Dziennikarze Miłana Charytonawa i Aleś Lauczuk zostali zatrzymani przed własnym domem. Milicjanci czekali na nich ukryci na klatce schodowej.
Operatorka Miłana Charytonawa i dziennikarz Aleś Lauczuk to brzescy freelancerzy współpracujący od lat z Biełsatem. Władze prześladują ich m.in. za relacjonowanie protestów przeciwko fabryce akumulatorów w Brześciu. Dziś zostali zatrzymani prewencyjnie, gdy dopiero wychodzili nagrać obchody opozycyjnego Dnia Wolności w swoim mieście.
Miłana poinformowała Biełsat, że zatrzymał ich funkcjonariusz Andrej Wierchnicz z jeszcze dwoma milicjantami. Dziennikarze nie zauważyli zasadzki. Dopiero po dłuższym czasie przyjechał radiowóz i zabrał ich na komendę dzielnicy Maskouski Rajon.
Oficjalnym powodem zatrzymania jest rzekome zniesławienie przez nich funkcjonariusza – poinformowała operatorka. Z artykułu 23.5 Kodeksu Wykroczeń grozi za to grzywna wysokości od 580 do 1450 rubli, czyli w przeliczeniu od 867 złotych do 2166 złotych.
Do dnia procesu dziennikarze mogą być przetrzymywani w areszcie. Para ma niepełnoletnią córkę.
Zatrzymania dziennikarzy trwają dziś także w innych białoruskich miastach. Wielokrotnie wcześniej zatrzymywana dziennikarka Biełsatu Lubou Łuniowa zaalarmowała redakcję, że pod jej klatką dyżuruje bus OMONu.
– Nigdy bym nie pomyślała, że po mnie jedną przyjadą całą uzbrojoną bandą. Już się boję przyjść we dwóch? A może jesteśmy dla nich jakimiś VIP-ami – żartuje uziemiona dziennikarka.
pj/belsat.eu