Rodziny żołnierzy z Azowstalu nie mają z nimi żadnego kontaktu. Apelują o ratowanie obrońców Mariupola
Członkowie rodzin żołnierzy wyprowadzonych z huty Azowstal w Mariupolu całkowicie stracili kontakt ze swoimi bliskimi. Żony i matki nie wiedzą, gdzie są teraz ukraińscy żołnierze i jaki jest ich stan. Wezwały władze ukraińskie i społeczność międzynarodową do nawiązania kontaktu z obrońcami Mariupola.
Żony, matki i siostry ukraińskich żołnierzy powiedziały na briefingu, że ostatni raz kontaktowały się ze swoimi krewnymi przed ich wywiezieniem z Azowstalu. Po tym wydarzeniu uzyskanie jakichkolwiek informacji stało się niemożliwe. Kobiety nie wiedzą, czy żołnierze żyją, czy są ranni, w jakim są stanie i gdzie się obecnie znajdują.
– Nie wiemy, gdzie są, co się z nimi stało, w jakich warunkach przebywają. Oczekujemy jedynie, że Federacja Rosyjska będzie ich traktować zgodnie z prawem międzynarodowym – powiedziała Sandra, siostra szefa sztabu Azowa Bohdana Krotiewicza.
Również organizacje międzynarodowe nie pomagają w wyjaśnieniu sytuacji. Natalia Zarickaja, żona żołnierza z pułku Azow, zgłosiła się do Czerwonego Krzyża. Mogli jedynie potwierdzić, że jej mąż opuścił zakład wraz z innymi obrońcami. W organizacji stwierdzono, że nie wiedzą, co działo się dalej, ponieważ wszyscy jeńcy zostali wywiezieni na terytorium kontrolowane przez Rosję.
Strona ukraińska nazwała poddanie się obrońców Azowstalu “ewakuacją”. Twierdzono również, że w proces ten zaangażowane były organizacje międzynarodowe, takie jak Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża (MKCK) i ONZ. MKCK jest jedyną organizacją uprawnioną na mocy międzynarodowego prawa humanitarnego do bezpośredniego dostępu do jeńców wojennych. Prawo zobowiązuje ją jednak do dyskrecji, dlatego Czerwony Krzyż nie może otwarcie informować opinii publicznej o sytuacji jeńców wojennych.
Krewni obrońców Mariupola obawiają się, że ich mężowie zostali zapomniani. Mniej się o nich mówi, zarówno w mediach, jak i na szczeblu rządowym. Żony, siostry i matki uważają, że zmniejsza to szanse na ich ratunek. W związku z tym ponownie zaapelowały do społeczności międzynarodowej o podjęcie szerszych rozmów na temat ich krewnych, a także wezwały Federację Rosyjską do przestrzegania Konwencji Genewskiej o traktowaniu jeńców wojennych i do powrotu jeńców na Ukrainę.
Żony i matki ogłosiły utworzenie rady pod nazwą “Kobiety ze stali”, która ma koordynować działania związane z powrotem do domu obrońców Mariupola.
– Będzie ona pośredniczyła w kontaktach między krewnymi a władzami. Wszyscy potrzebujemy algorytmów, komunikacji i konkretnych działań. Nasza siła tkwi w jedności – wyjaśniła Zarickaja.
Walki o Mariupol trwały przez prawie trzy miesiące. Obrońcy miasta zabarykadowali się wewnątrz zakładów metalurgicznych Azowstal. Ludność cywilną, która również ukrywała się w podziemiach zakładu, ewakuowano dopiero 7 maja. 17 maja władze ukraińskie wydały ukraińskim żołnierzom rozkaz podania się do niewoli w celu późniejszej wymiany wojskowych na jeńców rosyjskich. 20 maja rosyjskie Ministerstwo Obrony ogłosiło całkowite przejęcie Azowstalu.
Wciąż nie wiadomo, co stanie się z ukraińskimi żołnierzami. Władze rosyjskie i przedstawiciele samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej omawiają pomysł utworzenia “trybunału mariupolskiego” nad ukraińskimi żołnierzami. Rosyjscy politycy domagają się ich egzekucji.
Do tej pory tylko jednemu żołnierzowi Azowa udało się porozmawiać z żoną – był to dowódca pułku Azow Denys Prokopenko, któremu pozwolono zobaczyć swoją żonę, Katerynę. W trakcie rozmowy zapewnił, że obrońcy Mariupola są przetrzymywani w zadowalających warunkach i że nie stosuje się wobec nich przemocy. Nie wiadomo jednak, czy pozwolono mu na swobodną wypowiedź, czy też cała rozmowa odbyła się pod kontrolą ze strony rosyjskich służb specjalnych.
lp/ belsat.eu wg Vot-Tak.tv
