Kissinger zapomniał, czym jest moralność

Henry Kissinger, były sekretarz stanu Richarda Nixona i Geralda Forda dołączył do grona tych, którzy uważają, że dla stabilności Europy Ukraina powinna oddać Rosji część swego terytorium, zrównując tym samym agresora z ofiarą.

Podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos były sekretarz stanu USA i ceniony autor książek jak np. „Dyplomacji” uznał, że w dalszej perspektywie brak negocjacji z Rosją i dalsze jej antagonizowanie może mieć katastrofalne skutki dla stabilności Europy. Wezwał też Zachód do zaprzestania prób zadawania miażdżącej klęski siłom rosyjskim na Ukrainie oraz zachęcał do podjęcia rozmów pokojowych z Kremlem, za cenę oddania mu części ukraińskiego terytorium.

To tylko jeden z ostatnich przykładów real politik, abstrahujący całkowicie od wymiaru moralnego wojny na Ukrainie, zrównujący kata z ofiarą. Podobne pomysł zgłosili Włosi, a i Niemcom oraz Francuzom takie idee nie są obce.

Sam Kissinger kiedyś powiedział, że „trzeba rozróżniać moralność od moralizowania”. I wtedy miał rację. Szkoda, że o tym zapomniał. Wojna na Ukrainie oprócz innych ma także wymiar moralny, z bardzo wyraźnie zarysowaną granicą pomiędzy dobrem a złem. Pomiędzy agresorem a krajem przez niego napadniętym. Nie wolno tu stosować żadnych niuansów, żadnego cieniowania. Ten pierwszy to Rosja. Ta druga – to Ukraina. Agresor musi zostać pokonany i ukarany, jak w Berlinie 8 maja 1945 roku oraz potem, przed Trybunałem Norymberskim.

Jeśli stanie się inaczej, nasz kodeks moralny, nasze wartości, na których są zbudowane USA oraz UE, są warte funta kłaków. Wyobraźmy sobie, co by się stało i jak wyglądałaby dzisiejsza Europa, gdyby alianci przystąpili do negocjacji pokojowych z nazistowskimi Niemcami przed ogłoszeniem przez nich pełnej i ostatecznej kapitulacji. Wtedy, na całe szczęście, nikt tego nie chciał i dzięki pokonaniu Adolfa Hitlera udało się zdenazyfikować Niemcy oraz zbudować europejską wspólnotę, której dziś są członkiem. Czasami nieprzewidywalnym, jak choćby w dostawach broni dla Ukrainy, ale zawsze elementem europejskiego bezpieczeństwa.

Po drugie, już z pragmatycznego względu, takie pomysły mogą tylko rozzuchwalić Władimira Putina i stanowić „zielone światło” dla jego roszczeń terytorialnych, politycznych oraz ekonomicznych. Pozwolić mu się targować. “Zniesiecie sankcje, pozwolicie mi zachować południe Ukrainy, to dam wam tani gaz i ropę”. Już nieraz tak się targował, a na kolejny raz nie wolno mu pozwolić, bo nie ulega się szantażyście i terroryście.

Ta stała strategia Zachodu stosowana wobec organizacji przestępczych musi być zastosowana wobec Putina i jego kamaryli. Być może, w efekcie tej wojny, mam nadzieję wygranej dla Ukrainy, zmieni się architektura bezpieczeństwa europejskiego i światowego. Może, jeśli Rosja ją przegra, dojdzie nawet do rozpadu Federacji Rosyjskiej. Nieraz już tak bywało, zwłaszcza po I wojnie światowej, że upadały silne niegdyś mocarstwa. Jeśli tak się stanie, architekturę europejskiego bezpieczeństwa trzeba będzie zbudować na nowo, jednak nie za cenę suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy.

Opinie
Nowy traktat monachijski?
2022.05.17 14:46

Antoni Styrczula dla belsat.eu

Więcej tekstów autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności