W polskiej ambasadzie w Kijowie spotkały się rodziny zaginionych w Donbasie


Ważne, by mówić na arenie międzynarodowej o osobach więzionych przez separatystów w Donbasie – podkreślił ambasador RP w Kijowie Bartosz Cichocki, przekazując pomoc bliskim ofiar trwającego od 2014 roku konfliktu.

Polski ambasador w powiedział, że jest dumny, że może stać z rodzinami zaginionych „ramię w ramię”

– Przekazujemy dzisiaj kolejną pomoc, to kontynuacja naszego projektu z minionego roku. To komputery i inny sprzęt, które mają pomóc państwu pracować w warunkach pandemii, gromadzić dokumenty, wywiady, które pomogą społeczności międzynarodowej wspierać starania, by uwolnić waszych bliskich, wszystkich, którzy są w więzieniach separatystów – kontynuował Cichocki. Wartość pomocy w ramach tego projektu to 15 tys. euro.

Ważne jest, by mówić na arenie międzynarodowej o osobach więzionych przez separatystów i by przypominać ich nazwiska, gdyż może to uchronić ich przed fizycznymi czy psychicznymi represjami – wskazał dyplomata. Zauważył, że zgromadzone dotychczas przez bliskich ofiar dane wybrzmiały już w opinii międzynarodowej, np. na forum Parlamentu Europejskiego.

Matki ukraińskich żołnierzy latami czekają na odnalezienie synów.
Zdj. twitter.com/PLinUkraine

Cichocki przypomniał, że w styczniu Polska stanie na czele OBWE i sytuacja mieszkańców tymczasowo okupowanych terytoriów, bezpośrednich i pośrednich ofiar konfliktu, będzie wśród priorytetów jej przewodnictwa.

Jadwiga Łozińska, Polka, szefowa organizacji Zjednoczenie Rodzin Osób Zaginionych „Nadija” (nadzieja), opowiedziała dziennikarzom, że od czasu wzięcia w niewolę jej syn – Andrij – zadzwonił do niej tylko raz.

– Mój syn Andrij Łoziński był zmobilizowany 3 kwietnia 2014 roku do ukraińskiej armii, do 93. brygady Sił Zbrojnych Ukrainy. Jeszcze nie było wojny, ale dopiero wrócił z armii i wzięli go na przygotowanie na 10 dni – wspominała Łozińska, która kieruje organizacją zrzeszającą bliskich 139 osób zaginionych.

Jak dodała, jej syn chciał zostać informatykiem, we wrześniu 2014 roku miał zakończyć naukę.

– Niestety do tego nie doszło, bo 29 sierpnia podczas wyjścia z tzw. iłowajskiego kotła trafił do niewoli do Rosjan – to wiadome, są dokumenty. Od tamtego czasu poszukuję go sama – podkreśla.

Andrij, który ma obecnie 29 lat, od czasu zaginięcia zadzwonił do niej jeden raz. Powiedział jedynie, że jest w niewoli. Udało się ustalić, że połączenie wykonano z miejscowości Sniżne w kontrolowanej przez separatystów części Donbasu. Łoziński, mimo że był na liście w grudniu 2014 roku, nie został objęty wymianą więźniów.

– Wiem, gdzie jest obecnie. Dzięki Bogu, żyje – powiedziała matka zaginionego.

Kateryna Homiak z Łucka, członkini organizacji “Nadija”, od 2014 roku poszukuje dwóch zaginionych synów – Dmytra i Wołodymyra.

– O 7 rano starszy syn – Wołodia – zadzwonił do mnie, powiedział, że przez pewien czas nie będzie z nimi kontaktu… „Mamo, nie płacz, 17 września będziemy w domu+ (- mówił). Minął już kolejny 17 września, a ich nie ma” – opowiada PAP Homiak ze łzami w oczach.

Według niej synowie wpadli w zasadzkę.

– Żadna z nas nie była na to gotowa, że takie nieszczęście stanie się z naszymi synami – dodaje.

jb/ belsat.eu wg PAP

Aktualności