Siarhiej Hankiewicz mieszkaniec mińskiego rejonu miał rzekomo wywiesić biało-czerwono- białą flagę w oknie prywatnego domu. Sędzi nie przeszkodziło w skazaniu mężczyzny fakt, że jego okna są niewidoczne z ulicy z powodu wysokiego płotu, a on sam kategorycznie zaprzeczał, że wywieszał jakąkolwiek flagę.
Hankiewicz dowiedział się 18 marca br., że w jego domu odbyło się przeszukanie, a jego żonę zatrzymano. Gdy wrócił z pracy w domu o godz. 14.30, zastał jedynie 10-letnią córkę.
W protokole przeszukania napisano, że to on sam „o 13.50 w oknie prywatnego domu wywiesił biało-czerwono-białą flagę i w ten sposób przeprowadził nielegalną pikietę”. Został oskarżony z art. 24.21 Kodeksu Wykroczeń udział w nielegalnej akcji ulicznej.
Oskarżony podczas rozprawy prowadzonej przez Kaciarynę Nowikawą stwierdził, że nie miał w domu inkryminowanej mu flagi i tym bardziej nie wywieszał jej w oknie. Wyraził pogląd, że to sami funkcjonariusze ją wywiesili, by mieć podstawę do skazania.
W przeszukaniu brało bowiem udział około 10 funkcjonariuszy Wydziału do Walki z Zorganizowaną Przestępczością i Korupcją (HUBAZiK) – formacji biorącej bezpośredni udział w siłowym rozbijaniu demonstracji opozycji i prześladowaniu jej uczestników.
W sądzie jako świadek pojawił się jednak zwykły milicjant Paweł Juhmienka. Nie umiał on jednak stwierdzić, że to oskarżony zawiesił flagę na oknie. Na pytanie Hankiewicza, jak w ogóle mógł on zobaczyć rzekomo wisząca flagę na parterze, skoro dom otacza 2,2-metrowy płot, milicjant stwierdził, że „podskoczył”. Jednak zdjęcia flagi w oknie dostarczone przez milicję były wykonane już na podwórku.
Podczas rozprawy teściowa oskarżonego Janina Załatar stwierdziła, że jej zięć kategorycznie zabraniał przynoszenia do domu opozycyjnej flagi, to tłumacząc, że jest apolityczny i musi wykarmić piątkę dzieci.
Sędzia Nowikowa ostatecznie nie wzięła tych wszystkich wątpliwości pod uwagę ani nawet faktu, że w skierowaniu sprawy do sądu wpisano inny numer domu i skazała Siarhieja Hankiewicza na 10 dni aresztu
Sprawa Hankiewicza przypomina przypadek Anastasii Perawozczykowej z Homla, która została siedmiokrotnie skazana łącznie na karę 105 dni aresztu. Według relacji jej matki Aleny, lokalny milicjant miał stwierdzić, że nie ma na kim „wieszać” politycznych wykroczeń, bo część podejrzanych ma dzieci, a część wyjechała za granicę. I dlatego dla wyrobienia planu kieruje wielokrotnie sprawy do sądu przeciwko jej córce.
jb/ belsat.eu wg spring96.org