzewieć, że zmonopolizowała kontakty z Zachodem, że jest głucha na głosy innych przeciwników reżimu, że wydaje pieniądze bez wyraźnego celu i tak dalej. Na poziomie koncepcyjnym zarzuca się jej brak wykonalnej strategii i ideologii, a także niezdecydowanie.

Coraz silniejsze są głosy tych, którzy uważają, że reżim Łukaszenki można obalić tylko siłą rąk. Przede wszystkim wymienia się w tym kontekście Pułk Kalinowskiego, który tworzą Białorusini i którego żołnierze walczą z Rosją na Ukrainie. Ponadto również na Białorusi istnieje podziemny ruch partyzancki.

W jakim stopniu te spektakularne scenariusze są jednak realistyczne? Po pierwsze, jeden pułk nie pokona armii Łukaszenki. Po drugie, pułk jest częścią Sił Zbrojnych Ukrainy i podlega rozkazom jej dowództwa. Nie jest pewne, czy Kijów kiedykolwiek wyrazi zgodę na kampanię wyzwoleńczą przeciwko reżimowi w Mińsku: najpierw trzeba wywalczyć zwycięstwo na obecnych frontach.

Opozycjonista Wadzim Prakopieu twierdzi, że teraz nastąpiła niepowtarzalna szansa na stworzenie własnej armii narodowowyzwoleńczej, na wzór polskiej armii Andersa podczas II wojny światowej. Ale ta paralela jest niestety mało trafna. Jaki kraj podejmie ryzyko bycia bazą treningową dla armii, która miałaby zaatakować Białoruś? Wtedy, przy okazji, potwierdziłaby się mantra Łukaszenki, że NATO i Ukraina przygotowują wojnę przeciwko niemu.

Zachód akceptuje Cichanouską, ale czy zaakceptuje proponowany przez Prakopiewa “gabinet wojskowy” na czele z jakimś rezolutnym białoruskim Churchillem? Europie wystarcza wojna na Ukrainie. Poza tym nie każdy może być Churchillem. Tu trzeba mieć nie tyle zmysł wojskowy, co polityczny. W przeciwnym razie radykalizm może prowadzić jedynie do marginalizacji.

Nowa opozycja ryzykuje powtórzenie drogi starej

Tak, zdobyta w kampanii wyborczej 2020 roku legitymacja Cichanouskiej dla demokratycznej części Białorusinów nie będzie trwała wiecznie. Jej gabinet będzie musiał zapewne lepiej komunikować się i negocjować z innymi siłami opozycyjnymi. Ale tylko z tymi, którzy chcą się dogadać. Zdaje się jednak, że nie wszyscy jej krytycy naprawdę tego chcą.

Po zaplanowanej na sierpień konferencji “Nowa Białoruś” zespół Cichanouskiej prawdopodobnie wypracuje jakąś platformę strategiczną i jasno określi ideologiczne i polityczne punkty odniesienia (wartości narodowe, poparcie dla Ukrainy, europejska droga Białorusi). Być może zostanie ogłoszone powstanie ruchu narodowowyzwoleńczego. Innymi słowy, można przewidzieć zwrot w kierunku wyraźniejszego programu i większej determinacji.

Jednak to raczej nie zadowoli wszystkich jej krytyków. Nie będzie przecież zabierać wszystkich chętnych na spotkania z prezydentami. A rozliczać się będzie przed darczyńcami, a nie płomiennymi oratorami. I raczej nie utworzy “gabinetu wojennego” na wzór armii Andersa.

W tym miejscu ważne jest, by zrozumieć specyfikę sytuacji. Dziś, niezależnie od tego, jakie nowe struktury opozycji zostałyby wymyślone, jakie kongresy zostałyby zorganizowane, jakie strategie można by było opracować – cudów nie będzie. Obecnie na Białorusi ma miejsce faza kontrrewolucji. Ludzie są po prostu zastraszeni; wielu nie zaryzykuje przyłączenia się do podziemnego ruchu oporu.

Czas działa jednak na niekorzyść reżimu Łukaszenki. Jego twierdzę podkopuje współudział w agresji na Ukrainę, podkopują ją sankcje gospodarcze. A kiedy przyjdzie na to czas, sądzę, że najważniejsze wydarzenia będą się rozwijać wewnątrz kraju, najprawdopodobniej niezależnie od woli zagranicznych sztabów opozycji. Nie sposób jednak przewidzieć, kiedy i jakie czynniki wywołają efekt kumulacji i którzy liderzy znajdą się na grzbiecie fali. Kto się spodziewał, że w 2020 roku na Białorusi nastąpi tak kolosalny wybuch energii protestu?

Należy przy tym pamiętać, że zanim rozpoczęła się kampania 2020 roku, stara opozycja ze swoimi niezliczonymi kongresami i strategiami, znowu walczyła we własnych prawyborach. Ikoną pokojowego buntu stała gospodyni domowa, którą niektórzy do dziś próbują obrazić przez jej zamiłowanie do smażenia kotletów.

Najgorsze byłoby, gdyby teraz przeciwnicy Łukaszenki weszli w fazę niekończących się sporów, tak jak to miało miejsce u starej opozycji. Tam również obalano przywódców, zawierano koalicje i natychmiast je zrywano, toczono spory o to, czyja strategia jest właściwa, a kto jest sługą reżimu. A zwykli ludzie patrzyli na to, myśląc: najpierw załatwcie to między sobą, a potem wzywajcie nas do jakiejś walki.

Zdrowa krytyka jest potrzebna. O strategiach należy myśleć, ale nie są one panaceum. Radykalizm w słowach może być skuteczny, jest na niego zapotrzebowanie. Ale czy nie dlatego niektórzy krytycy Cichanouskiej stali się tak aktywni, że łatwiej jest obalić ją niż Łukaszenkę?

Alaksandr Kłaskouski, obserwator polityczny dla vot-tak.tv/ ksz/belsat.eu

Inne teksty autora w Dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności