Zatrzymany wczoraj na lotnisku w Mińsku opozycyjny dziennikarz Raman Pratasiewicz poinformował, że cały i zdrowy jest w areszcie śledczym.
W internecie pojawiły się dziś doniesienia, że Raman Pratasiewicz trafił w stanie krytycznym do jednego ze stołecznych szpitali. Jego matka Natalla Pratasiewicz przekazała, że syn jest chory na serce i mógł mieć atak serca. Jeszcze na pokładzie samolotu chłopak powiedział innym pasażerom, że zostanie zabity przez reżim Alaksandra Łukaszenki.
Najpierw MSW, a potem białoruskie media państwowe zaprzeczyły tym doniesieniom. Telewizja ONT opublikowała nagranie, na którym Raman informuje, że jest w Areszcie Śledczym nr 1 w Mińsku (tzw. Waładarce), przez strażników jest traktowany właściwie, nie ma problemów z sercem i innymi “organami” [co można rozumieć zarówno dosłownie jako narządy, ale także – mogło być ironicznym odniesieniem do organów ścigania].
Dziennikarz wyrecytował przed kamerą wyraźnie przygotowany wcześniej tekst, w którym oznajmia, że współpracuje ze śledztwem i składa zeznania przyznając się do organizacji masowych zamieszek w Mińsku.
Współtwórcy kanału NEXTA grozi 15 lat więzienia za “organizację zamieszek”. Władze Białorusi uznają go za terrorystę. W rzeczywistości dziennikarz ujawniał zbrodnie i nadużycia reżimu.
By go aresztować, reżim złamał międzynarodowe prawo o lotnictwie cywilnym i przechwycił wczoraj pasażerski samolot lecący z Aten do Wilna. Razem z Ramanem i jego dziewczyną Sofią Sapiegą z samolotu wysiedli prawdopodobnie śledzący ich agenci.
Rada Europejska dyskutuje nad nowymi, dotkliwymi sankcjami przeciwko reżimowi Łukaszenki. Najpewniej Białoruskie linie lotnicze utracą możliwość lotów nad Unią Europejską, a europejskie samoloty będą omijać Białoruś.
ad,pj/belsat.eu