Białoruski dziennikarz o areszcie przy ul. Akreścina: prawdziwa katownia


Andrej Dyńko, redaktor naczelny czasopisma Nasza Historia, opisał swój pobyt w areszcie śledczym w Mińsku. Jak napisał na Facebooku, pojawiła się u niego “nowa relikwia”: butelka, której używał przez 18 dni do picia, mycia i zamiast poduszki.

– (Areszt – Belsat.eu) przy ul. Akrestcina to prawdziwa katownia. Wszystko ma na celu dehumanizację człowieka. Ale to wszystko można znieść. W takich warunkach człowiek mobilizuje się zarówno fizycznie, jak i moralnie. Więc – bądźcie spokojni. Jestem pewien, że moi koledzy też nie zostaną złamani — napisał na swoim profilu Facebooka.

Słowa Dyńki potwierdzają liczne informacje, że białoruscy więźniowie polityczni w aresztach nie otrzymują materacy, poduszek i koców.

Andrej Dyńko jest związany z czasopismem Nasza Niwa i oraz Nasza Historia.
Zdj. baj.by

Dyńko trafił do aresztu razem ze swoimi współpracownikami z pisma Nasza Niwa 8 lipca. Wszyscy zostali oskarżeni o udział w czynnościach rażąco naruszających porządek publiczny. 18 lipca Dyńko przedłużono areszt na podstawie nowego artykułu kodeksu karnego. Jego i jego dwóch kolegów oskarżonego o nieopłacanie usług komunalnych.

Wiadomości
Nasza Niwa zamyka redakcję na Białorusi
2021.07.13 17:18

Ostatecznie redaktor został zwolniony z aresztu razem z księgową pisma Wolhą Rakowicz. Pozostała dwójka pracowników Naszej Niwy Jahor Marcinowicz i Andrej Skurko siedzą do dziś. Andrej Dyńko nazwał postawione im zarzuty mianem „śmiechu wartych”. Jak stwierdził, nie wie jaką logiką kierowały się białoruskie władze, że akurat jemu pozwoliły wyjść na wolność. Jak napisał, jest gotowy, by w każdej chwili wrócić do “tamtego świata”.

Dziennikarz poinformował również, że w areszcie w każdej celi siedzi co najmniej jeden człowiek oskarżony o zamiar wysadzenia rosyjskiego radaru wojskowego znajdującego się pod Wilejką. Jak podkreśla, przed trafieniem za kraty dziennikarze nie zdawali sobie sprawy, że dziesiątki osób zostało aresztowanych w jego zdaniem zupełnej sfingowanej sprawie. Od wielu miesięcy tezy o przygotowywaniu nowych zamachów terrorystycznych powtarza szef białoruskiego państwa Alaksandr Łukaszenka.

Dziennikarz wezwał, by okazywać solidarność ludziom „najmniej znanym” i żeby pomoc materialna trafiała właśnie do ich rodzin.

jb/ belsat.eu

Aktualności