"Żyjemy ze świadomością, że robimy coś ważnego" - piątka Białorusinów głoduje w centrum Warszawy


W centrum Warszawy, przed przedstawicielstwem Komisji Europejskiej, na kempingowych fotelach siedzi pięć osób poowijanych w koce i białoruskie flagi. Od trzech dni piją tylko wodę. Żądają uznania rządzącego reżimu Łukaszenki za terrorystyczny i natychmiastowego nałożenia sankcji ekonomicznych na Białoruś za represje, jakim poddawani są przeciwnicy władz.

Inicjatorkami głodówki są dwie młode Białorusinki Stasia Hlinnik i Bażena Szamowicz. Stasia działa w na rzecz protestujących Białorusinów już od dawna. Była np. organizatorką kilkusetosobowej demonstracji przed ambasadą Białorusi jeszcze przed wyborami, w czerwcu 2020 r. Studiuje na SGGW w Warszawie, ale zrobiła sobie rok “dziekanki”, jak mówi “na rewolucję”. Jest też wnuczką pierwszego przywódcy niepodległej Białorusi Stanisława Szuszkiewicza, a teraz działa razem z Bażeną w Mołodiożnym Hubie, organizacji pomagającej młodym Białorusinom w Polsce.

Uczestniczki bezterminowej głodówki: od lewej Stasia Hlinnik, Bażena, Bażena Szamowicz i Dzijana Ignatkawa pozują z uchwałą Senatu potępiającą “drastyczne działania władz Białorusi”.
Zdj. Swieta Far/ Belsat.eu

Bażena obecnie studiuje w Akademii Teatralnej w Warszawie i do Polski przyjechała w październiku ub.r. Pochodzi z Głębokiego, miasteczka na północy Białorusi. Po raz pierwszy protestowała pod koniec 2019 roku przeciwko integracji z Rosją. Potem współorganizowała kampanię Swietłany Cichanouskiej. Opowiada z dumą, że w jej 20-tysięcznym miasteczku na wiec wyborczy w ciągu dnia roboczego przyszło aż 2 tys. osób. W czasie protestów przed jej domem dyżurowała milicja. Jak mówi, uratowało ją to, że podróżowała po wielu miejscach na Białorusi i funkcjonariusze nie mogli zastać jej w domu.

Bażena Szamowicz, uciekła do Polski w październiku ub. r., jednak nie zaprzestała działań na rzecz demokratyzacji Białorusi.
Zdj. Swieta Far/ belsat.eu

– Trwa trzeci dzień głodówki i szczerze powiedziawszy, nawet nie ma siły pomyśleć o jedzeniu. Dajemy wywiady, ciągle ktoś podchodzi i chce z nami rozmawiać. Zbieramy podpisy pod petycją. Przez to wszystko wieczorem zaraz zasypiamy, choć przecież znajdujemy się w centrum miasta – opowiada Bażena.

Uczestnicy głodówki przed przedstawicielstwem Komisji Europejskiej w Polsce zbudowali małe namiotowe miasteczko.

– Wczoraj przychodził do nas ratownik medyczny, mierzył nam puls i ciśnienie i wszystkie dane na razie są nie najgorsze – opowiada Bażena.
Zdj. JS/ Belsat.eu

Na pytanie, czy nie jest trudno głodować naprzeciwko dwóch restauracji, dziewczyna śmieje się, mówiąc, że jest w tym trochę ironii:

– Czasem ludzie przychodzą z makdonalda i siadają na ławce naprzeciwko nas i jedzą i praktycznie już nie zwracamy na to uwagi.

Związkowiec Dzmitrij Kudzielewicz uciekł z siedziby KGB w Soligorsku przez okno.
Zdj. Swieta Far/ Belsat.eu

– Były przypadki, kiedy ludzie, widząc, że protestujemy, przynosili nam jedzenie i musieliśmy ich rozczarować naszą odmową – opowiada kolejny uczestnik protestu, członek komitetu strajkowego w białoruskim przedsiębiorstwie potasowym Biełaruśkalij Dzmitryj Kudzielewicz.

Oprócz tradycyjnej wyszywanki ma on na sobie narzucony firmowy drelich przedsiębiorstwa i przechadza się z biało-czerwono-białą flagą w ręku.

Związkowiec w sierpniu 2020 r. uciekł z siedziby KGB w Soligorsku przez niewielkie okienko w toalecie, a potem przekradł się na Ukrainę. Za działalność związkową został zwolniony po 20 latach pracy na stanowisku inżyniera. Kudzielewicz dołączył do protestu, gdyż trochę czuje wstyd, że ciężar protestacyjnych akcji biorą na siebie na Białorusi kobiety.

– A to właśnie zadaniem mężczyzn jest walczyć – dodaje, z czym zresztą nie zgadzają się jego towarzyszki.

