“Nie naród Białorusi walczy z Ukrainą, ale dyktator, który trzyma nas w niewoli”. Rozmowa z szefową rządu Białorusi na uchodźstwie


104 lata temu, 25 marca 1918 roku swoją niepodległość ogłosiła Białoruska Republika Ludowa. Na pamiątkę tego wydarzenia Białorusini obchodzą Dzień Wolności, święto nieuznawane przez reżim Łukaszenki. O znaczeniu tej rocznicy w kontekście represji na Białorusi i wojny na Ukrainie, Biełsat rozmawiał z przewodniczącą emigracyjnej Rady Białoruskiej Republiki Ludowej Iwonką Surwiłłą.

Przewodnicząca Rady BRL Iwonka Surwiłła od lat żyje na emigracji w Kanadzie.
Zdj. radabnr.org

“W swoim życiu obchodziłam Dzień Wolności 73 razy. Czasem bardzo skromnie”

– Jakie znaczenie dla Białorusinów ma Dzień Wolności w sytuacji, gdy każde wyjście na ulicę z narodowymi symbolami prawie na sto procent oznacza zatrzymanie przez milicję? Jak można świętować w takich warunkach?

– Wyjście na ulice z okazji Dnia Wolności zawsze miało przede wszystkim przypomnieć światu, że Białorusini są wolnym narodem, który ogłosił swoją niepodległość i do tej pory ją ceni, jest z niej dumny. Dlatego każda demonstracja jest bez wątpienia bardzo kosztownym wydarzeniem. Jednak w warunkach, gdy może to kosztować wolność, a nawet życie, moim zdaniem należy przedyskutować, jak świętować, by nie dawać mundurowym powodu do katowania nas.

W swoim życiu obchodziłam Dzień Wolności, jeśli się nie mylę, 73 razy. Czasem bardzo skromnie, gdy nasza gromada jedynie zbierała się, by wspomnieć ten wielki dzień. Czasem przeciwnie, świętowaliśmy bardzo uroczyście. Tego dnia zawsze staraliśmy się przypomnieć sobie i innym, że żadne imperium nie było wieczne i, że my też doczekamy się lepszej przyszłości dla naszej ojczyzny.

– Jak pani planuje świętować w tym roku?

– Za pomocą Zoom z naszą wspólnotą w Toronto, która będzie świętować w centrum religijno-społecznym. Białorusini z innych kanadyjskich miast – Ottawy i Edmonton – przyłączą się do nas online. Obchody rozpoczną się od mszy świętej za naród białoruski, potem będzie część oficjalna z moim przemówieniem. Potem prelekcja na temat Dnia Wolności, koncert i obiad. Już drugi raz, z powodu pandemii, będę brała udział w obchodach za pośrednictwem Zoom.

Інтэрв'ю з Івонкай Сурвілай
W 2020 roku Biełsat wysłał do Kanady na spotkanie z przewodniczącą Rady BRL swoją ekipę telewizyjną. Wywiad o jej życiu, działalności Fundacji Pomocy Dzieciom Czarnobyla w Kanadzie, poszukiwaniach drogi do Białorusi, a także przemyślenia o obecnej Białorusi znajdziecie w linku poniżej. Siarhiej Padsasonny rozmawiał z Iwonką Surwiłłą niemal pół roku przed białoruską rewolucją po sfałszowanych wyborach.
Zdj. belsat.eu

“By odzyskać wolność, każdy Białorusin musi zrozumieć, że od niego zależy przyszłość Białorusi”

– 4 lata temu reżim pozwolił nam świętować stulecie od proklamowania niepodległości. W centrum Mińska odbył się koncert i wiec z flagami narodowymi, chociaż pod ścisłą obserwacją i na ograniczonej przestrzeni. Teraz jest to niemożliwe, a sytuacja wolności obywatelskich jest najgorsza na przestrzeni 28 lat rządów Łukaszenki. Czy zgadza się pani z twierdzeniem, że obecną sytuację Białorusi można nazwać okupacją?

– Bardzo ciężko to przyznać, ale nasz niepodległy kraj znów trafił do niewoli. I to tylko dlatego, że było to korzystne dla jednego człowieka. Jest jedna pociecha: nikt nie może zarzucić nam przestępstw popełnionych przez tego człowieka i jego sponsora w Moskwie. Ale o tym powinna wiedzieć cała ludzkość. Trzeba głośno mówić i jak najwięcej pisać o tym, że to nie naród białoruski walczy z Ukrainą, ale dyktator, który trzyma nas w niewoli. Trzeba przypominać, że Łukaszenka w żadnym wypadku nie ma prawa reprezentować Białorusinów.

– Co możemy dziś zrobić, by wydostać się z tej niewoli? Czy to możliwe wysiłkami samych tylko Białorusinów, czy też potrzebujemy międzynarodowego wsparcia?

