Półtorej godziny zajęło deputowanym Dumy Państwowej uchwalenie poprawek do kodeksu karnego wprowadzających pojęcia „mobilizacja”, „czas wojny” i „stan wojenny”.
Zatwierdzony przez Dumę dokument dodaje do kodeksu karnego dwa nowe artykuły: „Dobrowolne poddanie się” i „Szabrownictwo”. Dobrowolne poddanie się zagrożone jest karą od trzech do dziesięciu lat pozbawienia wolności, natomiast szabrownictwo o różnym stopniu nasilenia zagrożona jest karą do 15 lat pozbawienia wolności.
Zaostrzono także karę za nieuprawnione opuszczenie jednostki w czasie mobilizacji i stanu wojennego do 10 lat pozbawienia wolności. Jednocześnie obywatele rezerwy i powołani na przeszkolenie wojskowe będą ponosić odpowiedzialność karną za niestawiennictwo lub dezercję na równi z żołnierzami służby kontraktowej i poborowymi.
Za niewykonanie rozkazu w stanie wojennym groziłaby kara od dwóch do trzech lat pozbawienia wolności.
Ponadto w wykazie okoliczności obciążających przestępstwo sformułowanie „w czasie konfliktu zbrojnego lub działań wojennych” zastąpiono słowami „w czasie mobilizacji lub stanu wojennego, w czasie wojny”.
Zmiany w rosyjskim kodeksie karnym następują w momencie wezwań do przeprowadzenia tzw. referendów na ukraińskich terytoriach częściowo okupowanych przez Rosję. Naczelna propagandystka rosyjskiego reżimu Margarita Simonjan skomentowała sprawę „referendów” z nadzieją na „szybkie zwycięstwo”.
– Sądząc po tym, co się dzieje i co ma się wydarzyć, ten tydzień oznacza albo przeddzień naszego bliskiego zwycięstwa, albo przeddzień wojny jądrowej. Nie widzę żadnego trzeciego – napisała.
Jak zauważa Tatiana Stanowaja, politolog i analityk Moskiewskiego Centrum Carnegie, nagłe pojawienie się w dyskursie aktywnych ruchów w kierunku tzw. referendów oraz nasilenie dyskusji wokół mobilizacji w Rosji oznacza, że Władimir Putin stawia ultimatum Ukrainie i Zachodowi.
– To wszystko co się dzisiaj dzieje (mowa o natychmiastowym referendum) to jednoznaczne ultimatum Rosji wobec Ukrainy i Zachodu. Albo Ukraina się wycofuje, albo wojna atomowa. Aby zagwarantować „zwycięstwo”, Putin jest gotów przeprowadzić natychmiastowe referendum, aby uzyskać prawo (jego zdaniem) do użycia broni jądrowej w obronie terytorium Rosji. Jak już wcześniej pisałam, Putin nie chce wygrać tej wojny na polu bitwy. Putin chce zmusić Kijów do poddania się bez walki – napisała Stanowaja.
Zdaniem politolożki, samozwańcze referenda odbędą się jedynie jako reakcja na ofensywę, której prawdopodobieństwa – zdaniem Stanowej – Putin nie docenił. Jeszcze tydzień temu Kreml poważnie wierzył, że referenda odbędą się pod koniec roku, jeśli w ogóle. Innymi słowy, to nie jest plan, to jest fiasko planu – pisze analityczka.
– Wreszcie – tak, będzie mobilizacja, jeśli Zachód i Ukraina nie zareagują „odpowiednio”. Przygotowanie do wojny na pełną skalę. To poważne odwrócenie logiki Putina wobec Ukrainy.
Zauważa jednak, że aneksja regionów Ukrainy nie oznacza natychmiastowej wojny atomowej.
– Oznaczałoby to legitymizację prawa Putina do grożenia użyciem broni jądrowej w obronie terytorium Rosji. Zatem przebieg wydarzeń byłby następujący: (1) natychmiastowa aneksja, (2) wzmożone działania wojenne, które Kreml odebrałby jako atak na Rosję, (3) mobilizacja, (4) groźba użycia broni jądrowej w przypadku odmowy zaprzestania działań bojowych przez Ukrainę.
lp/ belsat.eu wg Meduza, NGE, inf. wł.