Eskalacja sytuacji w Naddniestrzu. Kto za nią stoi i jaki jest jej cel?

W ciągu ostatniego tygodnia w separatystycznym Naddniestrzu – pozostającej poza kontrolą Kiszyniowa, prorosyjskiej enklawie leżącej we wschodniej Mołdawii, doszło do szeregu incydentów, które lokalne władze wprost nazywają „zamachami”, „działaniami dywersyjnymi” lub „atakami terrorystycznymi”. Narastające w regionie napięcie niepokoi zarówno władze w Kiszyniowie jak i Kijów. Ukraina postrzega niedawne wydarzenia jako rosyjską prowokację i wiąże je z płynącymi od kilku dni z Moskwy zapowiedziami, zgodnie z którymi jednym z celów trwającej „specjalnej operacji wojskowej” ma być uzyskanie przez Rosję dostępu do Naddniestrza w którym – jak twierdzi Kreml – prześladuje się ludność rosyjskojęzyczną.

Flaga Naddniestrza.
Zdj. Discred.ru

Rosnące napięcie

Zaczęło się w poniedziałek, w ostatnim dniu prawosławnej Wielkanocy. 25 kwietnia w godzinach popołudniowych doszło do eksplozji w położonym w Tyraspolu – stolicy regionu – gmachu tzw. Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego (MGB). Budynek ostrzelano z kilku granatników ręcznych, co potwierdziły zarówno znalezione nieopodal tubusy wyrzutni, jak i film z kamer miejskiego monitoringu, opublikowany kilka dni później przez naddniestrzańskie władze. Jeszcze tego samego dnia, wieczorem odnotowano wybuchy na terenie jednostki wojskowej w miejscowości Parkany.

Wiadomości
Rosyjski dowódca: celem “drugiej fazy” jest utworzenie korytarza do Krymu i Naddniestrza
2022.04.22 11:57

Mniej więcej w tym samym czasie niezidentyfikowany dron (tak w każdym razie twierdzą władze Naddniestrza) miał także zrzucić na lotnisko w Tyraspolu dwa ładunki wybuchowe. Wreszcie 26 kwietnia rano seria eksplozji zniszczyła dwa potężne maszty nadawcze stanowiące część transmitującego rosyjskie stacje centrum radiowego we wsi Maiac, w środkowym Naddniestrzu. Co ważne, wszystkie te incydenty zakończyły się bezkrwawo. Media naddniestrzańskie informowały także o dronach latających w ostatnich dniach w okolicy ogromnych, postsowieckich składów amunicji w miejscowości Kiełbaśna (nieopodal granicy z Ukrainą).

Ofiary i winni

Władze Naddniestrza szybko znalazły „winnego” serii „zamachów” i aktów dywersyjnych. Zaskoczenia nie było. W wydanym 26 kwietnia oświadczeniu tzw. prezydent Naddniestrza, Wadim Krasnosielski, stwierdził, że ślady prowadzonego w tej sprawie śledztwa wiodą na Ukrainę. Niedługo później władze regionu oświadczyły też, że dysponują nagraniami na których widać jak domniemani sprawcy ataków wracają na Ukrainę przez zieloną granicę. Co ciekawe, do tej pory jednak nagrań tych nie ujawniono.

Jednocześnie w Naddniestrzu wprowadzono tzw. czerwony stopień zagrożenia terrorystycznego. Na wjazdach do miast regionu rozstawiono posterunki kontrolne, tzw. blokposty, odwołano też coroczną paradę zwycięstwa z okazji 9 maja i nakazano szkołom oraz uczelniom wyższym w regionie przejście na nauczanie zdalne. Pojawiły się także doniesienia o trwających już od ponad tygodnia (tj. rozpoczętych przed incydentami) przygotowaniach do mobilizacji -informację tę konsekwentnie dementuje jednak strona naddniestrzańska.

