Media państwowe z Mińska poświęcają dużo uwagi grupie migrantów na granicy polsko-białoruskiej. Nie wspominają jednak, skąd te osoby się tam wzięły, po której stronie granicy przebywają i kto odpowiada za wywołanie kryzysu.
Według telewizji BT1, Polacy zatrzymują migrantów w całym kraju, a później podrzucają ich na granicę “bez środków do życia”. Przekonuje o tym, między innymi, Andrej Fiłatau z Komitetu Granicznego Białorusi.
– Nie można mówić o przestrzeganiu wartości demokratycznych i praw człowieka przez przez polskich funkcjonariuszy. Notujemy brutalne działania, znęcanie się nad uchodźcami, w tym kobietami i dziećmi – dodaje.
Także prowadzący wydanie wiadomości i narrator materiału są oburzeni postępowaniem Warszawy.
– Spontaniczny obóz uchodźców bez dostaw jedzenia i leków staje się obozem śmierci – mówi autor materiału.
I dodaje:
– Kiedyś także był okres, gdy wojsko odganiało ludzi noszących pomoc dla osób w obozach koncentracyjnych – mówi nawiązując do III Rzeszy.
Wtóruje mu były rzecznik prorosyjskiej polskiej partii Zmiana, przedstawiony jako politolog, Tomasz Jankowski.
– To nowa bitwa polskiej armii. Kiedyś to był Berlin, Lenino, Arnhem, Monte Cassino, a teraz [wojsko walczy] przeciwko uchodźcom, którzy nie mają broni – opowiada.
W materiale mowa jest też o tym, że polskie społeczeństwo jest podzielone i zwykli Polacy starają się pomagać migrantom, a nawet protestują przeciwko działaniom Straży Granicznej.
Z kolei w Alfa Radiu, proreżimowy politolog Aleksy Dziermant tłumaczy, że w związku z oczekiwaniem zwiększonej fali uchodźców kraje Europy Wschodniej starają się ich “wypychać”. Powtarza tym samym oficjalną wersję, w której nie ma mowy o tym, że migranci na granicy zostali sami sprowadzeni przez Alaksandra Łukaszenkę, aby szantażować swoją obecnością państwa Unii Europejskiej.
pp/belsat.eu wg ATN, ont, Sb.by