Obecność zachodnich dyplomatów podczas głośnych procesów sądowych to „wywieranie wpływu na sądy” i „nadużywanie statusu dyplomatycznego” – oświadczył rzecznik białoruskiego MSZ. Władze ostrzegają, że będą takie ingerencje przerywać – “w ramach obowiązującego prawa”.
– Obserwujemy nową praktykę – wpływania na sądy za pośrednictwem dyplomatów – stwierdził w wydanym dziś oświadczeniu rzecznik białoruskiego resortu spraw zagranicznych Anatol Hłaz.
Jak oświadczył, „nieuzasadniona obecność” zagranicznych dyplomatów na otwartych rozprawach sądowych, które nie dotyczą ich obywateli, są w istocie „próbą tajnego udziału w decyzjach sądu przez wywieranie wpływu na sądy”. Dyplomaci, jak dodał rzecznik, czynią to nie jako „osoby prywatne”, lecz jako przedstawiciele państw, które reprezentują.
– A więc chodzi o naciski na sąd ze strony innego państwa – skonstatował Hłaz. – Taka praktyka jest niedopuszczalna jako ingerencja w sprawy wewnętrzne oraz naruszenie niezawisłości sądów.
Chodzi o głośne procesy sądowe z ostatnich tygodni. Na Białorusi zapadają liczne, uznane za motywowane politycznie, wyroki kar więzienia związane z demonstracjami po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich. W ostatnim czasie dyplomaci z UE byli m.in. obecni podczas procesu dwóch dziennikarek Biełsatu – Kaciaryny Andrejewej i Darii Czulcowej, skazanych na dwa lata kolonii karnej za relacje online z rozpędzenia protestu.
Według urzędnika białoruskiego MSZ dyplomaci organizują „zaplanowane akcje PR, polegające na kolektywnym przychodzeniu na procesy, nie dotyczące ich obywateli”.
– Nie można tego traktować inaczej niż nadużywanie statusu dyplomaty – ostrzegł Hłaz. – Zastrzegamy sobie prawo do przerywania takich prób, wykorzystując możliwości prawne w ramach białoruskich przepisów oraz prawa międzynarodowego, w tym Konwencji Wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych – ostrzegł.
Rzecznik krytykował również „praktykę odwiedzania przez dyplomatów organizacji pozarządowych, a tym bardziej oficjalnie niezarejestrowanych, których pracownicy są uczestnikami postępowań w związku z podejrzeniami o nielegalną działalność, w tym o nielegalne finansowanie z zagranicy”.
W ostatnim czasie białoruskie władze przeprowadziły blisko 100 rewizji m.in. w biurach organizacji praw człowieka. Organy ścigania szukają, jak wyjaśniono, dowodów na „finansowanie protestów”.
cez/belsat.eu wg PAP