Kijów szybko odrzucił zarzuty płynące ze strony Tyraspola. Przedstawiciele Ukrainy nie tylko zaprzeczają organizacji jakichkolwiek działań dywersyjnych w Naddniestrzu, ale jednocześnie odbijają piłeczkę, przekonując, że wydarzenia w regionie zostały przygotowane przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB). Co zrozumiałe, wersję naddniestrzańską chętnie i szeroko kolportują tymczasem media rosyjskie, choć – co ciekawe – same władze w Moskwie oficjalnie zachowują do całej sytuacji dystans.

Opinie
Mołdawia. Potencjalny cel Putina
2022.03.24 10:44

Rzecznik prezydenta Władimira Putina, Dmitrij Pieskow, jeszcze we wtorek stwierdził jedynie, że napływające z Naddniestrza informacje „niepokoją” i oświadczył, że strona rosyjska „dokładnie przygląda się rozwojowi sytuacji” w regionie. Równolegle minister spraw zagranicznych Rosji, Siergiej Ławrow, zadeklarował po prostu, że „Moskwa chciałaby uniknąć scenariusza, w którym będzie zmuszona do wmieszania się w konflikt w Naddniestrzu”.

Specyficzną pozycję zajęła Mołdawia, której władze doszukują się winnych w samej separatystycznej republice. Komentując całą sprawę prezydent Maia Sandu oświadczyła, że eskalacja napięć leży w interesie „prowojennych sił pochodzących z Naddniestrza, zainteresowanych w destabilizacji sytuacji w regionie”.Jednocześnie mołdawska polityk skrytykowała wszelkie „prowokacje oraz próby wciągnięcia Mołdawii w działania mogące zagrozić pokojowi”. Powtórzyła też tradycyjne stanowisko Kiszyniowa, zgodnie z którym republika zainteresowana jest rozwiązaniem konfliktu naddniestrzańskiego na drodze pokojowej, oczywiście przy zachowaniu zasady integralności terytorialnej Mołdawii.

Cui bono?

Argumentacja władz Naddniestrza (wspierana ochoczo przez rosyjskie media), zgodnie z którą to Ukraińcy ponoszą odpowiedzialność za wydarzenia w Naddniestrzu, nie wydaje się szczególnie przekonująca. Co charakterystyczne, właściwie wszystkie incydenty do których doszło na terenie nieuznawanej republiki miały wymiar czysto symboliczny. Lotnisko w Tyraspolu nie zostało uszkodzone (w każdym razie nie w istotny sposób), nie ucierpiał też żaden rosyjski żołnierz stacjonujący na terytorium tego parapaństwa, żaden skład paliwa czy amunicji.

Jedynym wymiernym efektem ostatnich wydarzeń było uciszenie rosyjskich rozgłośni radiowych nadających ze stacji w Maiacu m.in. na terytorium zachodniej Ukrainy oraz Mołdawii. O ile w interesie Ukrainy mogłoby być prewencyjne zniszczenie wykorzystywanej przez Rosjan infrastruktury wojskowej w Naddniestrzu (np. za pomocą ataku rakietowego) to trudno znaleźć racjonalny powód dla których Kijów miały decydować się np. na ostrzelanie pustego gmachu MGB.

Działania te nie tylko nie dają Ukrainie żadnych wymiernych korzyści, ale przeciwnie, grożą skupionym na walkach na wschodzie kraju wojskom ukraińskim otwarciem drugiego „zachodniego” frontu. Wysadzenie w powietrze masztów radiowych nie było raczej warte takiego ryzyka, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że rosyjska propaganda dużo skuteczniej dociera dziś do odbiorców nie za pomocą radia, a sieci społecznościowych i kanałów na telegramie.

Wiadomości
Naddniestrze znów mówi o ukraińskiej prowokacji – strzałach w pobliżu składu z bronią
2022.04.27 10:51

Tymczasem dla Rosji wydarzenia ostatnich dni są jak najbardziej korzystne i to na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, potwierdzają one powtarzaną od dawna tezę o prześladowaniu ludności rosyjskojęzycznej w byłych republikach sowieckich. To z kolei uzasadnia ogłoszony niedawno przez rosyjskie dowództwo zamiar wybicia przez armię rosyjską biegnącego przez południową Ukrainę korytarza do Naddniestrza. Zaogniająca się sytuacja w Naddniestrzu oraz związane z nią pogłoski o mobilizacji tamtejszych sił zbrojnych zmusza też Kijów do skupienia w pobliżu granicy z Mołdawią większych sił, które w innym wypadku mogłyby przecież uczestniczyć w walkach z Rosją na wschodzie kraju.