Dzijana Ihnatkowa, była jedną liderek ruchu studenckiego w Mińsku.
Zdj. Swieta Far/ Belsat.eu

Kolejna głodująca to Dzijana Ihnatkowa – była studentka Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego Kultury i Sztuki. W Warszawie jest od marca. Wyjechała z Białorusi po tym, gdy KGB wdarło się na zebranie założycielskie Ligi Zrzeszeń Studenckich i zatrzymało ponad 30 uczestników ruchu studenckiego. Wśród nich była też Dzijana. Funkcjonariusze najpierw dokładnie „przekopali się” przez jej działalność. Gdy wykryli, że jest jedną z liderek studentów, zaczęli silnie namawiać ją do podpisania zgody na współpracę z KGB. Po czymś takim zdecydowała się uciec do Polski.

– Bardzo przeżywałam początek procesu „sprawy studentów”, rozumiejąc swoją bezsilność. Zatrzymano także Julię Czarniauską, moją wykładowczynię na uniwersytecie, którą przetrzymywano trzy dni nie wiadomo gdzie. Rosła we mnie trwoga, potem jeszcze doszło do incydentu z samolotem. Do tego słucham, co mi mówią moi bliscy, którzy zostali na Białorusi. Nie mogę na to patrzeć, słuchać i nic z tym nie robić. Taki radykalny krok jak głodówka przyciąga uwagę.

Uczestnicy głodówki śpią w namiotach ustawionych na chodniku przed przedstawicielstwem Komisji Europejskiej w Warszawie.
Zdj. Swieta Far / Belsat.eu

– Dzień przed głodówką byłam bardzo przygnębiona. A gdy jestem tutaj, przychodzą ludzie, czujesz, że oni przejmują się, to jest piękne. I to jest moralnie o wiele lepsze niż nie głodować, siedzieć w domu nie mogąc ani pracować, ani uczyć się ze zmartwienia.

Uczestnicy protestu zamierzają głodować “do końca” – do nałożenia na Białoruś sankcji gospodarczych.

Piątą uczestniczką głodówki jest Dasza – wiolonczelistka. Z Białorusi uciekła w marcu, gdy w jej mieszkaniu przeprowadzono przeszukanie. Nie chce mówić o szczegółach swoich prześladowań, boi się ujawnić faktów, które mogłyby zaszkodzić jej bliskim znajdującym się w aresztach. Jak mówi, ogólnie nie ma czasu pamiętać o tym, że się nie je. Czasem tylko czuje się gorzej. Jak mówi, przyjemnie się jej śpi w namiocie, a do tłumienia hałasu warszawskich ulic używa stoperów.

Stasia potwierdza, że bez przerwy podchodzą do nich nieobojętni na los Białorusi Polacy. W ciągu trzech dni zdobyli co najmniej 300 nowych podpisów. Wczoraj odbyły się cztery demonstracje wsparcia i jeden koncert, który zagrał białoruski zespół. Dziś także protestujących odwiedzają marszałek i wicemarszałek Senatu.

Tomasz Grodzki zapewnia głodujących o swoim wsparciu i wręcza im uchwałę potępiającą “drastyczne działania władz Białorusi”. Jak podkreślił, została ona przyjęta przez aklamację, co w polskich warunkach rzadko się zdarza. Stasia z trudem ukrywa łzy wzruszenia.

Marszałek Tomasz Grodzki wręcza głodującym uchwałę Senatu, którą przyjęto jednogłośnie.
Zdj. JB/ Belsat.eu

Niedługo potem na miejscu pojawia się wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz, który wdaje się w długą pogawędkę z białoruskim związkowcem.

– To ja w 1980 organizowałem ten strajk w Gdańsku – opowia byłemu pracownikowi Biełaruśkalia.

– To pan? Ja specjalnie do Gdańska pojechałem, żeby zrobić zdjęcie z tą bramą (Stoczni Gdanskiej – belsat.eu) – sfotografujmy się – wyślę kolegom z zakładu – prosi go Dzmitryj Kudzielewicz.

Białoruski związkowiec i były działacz Solidarności.
Zdj. Swieta Far/ Belsat.eu

Bogdan Borusewicz zapowiada, że każdy z senatorów weźmie pod opiekę jednego z więźniów politycznych na Białorusi i wyśle mu list.

Na wizytę polityków u głodujących czekały kamery najróżniejszych telewizji: od TV Trwam, poprzez TV INFO po TVN i TVN24.

– Żyjemy ze świadomością, że robimy coś ważnego. I każdego dnia, wiemy, że nie możemy się poddać i doprowadzimy sprawę do końca – dodaje Stasia.

Głodujący nie mają łatwo. Po drugiej stronie ulicy mieszczą się dwie popularne restauracje.
Zdj. Swieta Far/ Belsat.eu

jb/ belsat.eu

Aktualności