W ostatni weekend Rosja przeżyła wstrząs. Państwo, które rok wcześniej na serio planowało zająć Kijów w trzy dni, zderzyło się z nieprzyjemną sytuacją. Uzbrojeni po zęby najemnicy Grupy Wagnera omal nie dotarli do Moskwy i to w jeden dzień. Rosyjscy propagandyści rzucili się do ratowania sytuacji i chwalenia prezydenta Putina, który tak świetnie sobie poradził z groźbą przewrotu. Zesłanie na Białoruś Jewgienija Prigożyna i rzekomo jego żołnierzy też dało okazję, by w propagandzie zaczepić Polskę.
Dmitrij Stieszyn, korespondent wojenny Komsomolskiej Prawdy, ulubionego tabloidu Władimira Putina, zdążył przedstawić już całą teorię, zgodnie z którą wysłanie „buntowników” na Białoruś jest genialnym ruchem, który pomiesza szyki Polsce. Oto, jego zdaniem, „w centrum Europy” zmaterializował się „najbardziej efektywny” oddział wojskowy i to nie tylko w ramach rosyjskiej armii (z którą, jak było widać, bardzo efektywnie walczył), ale też na całym świecie. Ale oddajmy głos autorowi tych teorii:
– Specjalne pozdrowienia dla Polski. Polacy planowali przystąpić do konfliktu w przypadku naszej kontrofensywy. Teraz mają pod bokiem doświadczoną, sprawdzoną w bojach armię, zdolną do bardzo szybkiego poruszania się „w rytmie Blitzkriegu” i wygrywania bitew w obszarach miejskich i poza nimi. I jest jeden niuans, jak w starym dowcipie – jeśli Polska ma walczyć z prywatną firmą wojskową, to nie jest pewne czy reszta członków NATO w Radzie będzie wspierać i udzielać aktywnej pomocy Polakom. Znajdą powody, by odmówić. Bo ta rącza i wściekła „prywatna firma wojskowa” nagle znalazła się pod ochroną parasola nuklearnego. I w odpowiedzi na agresję całkiem możliwe, że [Polska] otrzyma uderzenie kilkunastoma ładunkami taktycznymi. A może i nietaktycznymi (w domyśle silniejszymi – strategicznymi – Belsat.eu), w zależności od sytuacji.
Według korespondenta gazety, rosyjskie władze przekuły bunt wojskowy w jeden wielki sukces. Dzięki wysłaniu Grupy Wagnera na Białoruś, Polsce zagrozi kolejny rosyjski „Blitzkrieg”, czyli wzięcie Warszawy „w trzy dni”. Kijów powinien się spodziewać, że zostanie odcięty od Zachodu. A Bałtowie powinni w ogóle „zapomnieć o Kaliningradzie”. Wynika z tego, że dzięki próbie puczu Jewgienija Prigożyna, rosyjskie wojska właściwie już stoją pod Warszawą.
Nie przypadkiem portal Bloknot.ru nazywa to posunięcie „mnogochodowką”. W języku rosyjskim oznacza to genialną kombinację jednoczesnych posunięć w różnych kierunkach. Putin, według portalu, jak wyrachowany szachista, kompletnie zaskoczył Zachód, którego uwaga była skupiona na puczu. A tak przerzucając Grupę Wagnera na Białoruś, sprawił, że Kijów znowu znalazł się w bezpośrednim zagrożeniu najemników, drogi dostaw z Zachodu mogą być w każdej chwili odcięte, a brygada NATO, która mogłaby się wmieszać w konflikt, zostanie szybko rozbita.
Portal Life.ru opisuje to, co dzieje się na Zachodzie po tak genialnym posunięciu, mianem „strasznej paniki”. Jej efektem miała być niespodziewana środowa wizyta w Kijowie przerażonych nie na żarty prezydentów Polski i Litwy.
To jednak nie koniec różnych fantastycznych teorii, które sprowokował pucz wagnerowców i szybkie uratowanie Rosji przez Putina. Oto bowiem, jak na zawołanie, przestraszeni wizją tej doskonałej wagnerowskiej armii Polacy, reprezentowani przez wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego, postanowili wysłać na granicę dodatkowe wojska.
Zamiar niby jasny, skoro po drugiej stronie będzie stał tak groźny wróg. Jednak rosyjskie media szybko odkryły drugie dno. Portale Ukraina.ru oraz Politnavigator.net szybko domyśliły się zamysłu. Polska armia w ten sposób szykuje się do wkroczenia na zachodnią Ukrainę i do zajęcia Wołynia.
– […] Pogorszenie sytuacji kijowskiej junty, odwrót Sił Zbrojnych Ukrainy nieuchronnie doprowadzi do tego, że polskie wojska wkroczą na terytorium zachodniej Ukrainy pod pretekstem operacji pokojowej – przewiduje cytowany przez Ukraina.ru obserwator wojskowo-polityczny Michaił Onufrienko.
Jak widać Rosja i jej kierownictwo umiało przekształcić pucz Prigożyna w swój wielki sukces. Zachód drży ze strachu przed wagnerowskimi zabijakami. A do tego przy okazji ich obecność za miedzą zachęci Polskę do rozebrania Ukrainy.
Rosyjskie media odnotowały z zadowoleniem wypowiedź posła Konfederacji Grzegorza Brauna podczas partyjnej konwencji.
– Stop ukrainizacji Polski! Stop banderyzacji państwa polskiego! – mówił poseł nt. swojego politycznego programu.
Dziesiątki rosyjskich mediów postanowiły poinformować Rosjan o tej wypowiedzi. Zresztą, nie ma się co temu dziwić. Niektóre przedstawiły to w swojej ulubionej manierze pt. „w Polsce chcą walczyć z banderyzmem”. „W Polsce apel posła do walki z „banderyzacją” spotkał się z aplauzem”, napisała agencja Regnum. O rzęsistych oklaskach napisała też białoruska telewizja ONT. Rosyjskie media cytowały też z lubością cytat o „eurokołchozie” i „komisarzach ludowych” w UE. Choć przecież, akurat porównywanie Unii Europejskiej do Związku Sowieckiego dla Rosjan powinno być komplementem.
jb/ belsat.eu