Idą bardzo trudne czasy. O czym telewizja mówi Rosjanom


Od 20 lat rosyjscy widzowie byli przekonywani, że głównym filarem „putinowskiego dobrobytu” jest stabilność. Po rozpoczęciu wojny z Ukrainą, a zwłaszcza po ogłoszeniu mobilizacji pojawiające się w rosyjskich głosy rosyjskich propagandystów pokazują, że zasada „my wam stabilność, a wy nam wolną rękę w polityce” już nie działa. Pobrzmiewają za to tony, że Rosjanie muszą zacisnąć zęby, oczywiście w pełni aprobując wszelkie decyzje Kremla.

Propagandysta Władimir Sołowiow na początku swojego programu zwrócił się do gości w studio z pytaniem, co należy zrobić, aby „wygrać tę wojnę”. Na wiosnę, gdy się ona zaczynała, nikomu w jego studio nie przyszłoby do głowy się nad tym zastanawiać, ani tym bardziej wątpić w siłę rosyjskiej armii.

Teraz sprawy mają się inaczej. Sam Sołowiow, szukając sposobów na wygranie wojny, wezwał do przywrócenia kary śmierci. Przyznał w sposób, że rosyjską amię dręczy fala dezercji.

– Jeżeli toczymy wojnę z NATO, trzeba zrezygnować z moratorium na karę śmierci – dla terrorystów, dywersantów, zdrajców i jak ich tam nazywają, dezerterów. Według mnie we wszystkich armiach świata dezerterów tak uświadamiano. I dlatego uważam, że kara śmierci musi wrócić do rosyjskiego prawa. Nie mamy wyboru. Musimy wygrać – mówił.

Goście jego publicystycznego wieczoru również  nie byli w stanie udzielić konkretnej odpowiedzi na pytanie:

– Uwierz w naczelnego wodza, kochaj ojczyznę, wierz w rosyjskiego żołnierza – stwierdził deputowany rosyjskiej Dumy gen. Andriej Kartapołow.

Deputowany Jednej Rosji razu jednak dodał, że trzeba się przygotować na bardzo trudne czasy. Według niego Zachód chce „załatwić” Rosję, ale też ona sama ma historyczną szansę to samo zrobić z Zachodem. I nawet udało jej się wyprzedzić NATO, rozpoczynając częściową mobilizację.

O trudnych czasach mówił także politolog Dmitrij Jewstafiew. Według niego NATO już przygotowuje swoje narody do trudnej, przedłużającej się wojny, a rosyjskie władze jeszcze się tym nie zajęły.

W programie praktycznie nie mówiono już o wojnie z Ukrainą. Rosjanie dowiadują się zamiast tego, że Rosja toczy wojnę z całym zachodnim światem.

Wiadomości
„Rozstrzelać kłamców”. Rosyjska propaganda tłumaczy odwrót z Chersonia
2022.11.14 14:40

Jednak w rosyjskiej TV znalazł się taki, który nie wierzy w bezpośredni konflikt zbrojny z Sojuszem. Politolog Wiktor Olewicz w TV NTV stwierdził tak, argumentując, że przecież Zachód nie zaatakował Rosji po tym, jak na Polskę spadły rakiety. Gdy wygłaszał swoje „obrazoburcze” tezy, jego mikrofon w tajemniczy sposób się wyłączył, a prezenterzy zaczęli kpić z rozmówcy.

Rosyjscy propagandyści częściowo już uznają, że NATO nie zbombarduje Moskwy, jednak ich zdaniem Europejczycy i Amerykanie chcą zniszczyć Rosję w inny sposób. Wywołując rewolucję w Rosji.

Groźbę powtórzenia się wydarzeń z 1917 r. wprost stwierdził politolog Dmitrij Kulikow. Zauważył, że w związku z rozwojem wydarzeń na froncie, teraz wielu zadaje sobie pytanie – „czy to głupota, czy zdrada”. To pytanie zadał w 1916 roku opozycyjny wobec caratu poseł Paweł Milukow z mównicy Dumy. Według Kulikowa dało to początek rewolucyjnym wydarzeniom. A dzisiaj, dzięki sile mediów społecznościowych, odegranie rewolucyjnego scenariusza jest jeszcze łatwiejsze.

Kulikowa wspierał także rosyjsko-izraelski „ekspert” Jakow Kedmi. Powiedział, że te wydarzenia zaczęły się od demoralizacji armii, kompromitacji dowództwa i  w rezultacie utrata zaufania wśród narodu.

jb/ belsat.eu

Aktualności