Nie bez znaczenia jest także fakt, że oskarżanie strony ukraińskiej o organizację (lub choćby dopuszczenie do) ataków na Naddniestrze pozwala rosyjskiej propagandzie prezentować (po raz kolejny zresztą) ukraińskie władze jako aktora działającego nierozsądnie, niemoralnie, a nawet wprost posuwającego się do działań terrorystycznych. Narracja ta ma przy tym zastosowanie zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz kraju.

Białoruska lekcja

Jest jednak jeszcze jeden powód dla którego Rosja mogłaby być zainteresowana organizacją prowokacji w regionie. Chodzi o mobilizację społeczeństwa naddniestrzańskiego. Ataki na obiekty publiczne i bazy wojskowe w Naddniestrzu mają wpłynąć na nastroje ludności lokalnej. Mieszkańcy regionu, choć w zdecydowanej większości prorosyjscy i ze zrozumieniem odnoszący się do polityki Kremla, nie chcą angażować się w trwającą obecnie wojnę. Nie są też nastawieni wrogo wobec Ukraińców, których przecież dość dobrze znają, chociażby dzięki wyjazdom wakacyjnym do nieodległych kurortów czarnomorskich czy na zakupy do Odessy.

Wiadomości
Delegacje Mołdawii i nieuznawanego Naddniestrza odbyły rundę rozmów
2022.04.29 13:52

Seria „zamachów terrorystycznych”, przeprowadzonych (jak tłumaczy propaganda) przez Ukraińców może w zamyśle Moskwy zastraszyć, ale też zmobilizować Naddniestrzan, nastroić ich antyukraińsko, co może okazać się bardzo ważne gdy, a może raczej „jeśli”, Kreml będzie chciał w pewnym momencie zdecydować się na wykorzystanie stacjonujących w Naddniestrzu wojsk do prowadzenia działań na terenie Ukrainy. Wydaje się, że Moskwa chce w ten sposób uniknąć problemów na jakie najpewniej natknęła się na Białorusi, której mieszkańcy (w tym armia) nie jest zmotywowana do bezpośredniego zaangażowania się w wojnę z Ukrainą.

Im dłużej, tym lepiej

Obecny stan napięcia w Naddniestrzu będzie prawdopodobnie w najbliższych dniach i tygodniach celowo podtrzymywany. Od czasu do czasu należy spodziewać się doniesień o kolejnych incydentach, dobiegających od granicy ukraińskiej strzałach czy latających nad Naddniestrzem (ukraińskich, zgodnie z narracją Tyraspola) dronach. Im dłużej sytuacja taka będzie się utrzymywała, tym – dla Kremla – lepiej. Koszty tego typu działań są dla Rosji znikome, zaś korzyści o których mowa była wcześniej – wymierne. Nie należy zresztą wykluczać, że władze naddniestrzańskie, powołując się na rosnące zagrożenie zewnętrzne dla „republiki”, niedługo oficjalnie zwrócą się do Rosji o pomoc w zapewnieniu bezpieczeństwa Naddniestrzu. To zaś jeszcze bardziej ułatwi Moskwie kontrolę nad i tak już podporządkowanym jej regionem.

Wydaje się jednak mało prawdopodobne, by Naddniestrze zostało wykorzystane do ataku na Ukrainę już teraz. Wojska rosyjskie w tym regionie mają symboliczną wartość bojową i nie stanowią faktycznego wyzwania dla Ukrainy, która od 2014 roku szykuje się na obronę przez atakiem z tego kierunku. Ich wykorzystanie miałoby sens jedynie gdyby Rosji udało się rozpocząć oblężenie Odessy od wschodu i ewentualnie północy oraz zorganizować udany desant w okolicy tego miasta. Wówczas oddziały z Naddniestrza mogłyby wesprzeć główne siły rosyjskie.

Kamil Całus/ belsat.eu

Więcej tekstów autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności