Kroniki "operacji specjalnej". Jak Rosjanie w regionach odbierają wieści o żołnierzach poległych na Ukrainie


Mogiła Jewgienija Alamkina na cmentarzu w Uchałowie.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

Baszkortostan jest jednym z regionów, do których najczęściej trafia z Ukrainy tzw. Ładunek-200 (ros. Gruz-200), czyli ciała poległych żołnierzy. Według stanu na 24 marca wiadomo było o śmierci co najmniej 19 żołnierzy w wieku od 19 do 45 lat w stopniu od sierżanta do pułkownika. Dziennikarka Daria Kuczerienko i fotograf Wadim Brajdow specjalnie dla naszego rosyjskojęzycznego serwisu Vot Tak udali się do rodzinnych stron czterech zabitych rosyjskich żołnierzy, aby zobaczyć, jak wyglądało ich życie przed wstąpieniem do armii.

W ciągu ostatnich kilku lat Baszkortostan bił kolejne rekordy w liczbie młodych mężczyzn powoływanych do służby wojskowej. W 2020 roku republika osiągnęła pozycję lidera poboru wśród 29 podmiotów rosyjskiego Centralnego Okręgu Wojskowego. Tak wysokie liczby były potrzebne nie tylko intendenturze, ale także szefowi administracji Baszkirii Radijowi Chabirowi, który podczas wystąpień regularnie podkreślał, że ważne jest realizowanie planów wyznaczonych przez prezydenta Rosji Władimira Putina. Jesienią 2021 roku w intendenturze pojawił się problem – do realizacji planu brakowało kilkuset żołnierzy. Chabirow wydał wtedy rozkaz, aby nie odchodzić od „starej tradycji organizowania poboru” i tym samym właściwie dał zielone światło dla polowań na potencjalnych poborowych. Jesienny pobór zaowocował setkami skarg na łamanie praw, ale republika spełniła normy ilościowe.

Droga na cmentarz, gdzie ma być pochowany rosyjski żołnierz Kuźma Nikołajew, który zginął podczas wojny na Ukrainie. Achunowo, Baszkortostan.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

Według stanu na 24 marca potwierdzono 19 przypadków śmierci pochodzących z republiki żołnierzy podczas wojny na Ukrainie – wyższe liczby odnotowano tylko w obwodzie wołgogradzkim i w południowych regionach. Liczbę zabitych można dość dokładnie określić, nie ma jednak oficjalnych informacji o tych, którzy brali udział w działaniach wojennych i zostali ranni, ale przeżyli.

O trzech pierwszych mieszkańcach Baszkirii mówił na początku marca na regionalnej konferencji partii Putina Jednej Rosji Radij Chabirow, były pracownik administracji prezydenckiej, który regularnie jeździł z wizytami roboczymi do Doniecka i Ługańska. Artykuły i materiały na ich temat pojawiały się w mediach rządowych. Emocje związane z wiadomością o zabitych baszkirskich żołnierzach zaczęły wkrótce stopniowo opadać. Dziś władze republiki praktycznie przestały komentować wiadomości o kolejnych zabitych żołnierzach, choć pogrzeby odbywają się w zgodnie ze wszystkimi zasadami – uroczyście, z wartą honorową.

Kuźma Nikołajew, Ilwir Gałlamow, Jewgienij Alamkin i Nil Muslimow to jedni z pierwszych mieszkańców Baszkirii, którzy zginęli po rozpoczęciu wojny na Ukrainie.

„Nie wierzymy w jego śmierć”

Kuźma Nikołajew.
Zdj. archiwum prywatne / VKontakte

Do wsi Sichonkino w obwodzie karmaskalińskim z Ufy, stolicy republiki, jest około 40 kilometrów – najpierw dobrą drogą przez przyzwoite podmiejskie wioski, a potem wąską wiejską drogą przez ośnieżone pola. Droga jest oczyszczana przez traktor – na weekend przyjeżdżają tu ludzie ze stolicy Baszkirii. Mieszkańcy Ufy upodobali sobie to miejsce i zbudowali tu swoje dacze.

Mijamy nowe murowane domki, a pomiędzy nimi stare drewniane pomalowane chaty. Na podwórzach obok oborników ułożone w bele siano – wielu mieszkańców ma swoje gospodarstwa. Jednak duży blaszany hangar przy drodze, prawdopodobnie warsztat, w którym mieszkańcy wsi naprawiają zimą maszyny rolnicze, jest zamknięty na cztery spusty. Według starego spisu powszechnego z 2010 roku we wsi Sichonkino mieszka 800 osób, ale miejscowi mówią, że w rzeczywistości jest ich kilka tysięcy.

Wieś rozciąga się długimi ulicami od centralnego placu, gdzie znajdują się dwa sklepy, ośrodek zdrowia i kaplica z małą złotą kopułą. Na kaplicy wisi stary rozkład nabożeństw. Są to głównie to nabożeństwa żałobne, ale wszystkie nieaktualne. Pobliski cmentarz jest otoczony zaspami śniegu – nie da się do niego dojechać, ani dojść.

Na dziedzińcu wiejskiej cerkwi, Sichonkino.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

Ustalenie miejsca zamieszkania rodziny Nikołajewów nie jest proste. Sprzedawczyni w sklepie budowlanym nie wie, nie jest stąd. Mężczyzna w samochodzie terenowym w czapce z godłem Rosji i złotym sygnetem na palcu również – przyjechał na weekend z Ufy.

Kobieta w puchowej kurtce malinowego koloru zgadza się na rozmowę, ale najpierw prosi o okazanie dokumentów. Długo się im przygląda.

– Pewnie teraz pojedziecie do jego rodziny? Z nimi trzeba bardzo delikatnie. Wiecie, że nie wierzą, że Kuźma Nikołajew nie żyje? Nie odnaleziono jego ciała, nie było też pogrzebu. Przyjechała jego żona Alfija, kazał jej przyjechać Radij Chabirow. Ja dowiedziałam się o śmierci Kuźmy o wpół do drugiej nad ranem. Wszyscy byliśmy w szoku, oczywiście cała wioska. Wszyscy tutaj znają Kuźmę. Bardzo dobry chłopak. Jego rodzina jest, no cóż… normalna. Jego ojciec samotnie wychowywał troje dzieci, matka zmarła dawno temu – mówi.

Wieś Sichonkino, Baszkortostan.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

Okazuje się, że kobieta jest nauczycielką – uczyła także Nikołajewa. Prosiła, aby nie podawać jej nazwiska.

– Następnego dnia po tym, jak dowiedzieliśmy się o Kuźmie, mieliśmy w szkole lekcje o operacji specjalnej. I opowiedzieliśmy też o Kuźmie, nie mogliśmy inaczej. Jego rodzina obraziła się na szkołę – „dlaczego mówimy o nim tak, jakby nie żył” – powiedziała nauczycielka.

Jak mówi kobieta, Nikołajew początkowo poszedł do wojska jako poborowy, ale jego znajomi, w tym ona sama, namówili go do pozostania tam i podpisania kontraktu.

– Pytałam go, co tu będzie robił – we wsi nie ma pracy, a w wojsku będą pieniądze. Został [służył jako żołnierz kontraktowy w Naro-Fomińsku w obwodzie moskiewskim – Belsat.eu]. Zaczął przyjeżdżać do wioski z pieniędzmi, od razu kupił ojcu meble. Ożenił się z Alfiją, która pochodzi z Orenburga. Chciał iść do akademii wojskowej – zadzwonił do mnie i zapytał, jak to zrobić. Nie uzyskał jednak wystarczająco dużo punktów z egzaminów. Po nim jeszcze dwóch naszych chłopaków zostało w armii po podpisaniu kontraktu. Jeden z nich wrócił niedawno – podpisał swoją rezygnację [z udziału w wojnie na Ukrainie – Belsat.eu] – wyjaśnia nauczycielka.

Dom Nikołajewów, jak nam powiedziano, znajduje się za mostem, jest obity blachą, a u sąsiadów na podwórku rosną duże sosny. Znajdujemy go od razu. Dom, w którym dorastał Kuźma z rodzeństwem, jest malutki. Dwa duże drewniane okna wychodzą na ulicę. Zadaszona altana na podwórku jest dwa razy większa od domu.

Dom rodziny Nikołajewów.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

W oknie widzimy surową twarz mężczyzny. Za chwilę drewnianą bramę otwiera szczupły mężczyzna w codziennym ubraniu i narzuconej kurtce. To ojciec Kuźmy, Jewgienij. Jest wysoki i szczupły. Widać, że nie cieszy go nasz widok.

– Dziennikarze? Bez komentarza. Nie! Żadnych komentarzy – ucina rozmowę.

Odchodzi, zamykając bramę, ale po kilku minutach wraca – sprawdza, czy już zniknęliśmy.

Ojciec wychowywał Kuźmę razem z bratem, Piotrem. Był bardzo dumny z syna. 24 lutego, w dniu wkroczenia wojsk rosyjskich na Ukrainę, w lokalnej gazecie Karmaskalinskaja Now’ ukazał się artykuł „Wdzięczność za wychowanie”. Ojciec udał się do redakcji, aby opowiedzieć o liście z podziękowaniami, jaki otrzymał od dowództwa jednostki obrony przeciwlotniczej, w której służył jego syn.

– Od najmłodszych lat był bystrym, odpowiedzialnym, inteligentnym i zdyscyplinowanym chłopcem. Od małego był przyzwyczajony do pracy. Zawsze pomagał mi w domu – powiedział lokalnym dziennikarzom ojciec Kuźmy. Jest pewien, że Kuźma zawsze chciał zostać wojskowym.

Na swojej stronie w sieci społecznościowej VKontakte 25-letni sierżant sztabowy zamieścił wiele zdjęć żony i dzieci: na jednym z nich bawi się z małym synkiem, a na innym trzyma na rękach córkę, po wypisaniu ze szpitala. W 2016 roku, osiem lat po śmierci matki, zamieścił swoje zdjęcie z dzieciństwa.

Mieszkańcy Sichonkino, mówiąc o Kuźmie Nikołajewie, często wyrażają nadzieję na jego powrót.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

“Dopiero widząc śmierć, uczymy się żyć. Dopiero tracąc, zaczynamy doceniać. Dopiero spóźniając się, uczymy się spieszyć” – napisał. Ostatni raz w mediach społecznościowych był dostępny 22 lutego.

– Nie znam Kuźmy, jest bardzo młody. Ale chodziłam do szkoły z jego matką. Normalna kobieta, zmarła młodo. Mieszka tu również siostra Kuźmy – mówi jedna z mieszkanek wioski. Sama zaczęła rozmowę, gdy podeszliśmy porozmawiać z jej sąsiadem, kiedy ten odśnieżał dach. – Przyjeżdżamy tu tylko na weekendy z Ufy, jak większość ludzi. Wyjechałam w 1993 roku i wiele osób też wyjechało. Nie ma tu żadnej pracy. Teraz ci, którzy zostali, pracują na lotnisku [jest oddalone o 24 km – Belsat.eu]. Nasze dzieci znają Kuźmę, ale my nie – on miał tylko 25 lat – mówi kobieta.

W sklepie spożywczym, do którego wybraliśmy się przed wyjazdem, dwie sympatyczne ekspedientki przyklejają ceny na towary. Jedna z nich unika rozmowy. Druga, zapytana o to, kto z Sichonkino służy w ramach kontraktu, patrzy na mnie i mówi niepewnie – “nie wiem nawet, czy mogę wyjawić takie informacje”.

– Kuźma był bardzo miły, bardzo. Taki dobry chłopak. Nie wierzymy w jego śmierć. Nie znaleziono ciała. A może coś wiecie, znaleźli go? My też nie wiemy, ale wierzymy, że on żyje i wróci do domu – dodaje.

Na moment napisania artykułu Kuźma Nikołajew nie został jeszcze pochowany.

„Jego dziadek był czołgistą”

Ilwir Gałlamow.
Zdj. archiwum prywatne / VKontakte

Z Ufy do Kałtajewa w rejonie kusznareńskim jest 55 kilometrów. Jest to mała tatarska wioska, licząca 600 mieszkańców, ale z szerokimi ulicami, dużymi, solidnymi domami i nowym, drewnianym meczetem. Mężczyźni pracują na gospodarce, w sąsiednich wioskach i w Ufie.

Dom, w którym wychował się starszy sierżant Ilwir Gałlamow, znajduje się tuż przy wjeździe do wioski, na ulicy Nowej. Droga prowadzi na cmentarz. Wkrótce zostanie przemianowana na cześć Ilwira – tego chcą miejscowi.

Grób Ilwira znajduje się przy samym wejściu. Śnieg wokół niego został usunięty aż do samej ziemi: 11 marca odbyło się tu uroczyste pożegnanie. Przyjechał szef administracji Baszkirii Radij Chabirow, a na grobie w jego imieniu umieszczono ogromny czerwony wieniec.

Mogiła Ilwira Gałlamowa we wsi Kałtajewa.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

Gałlamow nie dożył 25 lat – tyle skończyłby pod koniec kwietnia. Jak wspomina sprzedawczyni w małym sklepie spożywczym w centrum wsi, pogrzeb był uroczysty.

– W Kałtajewie nigdy nie było czegoś takiego. Mam 60 lat, ale nigdy nie widziałam niczego podobnego. Tylu ludzi, tyle samochodów i żołnierzy. Kiedyś, wiele lat temu, zmarł nam żołnierz, zwykły żołnierz w wojsku, przywieźli go i pochowali. Ale więcej nie przywozili. Nasi byli w Afganistanie, w Czeczenii, ale wrócili – mówi.

Naprzeciwko sklepu znajduje się szkoła, w której uczył się Ilwir. Na podwórku mieści się stołówka, w której jego mama pracuje jako kucharka. Ojciec jest budowlańcem w Ufie. Tam też uczy się jego młodsza siostra.

– Jeśli chcecie o nim pisać, idźcie do szkoły – zaleca zmartwiona sprzedawczyni. – Jest tam wychowawczyni jego byłej klasy, ona powie więcej niż mama. Mama się boi – mówi.

Za sklepem znajduje się klub wojskowo-patriotyczny “Witiaź – Junior Spartak”. Informuje o tym wiekowy szyld. Ilwir Gałlamow chodził tam jako nastolatek.

Portret Ilwira Gałlamowa na tablicy honorowej klubu wojskowo-patriotycznego “Witiaź – Junior Spartak” w Kaltajewie.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

Miejscowi mówią, że kiedyś był tam sklep, ale potem miejsce to opustoszało. W 2009 roku rolnik Damir Gilmanow wyremontował go i przekazał swojemu bratu Rustamowi Gilmanowi. Postanowił uczyć dzieci chińskiej sztuki walki wushu sanda. W ten sposób dawna spółdzielnia stała się miejscem, gdzie w wakacje odbywają się koncerty, a w dni powszednie dzieci i młodzież uczą się technik sportowych sztuk walki.

Klub właśnie opuszczały dwie pracownice, ale gdy nas zobaczyły, zostały. Przez telefon proszą Gilmanowa na rozmowę z dziennikarzami. Szybko przybywa na miejsce i z zapałem opowiada o swoim dziele.

– To jest lepsze niż komputer, telefon, palenie papierosów czy picie piwa. Mam dwie córki, które kiedyś uczęszczały do klubu. Zaczynały na gołej podłodze, bez mat, bez niczego. Trener Siergiej Jewgrafow z Ufy zainteresował się i przyjechał do nas za darmo. O mistrzostwo Rosji walczyliśmy z chłopcami z Dagestanu. Gałlmow też tam był – mówi Gilmanow.

Znalezione w Internecie informacje na temat klubu również są godne uwagi. W 2015 roku baszkirski oddział Jednej Rosji opublikował notatkę o inicjatywie braci Gilmanów, „zwolenników partii”. Członkom Jednej Rosji podobało się to, że klub angażuje się w „wychowanie młodych ludzi, którzy wkrótce staną się prawdziwymi obywatelami i patriotami”.

Rustam Gilmanow jest założycielem klubu wojskowo-patriotycznego “Witiaź – Junior Spartak”, w którym uczył się Ilwir i inni chłopcy z Kaltajewa.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

Gałlamow był jednym z pierwszych, którzy wstąpili do klubu wojskowo-patriotycznego. Miał wtedy 13 lat. Był jednym z pretendentów na miejsce w reprezentacji. W wieku 18 lat zaczął naukę w Wyższej Szkole Wojsk Pancernych w Kazaniu.

– Jego dziadek był czołgistą. Wszyscy w rodzinie byli bardzo szczęśliwi, kiedy zaczął tam naukę. Na terenie szkoły postawili czołg, Ilwir sam układał płytki fundamentowe – opowiadają pracownice klubu sportowego. – Już w dziewiątej klasie powiedział, że pójdzie do szkoły czołgowej. Od najmłodszych lat był patriotą swojej ojczyzny – dodaje Gilmanow.

Drugi dziadek Ilwira, jak twierdzą miejscowi, służył w 112. Dywizji Kawalerii podczas II wojny światowej. Oddział ten, utworzony w 1941 roku z Baszkirów i Tatarów, jest uważany w republice za legendarny. O niej i jej dowódcy Minigali Szajmuratowie słyszał chyba każdy baszkirski uczeń.

W Kałtajewie wojsko jest traktowane jak w każdej innej wiosce – wszyscy tam idą. Rzadko jednak pozostają jako żołnierze kontraktowi. Większość z nich wyjeżdża do Ufy, gdzie dostaje pracę w policji.

Gałlamow wybrał jednak karierę wojskową. Po ukończeniu studiów w 2020 roku trafił do Czeczenii na dwuletni kontrakt. Wraz z żoną mieszkał w Groznym. Dowodził plutonem pancernym. Jak podają regionalne media, pod koniec 2021 roku jego jednostka została wysłana na Krym. Miejscowi twierdzą jednak, że stało się to później – pod koniec stycznia 2022 roku.

Mieszkańcy Kałtajewa nie od razu zdali sobie sprawę, że Gałlamow nie żyje.

– Przez dwa lub trzy dni nie mogliśmy w to uwierzyć, czekaliśmy aż pojedzie tam żona. Pojechała do Rostowa, zidentyfikowała go, potem powiedzieli, że to rzeczywiście on – wspomina Gilmanow.

Dom rodziny Gałłamowych, Kałtajewo.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

Odpowiedź na pytanie, dlaczego Ilwir, obok innych rosyjskich żołnierzy, brał udział w działaniach bojowych na Ukrainie, jest jednoznaczna.

– Już dawno należało zmiażdżyć tych faszystowskich banderowców. Jeszcze w 2014 roku. W ciągu ośmiu lat ich liczba wzrosła. Mówi się, że od przedszkola wychowywano ich w nienawiści do Rosji. Kiedy rozpadł się Związek Radziecki, ludzie którzy tam byli mówili nam, że ich zwykłe obozy sportowe stały się obozami banderowskimi. I tak byli wychowywani od najmłodszych lat – mówi Gilmanow.

Klub wojskowo-patriotyczny, którym kieruje Gilmanow, po śmierci Gałlamowa będzie finansowany z budżetu republiki.

– Kiedy odbywał się pogrzeb, Radij Chabirow powiedział, żebyśmy napisali w liście wszystko, czego potrzebujemy, że dadzą nam wszystko, wszystko kupią. Szkoła też dostanie pieniądze na remonty. Tego dnia [Chabirow – Belsat.eu] był w szkole, oprowadzili go – opowiada Gilmanow.

„Nasz żołnierz – wychowanek szkoły górniczej”

Jewgienij Alamkin.
Zdj. archiwum prywatne / VKontakte

Dojazd samochodem z Ufy do Uczałów najpiękniejszą górską drogą w Baszkirii zajmuje pięć godzin. Uczały graniczą z obwodem czelabińskim, większość mieszkańców to górnicy i pracownicy fabryk. Mieszkańcy Uczałów pracują dla największego rosyjskiego producenta miedzi i cynku, Uralskiego Kombinatu Górniczo-Hutniczego.

Mimo, że jest to jeden z najbardziej odległych od Ufy rejonów, jest on stale obecny w lokalnych wiadomościach republiki – mówi się a to o kryzysie ekologicznym, a to o zgromadzenie mieszkańców. Miasto mieści się na kilku wzgórzach: bloki sąsiadują z pojedynczymi domami, powstają nowe osiedla mieszkaniowe.

O śmierci 23-letniego sierżanta Jewgienija Alamkina mieszkańcy Uczałów dowiedzieli się z lokalnej grupy na VKontakte. Pojawił się tam wpis o jego śmierci z podpisem: „Nasz żołnierz, uczeń szkoły górniczej”. Od razu rozpoczęła się zbiórka na pomoc dla jego rodziny.

– Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś o Uczałach, nie sposób ominąć Rudnika. Miasto powstało z Rudnika [dzielnica w Uczałach – Belsat.eu], stamtąd też pochodziło całe kierownictwo kombinatu. Jest to serce miasta. Chociaż obecnie są tam duże problemy z ekologią – mówi członek rady miejskiej Radik Akmurzin.

Uczały.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

Rudnik to szczególne miejsce. Ludzie są tam pracowici, cały czas coś robią. Nawet ci, którzy przenoszą się tam z innych dzielnic, na przykład ci, którzy piją, z czasem stają się lepsi – upodobniają się do innych. Nasze miasto jest małe, a ludzie są tu zawsze zajęci pracą. Panuje tu kult pracy – kontynuuje.

– Ci, którzy nie chcą pracować w fabryce, jadą na północ wydobywać ropę, tam płace są wyższe, ale można się tam dostać tylko przez znajomych – mówi Akmurzin. Można na przykład ukończyć Wyższą Szkołę Górniczą w Uchaly i podjąć pracę w kombinacie. Młody pracownik fabryki może otrzymać pensję w wysokości 35-40 tys. rubli (ok. 1700 zł), a górnik – 50-60 tys, rubli (ok. 2300 zł). Jak na Baszkortostan nie są to złe warunki, ale praca jest ciężka, miasto małe – młodzi ludzie nie bardzo je lubią. Wyjeżdżają na studia do Moskwy lub Petersburga, albo przynajmniej do Ufy, a najczęściej nie wracają do Uczał.

Jewgienij Alamkin do momentu ukończenia szkoły mieszkał w domu jednorodzinnym w Rudniku. Jego ojciec wcześnie zostawił rodzinę, Jewgienija wychowywała matka i ojczym. Po ukończeniu 11 klasy wstąpił do wojska, służył na Zabajkalu i został na kontrakcie w oddziałach pancernych. Następnie został przeniesiony do Nowoczerkaska w obwodzie rostowskim.

W Rudniku wszyscy się znają. Sąsiedzi Alamkinów z kilku domów przekonują nas, że podobało mu się w armii. O tym właśnie mówił, gdy widzieli się na ulicy.

– Na pewno nie chciał być górnikiem. Z wojska wracał do domu na przepustkę bardzo szczęśliwy. Mówił, że znalazł swoje miejsce i chce zostać. I prawie natychmiast podpisał kontrakt, a potem kolejny. Razem z nim służył inny chłopak z Uczałów, Wańka. Cały czas się nad nim znęcano, a Żeńka go bronił. Żeńka był silnym i solidnym chłopakiem – mówi jedna z sąsiadek.

Alamkin ożenił się z miejscową dziewczyną, Nastią. Mają córkę Jewę. 15 marca dziewczynka skończyła roczek, tego samego dnia w mieście uroczyście pochowano jej ojca.

– Najpierw było nabożeństwo żałobne w cerkwi, później ceremonia w filharmonii i na cmentarzu. Było tam dużo ludzi i wojska. Mojej mamie było bardzo trudno to wszystko znieść. To trwało bardzo długo i to było nawet za dużo – mówi jedna z mieszkanek.

Mogiła Jewgienija Alemkina na cmentarzu w Uczałach.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

Głowa Baszkirii nie przybył na pogrzeb. Republikę reprezentował Konstantin Tołkaczew, Przewodniczący Regionalnego Parlamentu – Kurułtaj. Zwrócił się do kierownictwa kombinatu i władz lokalnych o pomoc finansową dla rodziny.

– Żyjemy w trudnych czasach. Jewgienij zginął bohatersko podczas specjalnej operacji wojskowej. Trudno mi spojrzeć wam w oczy, bo nie mogę oddać wam waszego syna. Chcę przeprosić za to, że nie zadbałem o jego bezpieczeństwo. Wybaczcie mi, jeśli możecie. Chciałbym życzyć wszystkim obecnym spokojnego nieba nad głowami – powiedział podczas uroczystości Tołkaczew.

Kilka tygodni temu polityk oświadczył, że podczas swojej pracy w Radzie Europy nabrał przekonania, że „Rosja nie jest tam nikomu potrzebna” i że “faszystowska Ukraina chce ją zniszczyć i unicestwić”. Nie wspomniał o tym jednak na pogrzebie.

Sąsiedzi nie wiedzą, jak dokładnie zginął Alamkin.

– Istnieje wiele wersji. Mówią, że rozbito ich kolumnę. Maszerowali w kolumnie pancernej. Żenia był dowódcą czołgu. To było 6 marca. Siódmego marca, jak mówią, po prostu ich odbili i zabrali. Jego żona przywiozła ciało z Rostowa – mówi jedna z sąsiadek.

W szkole w Rudniku, do której uczęszczał Alamkin, ma zostać umieszczona tablica pamiątkowa. Jego pamięć zostanie również uczczona na jednej z miejskich alei, na równi z poległymi na wojnie w Czeczenii i w Afganistanie. W 2014 roku wyjeżdżali stąd, by walczyć w Donbasie, ale od czasu wojny czeczeńskiej każdy żołnierz wracał żywy.

Dom rodziny Alamkinych.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

Wiadomość o śmierci Alamkina nadeszła kilka dni po śmierci Nila Muslimowa, mieszkańca wsi Achunowo w rejonie uczalińskim. Niektórzy mieszkańcy byli tym zmieszani.

– W naszym rejonie mieszka 70 tys. osób. Dwóch zabitych na tylu ludzi – to wydaje się bardzo dziwne – mówi jeden z mieszkańców.

Brat za brata

Nil Muslimow.
Zdj. archiwum prywatnego / Vot Tak

Tatarska wioska Achunowo położona jest około pół godziny drogi od Uczałów. Jest to stara wieś: miejscowi uważają, że została założona w 1780 roku przez potomka książąt Złotej Ordy. W centrum wioski znajduje się duży meczet. Po obu stronach szerokich ulic w pobliżu domów stoją zadaszone studnie z wodą. Mieszka tu kilka tysięcy osób, prowadzą gospodarstwa domowe i pracują w mieście.

Nazwisko Muslimow jest we wsi znane. Jest to duża rodzina. W Achunowie jest wielu Muslimowów, którzy oczywiście słyszeli o Nilu.

Miejscowe babcie nie zadając żadnych pytań, od razu pokazują, gdzie mieszka rodzina. Dom, w którym wychował się Nil Muslimow i jego młodszy brat Artiom, jest drewniany. Brama jest zamknięta. W sklepie poinformowano mnie, że ojciec jest bezrobotny. Jest teraz bardzo chory i wymaga opieki. Matka Nila zmarła, gdy ten miał rok.

Dom rodziny Muslimowów.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

Młoda sprzedawczyni nie potrafi mówić o Nilu w czasie przeszłym. Nie odbył się jeszcze pogrzeb – nie przywieziono ciała.

– Jego brat poleciał do Rostowa, aby go zidentyfikować, ale nie udało mu się to. Pobrano od niego DNA i kazano mu czekać kilka dni, ale do tej pory nie było odpowiedzi – mówi.

Nil miał 22 lata – tak przynajmniej mówią oficjalne raporty i wszystkie doniesienia prasowe. Jednak dziewczyna w sklepie zapewnia, że to pomyłka.

– On i jego brat urodzili się rok po roku. Artiom ma 18 lat, a Nil w styczniu skończy 19. Do wojska wstąpił w maju 2021 roku, miał wtedy 18 lat i od razu podpisał kontrakt. W kwietniu miał przyjechać do wioski na urlop – mówi.

Wieś Achunowo.
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

W sieci społecznościowej VKontakte Nil prowadził typowy dla swojego wieku profil. Zdjęcia z bratem, mnóstwo obrazków z wilkami i podpisy: “Brat za brata”, “Nie obiecuj, jeśli nie możesz dotrzymać słowa”. Sądząc po postach, interesowały go samochody, muzyka i dziewczyny.

Kierowniczka miejscowego domu kultury Nazifa Usmanowa nie potrafi sobie przypomnieć niczego, co wyróżniałoby Nila spośród innych dzieci z wioski.

– Dobry chłopak. Chodził na dyskoteki, jak wszyscy inni. Lubił grać w piłkę i siatkówkę w naszym klubie – odpowiada sucho.

Na pytanie, czy wioska przygotowuje się już do pogrzebu, Usmanowa nie odpowiada. Wydaje się, że nawet nie rozumie, o co została zapytana.

– Jestem dumna… Że taki człowiek pochodzi z naszej wioski. Za Rosję – mówi i milknie.

Nazifa Usmanowa, dyrektor domu kultury w Achunowie
Zdj. Wadim Brajdow / Vot Tak

Na moment publikacji artykułu nie zidentyfikowano jeszcze ciała Nila.

W trakcie przygotowywania tekstu okazało się, że na Ukrainie zginął inny mieszkaniec Uczałów, 20-letni starszy sierżant Władisław Sałamatow. Jak podają media, przed wyjazdem na wojnę służył na kontrakcie w obwodzie czelabińskim. Został pochowany 22 marca.

Daria Kuczerienko/vot-tak.tv, ksz/ belsat.eu

Aktualności