Białoruski przewoźnik, któremu zamknięto niebo nad Europą, na razie nie planuje lotów na odebrany Ukrainie półwysep.
O tym, że przed Belavią otworzyła się „unikalna szansa”, aby stać się pierwszą zagraniczną linią lotniczą obsługującą połączenia z Krymem, powiedział Raman Czahryniec, szef współpracującego z rosyjskimi władzami stowarzyszenia Biełorusy Kryma. I jego zdaniem nie wolno tej szansy odrzucać.
– Koniunktura polityczna zmienia się szybko i opłacalną ekonomicznie niszę mogą błyskawicznie zająć inne zagraniczne linie lotnicze, z którymi już prowadzone są rozmowy – kusił Czahryniec.
Na razie jednak białoruski przewoźnik nie zamierza rekompensować sobie zakazu lotów do krajów UE rejsami na anektowany półwysep. Nieco wcześniej dyrektor generalny Belavii Ihar Czarhiniec stwierdził, że obsługa tej destynacji nie jest planowana. Najpierw powinno bowiem nastąpić „polityczne uznanie” półwyspu za część Rosji.
– Będzie decyzja polityczna, to zobaczymy – powiedział szef Belavii.
Mimo wielokrotnych nacisków ze strony Moskwy Mińsk nie uznał do tej pory aneksji Krymu, podobnie jak wciąż wzbrania się przed uznaniem niepodległości oderwanych od Gruzji Abchazji i Osetii Południowej oraz separatystycznych „republik ludowych” na wschodzie Donbasu.