Dziennikarz śledczy Ihar Iliasz, mąż Kaciaryny Andrejewej skomentował dzisiejszą decyzję Sądu Miejskiego w Mińsku, który odrzucił apelację w sprawie skazanych dziennikarek Biełsatu.
– Cud się nie wydarzył. Nie miałem złudzeń. Sprawiedliwe sądy nagle się na Białorusi nie zjawiły. Sumienie nie wróciło. Ludzie wykonujący obowiązki sędziów już dawno się go pozbyli – powiedział Ihar Iliasz.
Dziennikarz poinformował też, że przygotowywana jest skarga do Rady ONZ ds. Praw Człowieka. Z kolei obrońca Andrej Maczałau oświadczył, że zaskarży dzisiejszy wyrok w Sądzie Najwyższym Białorusi.
Sędziowie Alona Ananicz i Piotr Arłou, po trwającej godzinę rozprawie apelacyjnej, potwierdzili wyrok sądu pierwszej instancji.
18 lutego skazał on dziennikarkę Kaciarynę Andrejewą i operatorkę Darię Czulcową na dwa lata kolonii karnej za “organizację działań poważnie naruszających porządek społeczny”, czyli zamieszek. W rzeczywistości dziennikarki wykonywały swoją pracę – 15 listopada relacjonowały na żywo pokojowy protest w miejscu, gdzie milicyjni tajniacy zakatowali aktywistę Ramana Bandarenkę. Nasze koleżanki zostały zatrzymane podczas obławy na demonstrantów, po tym jak milicja rozpędziła akcję pamięci z użyciem siły i granatów hukowych.
Dziś o godzinie 19:00 przed białoruską ambasadą w Warszawie (ul. Wiertnicza 58 na Wilanowie) odbędzie się pikieta solidarności z Kacią, Daszą i wszystkimi białoruskimi dziennikarzami – więźniami reżimu Alaksandra Łukaszenki.
pj/belsat.eu