– By odzyskać wolność, każdy Białorusin musi zrozumieć, że od niego zależy przyszłość Białorusi. Tak jak nasi bracia, Ukraińcy, zrozumieli, że od każdego z nich zależy, czy pokonają agresora, czy nie. Jednak bezsprzecznie, nawet w najlepszych warunkach, bez pomocy z zewnątrz ciężko jest się bronić przed dziesiątki razy silniejszym wrogiem. Jednak cywilizowany świat nie odmówi nam pomocy, jeśli zobaczy, że walczymy o nasze prawa, a nie o “narodowe interesy” wrogiego nam sąsiada.

W dniu przeprowadzonego przez reżim “referendum konstytucyjnego” tysiące Białorusinów wyszły na antywojenne protesty. Milicja zatrzymała ponad 800 osób. Mińsk, Białoruś, 27 lutego 2022 r.
Zdj. belsat.eu

“Wolny człowiek walczy o ideały. Więzień obozu koncentracyjnego walczy o przetrwanie”

– Jest takie przekonanie, że wszyscy, którzy mogli na Białorusi walczyć o wolność, są albo w więzieniach, albo na emigracji. Pojawiają się głosy, że lepiej by było, gdyby nie odbyły się masowe protesty 2020 roku, bo teraz na Białorusi jak nigdy potrzebni są aktywni ludzie, których nie ma. Nie ma komu walczyć. Czy zgadza się z tym pani?

– Czy ktoś naprawdę może wierzyć, że ludzie, którzy do tej pory nie przyłączali się do protestów, nagle poszliby bronić ojczyzny? Oni przeczekali w spokoju i protesty i represje, a teraz mają odwagę oskarżać tych, którzy walczyli, a teraz cierpią w więzieniach lub na emigracji. Moimi bohaterami są ci, którzy w sierpniu 2020 roku byli na ulicach.

– Ukraińcy zarzucają Białorusinom, że boimy się pałek i aresztu, podczas gdy wychodzą protestować przed rosyjskimi czołgami. Uważa pani, że naprawdę Białorusini są tacy bojaźliwi, a Ukraińcy odważni? Czy też mają rację Ci, którzy twierdzą, że obecnie protest na Białorusi jest tak samo niemożliwy jak w obozie koncentracyjnym, a Ukraińcy zwyczajnie nie rozumieją sytuacji.

– To prawda, że obecnie protest na Białorusi jest jak bunt w obozie koncentracyjnym. Ukraińcy nie poznali jeszcze w tym stuleciu obozów koncentracyjnych, dlatego też nie wiedzą, co mówią. Co całkowicie normalne, że wolny człowiek walczy o swoje ideały, o ojczyznę. Więzień obozu koncentracyjnego walczy tylko o przetrwanie. Białorusini są teraz pod butem krwawego dyktatora, każdego dnia muszą wybierać pomiędzy życiem i śmiercią.

“Nie wybaczę Łukaszence, że wciągnął nasz naród w wojnę”

– Co myśli pani o tym strumieniu oburzenia, jaki teraz wylewa się na Białorusinów? Czy powinniśmy czuć się odpowiedzialni za tą wojnę?

– W żadnym wypadku nie możemy poczuwać się do winy. Ale naszym zadaniem znów jest udowodnienie światu, że Łukaszenka nie reprezentuje narodu białoruskiego, że nasz naród nie jest agresorem. Że jest nim uzurpator wspierający swojego sponsora. Białoruś jest gościnna i pokojowa, naszym jedynym pragnieniem jest żyć w pokoju na naszej własnej ziemi, w zgodzie z naszymi sąsiadami.

Międzyregionalne Centrum Kształcenia Zawodowego we Lwowie od pierwszych dni wojny przyjmuje uchodźców, których umieszczono w internacie uczelni. Mieszka tam już ponad sto osób, które uciekły z innych części Ukrainy. Marzec 2022 r.
Zdj. Jana Sidacz/belsat.eu

– Jak przeżyła pani wiadomość o początku wojny na Ukrainie i o tym, że rakiety lecą z naszego terytorium?

– Jak my wszyscy, nie wybaczę Łukaszence, że sprzedał nasz kraj swojemu dzikiemu opiekunowi, wyłącznie dla zachowania władzy. To niewybaczalne, że wciągnął nasz naród w wojnę. Uczynił z nas w oczach świata nie tylko agresorów, ale też zbrodniarzy wojennych. My nienawidzimy wojny nie tylko dlatego, że przeżyliśmy ich zbyt wiele. Ale także dlatego, że jesteśmy pokojowym narodem. Tylko kto w to teraz uwierzy?

Opinie
Białoruś. Miesiąc na wojnie
2022.03.25 09:30

Hanna Hanczar, pj/belsat.eu

Aktualności