Ukraina: dla wielu Ukraińców Polska pozostaje oknem do Europy


Wraz z upadkiem ZSRR i ogłoszeniem niepodległości przez Ukrainę rozpoczęło się też odrodzenie wśród miejscowych Polaków. Pierwsze przejawy było widać już pod koniec istnienia Związku Radzieckiego, gdy władze pozwoliły na budowę kościołów i zakładanie pierwszych stowarzyszeń. Z okazji 30-lecia odrodzenia niepodległości Ukrainy, Biełsat kontynuuje publikację reportaży z tego kraju.

Nowogród Wołyński to 50-tysięczne miasto leżące między Równem a Żytomierzem. Spośród tutejszych mieszkańców wielu z nich ma polskie korzenie. Obwód żytomierski, obok chmielnickiego, to miejsce, gdzie mieszka najwięcej Polaków. Ogółem w całym kraju jest to od 144 do nawet 900 tysięcy takich osób.

Edward Swinurow, zdj.: Piotr Pogorzelski
Edward Swinurow, zdj.: Piotr Pogorzelski

Nauczyciel języka polskiego w Nowogrodzie Wołyńskim Edward Swinurow podkreśla, że przełomowym momentem w nowoczesnej historii tutejszych Polaków była budowa kościoła katolickiego. Zgodę na jego powstanie załatwiła tutejsza działaczka Jadwiga Jakubowska, która wysłała list do żony Michaiła Gorbaczowa, Raisy.

– Ona przekazała ten list za pośrednictwem konduktora pociągu jadącego do Moskwy, który miał go stamtąd wysłać. Pisma idącego z jakiegoś Nowogrodu nikt by nie przeczytał – zaznacza.

Przez pierwsze lata po odbudowie kościoła msze były odprawiane po polsku. Na początku XXI wieku zaczęto powoli przechodzić na ukraiński. Kościół katolicki odchodził od obrazu polskiego kościoła narodowego.

Wywiad
Iryna Starowojt: Wierzę, że Ukraińcy mają być z czego dumni
2021.08.18 11:53

Pod koniec lat ‘80 było jednak inaczej, co potwierdza też Jerzy Wójcicki, Polak z Winnicy, ale urodzony tuż przy granicy, w Sądowej Wiśni pod Lwowem. Przynależność do Kościoła dawała też okazję do wyjazdu do Polski, na przykład na spotkania oazowe.

Jerzy Wójcicki, zdj.: Piotr Pogorzelski
Jerzy Wójcicki, zdj.: Piotr Pogorzelski

To jednak nie wszystko. Na przełomie lat ‘80 i ‘90 dużą rolę odegrały polskie telewizja i radio, które można było odbierać za pomocą zwykłej anteny.

– Dzięki temu mieliśmy dostęp do zachodniej kultury. I to był kontrast w porównaniu z centralną Ukrainą, gdzie była kultura Biełych roz i innych hitów – mówi Wójcicki.

Program 1 Polskiego Radia docierał dzięki falom długim nawet do Nowogrodu Wołyńskiego, gdzie słuchał go Edward Swinurow. Poza tym, w miejscowych kioskach była polska prasa.

– Kupowałem Żołnierza Wolności, Trybunę, Przyjaciółkę, Płomyczek i tak się uczyłem. Poza tym prosiłem babcię, żeby uczyła mnie polskiego. Zresztą i tak w domu używaliśmy niektórych polskich słów, na przykład tęcza, czy poręcz – dodaje.

Wiadomości
Szef MSZ Ukrainy: założycielami Platformy Krymskiej zostaną 44 państwa i organizacje
2021.08.19 14:13

Język polski dawał też dostęp do ambitniejszej lektury niż Trybuna, czy Żołnierz Wolności. W ukraińskich miastach były księgarnie, w których można było kupić książki po polsku, często była to światowa literatura niedostępna ani po ukraińsku, ani po rosyjsku. Docent Iryna Starowojt z Ukraińskiego Instytutu Katolickiego we Lwowie zwraca uwagę, że znajomość polskiego już wtedy była oknem na świat dla wielu Ukraińców.

– We Lwowie były 2 polskie szkoły, ale połowa uczniów tam chodziła bo polski to był język kultury i niecenzurowanej literatury. To było okno do Europy. W ZSRR się mówiło: kurica nie ptica, Polsza nie zagranica. To nieprawda. Polska to już była zagranica. Była też przykładem do naśladowania. Wiedziano o Solidarności, o dysydentach. U nas takich rzeczy nie było – zaznacza.

Foto
Ukraina otrzymała szczepionki od Polski, Litwy i Grecji
2021.08.19 17:24

Ponad 30 lat od rozpadu ZSRR tego argumentu, że Polska to okno do Europy używa też Edward Swinurow, który w ten sposób zachęca swoich uczniów do nauki języka polskiego. Do Polski jest łatwo wyjechać, ponieważ jedną z największych zdobyczy rządów poprzedniego prezydenta Petra Poroszenki było, według Swinurowa, wprowadzenie ruchu bezwizowego z Unią Europejską. W dodatku bardzo popularne są studia w Polsce, które oprócz nauki na wolnych od korupcji uczelniach, dają też pozwolenie na pracę.

– Kiedyś wyjeżdżali najlepsi, a teraz jedzie każdy. Bo wie, że zapłaci, bez egzaminu dostanie się na uczelnię i jeszcze będzie mógł pracować – konstatuje Swinurow.

W szkole w Nowogrodzie Wołyńskim, w V klasie dzieci mogą wybrać niemiecki albo polski, jako drugi język obcy. Najczęściej wybierają właśnie polski. Chętnie uczą się też z polskich podręczników, które są lepsze od zapewnianych za darmo przez państwo ukraińskie.

Ogłoszenie o pracy w Polsce, Heniczesk, Ukraina, zdj.: Piotr Pogorzelski
Ogłoszenie o pracy w Polsce, Heniczesk, Ukraina, zdj.: Piotr Pogorzelski

Jerzy Wójcicki podkreśla, że Polska stała się dla wielu Ukraińców bardzo atrakcyjnym krajem nie tylko jako miejsce do nauki.

– To jest kraj, który zapewnia dobrą pracę, pozwala się łatwo asymilować, rozpocząć własny biznes. Wielu moich znajomych wyjechało do Polski, pozakładali biznesy, otrzymali tanie kredyty. Ten, kto chce żyć w Polsce, może zmienić swoje życie w łatwy sposób – dodaje.

Są jednak tacy, jak pochodzący z Chmielnickiego Serhij Tołstichin, aktywista, działacz polski, podróżnik i właściciel gospodarstwa agroturystycznego na Bakocie, który wrócił z Polski po studiach na Ukrainę. Przedstawia mi się, jako “Ukrainiec który kocha Polskę”.

Jego powrót miał związek z pomarańczową rewolucją pod koniec 2004 roku, kiedy uwierzył w możliwość szybkich zmian. Dopiero jednak kolejna rewolucja, godności, na przełomie 2013 i 2014 roku, zrealizowała, choćby częściowo te oczekiwania.

Serhij Tołstichin, zdj.: Piotr Pogorzelski
Serhij Tołstichin, zdj.: Piotr Pogorzelski

Za największe jej sukcesy uznaje reformę policji, która zlikwidowała korupcję na podstawowym poziomie, a także decentralizację i otwarcie europejskich rynków dla ukraińskiej produkcji.

– Jako podróżnik odwiedziłem 31 państw i kiedyś mylono Ukrainę z Rosją, teraz wszyscy wiedzą, że jesteśmy demokratyczni, chcemy do Unii Europejskiej i że prowadzimy wojnę z Rosją – podkreśla.

Jerzy Wójcicki wspomina, że w rewolucji godności brało udział wiele osób z polskimi korzeniami. W tym posiadaczy Karty Polaka, która ułatwiała im wyjazd do Polski. Postanowili jednak zostać. Później jechali na front, jak na przykład brat Jerzego, Jarosław.

– Dużo miejscowych Polaków, oczywiście nie wszyscy, poszło na wojnę, a wielu Ukraińców z miejscowości przygranicznych, którzy przedstawiali się jako wielcy patrioci, uciekało do Polski. Wiele znam osób polskiego pochodzenia, które walczyły m.in. w donieckim lotnisku – dodaje.

Jego zdaniem, przyczyna była bardzo prosta.

– Polacy byli chyba bardziej zmotywowani bo więcej się nacierpieli od Rosjan niż Ukraińcy. To tutaj były represje lat ‘30, gdy bycie Polakiem było równe byciu spisanym na straty: na zesłanie albo rozstrzelanie – dodaje.

Wiadomości
Biden będzie rozmawiał z Zełenskim w cztery oczy
2021.08.19 19:37

Na froncie stanęły zatem obok siebie osoby różnej narodowości.

– Każdy mówił, że jest Rosjaninem, Polakiem, Żydem, ale walczącym o ukraińską niepodległość, bo lepsza jest niepodległa Ukraina niż “luksusy” Białorusi, czy Rosji. Tani prąd, czy gaz się nie liczą. Ja jestem gotów płacić więcej – zaznacza Jerzy Wójcicki.

Temat wydarzeń na Białorusi cały czas przewija się w moich rozmowach na Ukrainie. Iryna Starowojt podkreśla, że Ukraińcy mają obowiązek wspierania Białorusinów w ich walce o demokrację. Tak, jak Polacy wspierali Ukrainę.

– Ja tu widzę ogromną pracę Jerzego Giedroycia, który zrobił wiele żeby przekonać Polaków, że żeby Polska była niezależna i bezpieczna Lwów musi pozostać ukraiński, a Wilno litewskie. To hasło “Za naszą i waszą wolność”, było dla mnie ogromną inspiracją i ono jest aktualne do dziś. Z Białorusinami mamy taką samą wojnę. Jeśli u nich będzie wolność, to będzie też u nas. Jeśli nie, to u nas też z czasem ona zniknie – podkreśla.

Taras Wozniak, zdj.: Piotr Pogorzelski
Taras Wozniak, zdj.: Piotr Pogorzelski

Lwowski intelektualista i redaktor naczelny opiniotwórczego magazynu Ї Taras Wozniak zaznacza, że Polska i Ukraina są skazane na współpracę, także ze względu na zagrożenie ze strony Rosji. Nawet jeśli czasem dochodzi do napięć między Warszawą i Kijowem.

– Oczywiście że są polityczne przegięcia. Czasem są idioci polityczni, których fala wynosi do elit władzy i szczególnie w pierwszym momencie bawią się w hipepatriotyzm i produkują hiperidiotyzm. Z czasem nawet oni przytomnieją i rozumieją, że Ukraina, Polska, Litwa i Rumunia to front, który przeciwstawia się reżimowi Putina. Już nawet Białoruś jest zmęczona tym reżimem. I racja stanu Polski polega na tym żeby mieć dobre stosunki z Ukrainą i nie bawić się w werbalne wojny, czyj jest Lwów, czy Wilno – podkreśla.

Prof. Myrosław Marynowycz, zdj.: Piotr Pogorzelski
Prof. Myrosław Marynowycz, zdj.: Piotr Pogorzelski

Prorektor Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego Myrosław Marynowycz zauważa, że stosunki polsko-ukraińskie są dobre wówczas, gdy dwa państwa myślą o przyszłości, a nie rozważają wydarzenia z przeszłości.

– Dla mnie najważniejsza jest chrześcijańska moralność. Istnieją przestępstwa komunistów, nazistów, Ukraińców i Polaków oraz wszystkich narodów, które się prześladowały i były narodowo-egoistyczne. Myślały na zasadzie win-lose. Ja chcę żyć według zasady win-win. Współpracując będziemy mieć więcej – tłumaczy.

Nie oznacza to oczywiście, że takie fakty, jak rzeź wołyńska mają być przemilczane.

– Musimy przyznać się do oczywistych faktów. Ukraińcy mają wziąć odpowiedzialność za początek czystki etnicznej, Polacy za wcześniejszą politykę wobec Ukraińców. Historia nie może być jednokolorowa. Nie może być tak, że Polacy i Ukraińcy przedstawiają się jako ofiary, a drugą stronę, jako zbrodniarzy. To są nieadekwatne wersje – podsumowuje.

Polskie napisy we Lwowie, zdj.: Piotr Pogorzelski
Polskie napisy we Lwowie, zdj.: Piotr Pogorzelski

Większość Ukraińców i Polaków żyje jednak nawet nie przyszłością, a teraźniejszością. We Lwowie coraz częściej na ścianach można zobaczyć napisy po polsku, które są odkrywane w czasie kolejnych remontów. Nikt nie stara się ich zamazać, a raczej traktuje, jak kolejną atrakcję turystyczną, która może przyciągnąć gości z Polski.

– To bardzo dobry znak. Jakby Ukraińcy ze Lwowa się bali, to by te znaki ścierali: nie daj Bóg ktoś zobaczy, że Lwów był częścią Polski – mówi profesor Marynowycz.

To istotne, bowiem temat ten w czasach radzieckich i tuż po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości był unikany. Polskość, czy znajomość polskiego w czasach ZSRR miała lekki odcień dysydencki.

– W 1991 roku, gdy Ukraina zdobyła niezależność, w pierwszej kolejności nawiązywano w kulturze i życiu codziennym do “babci Austrii”. I to było bezpieczne bo Austriacy na pewno nie pretendowali do Lwowa. Mało mówiono i mało było wiadomo o polskiej przeszłości miasta – dodaje.

Rok za rokiem zaczęło się to zmieniać. W 2005 roku otwarto lwowski Cmentarz Orląt, który został zniszczony przez władze radzieckie w latach ‘70. Teraz polska przeszłość miasta staje się po prostu zwykłą atrakcją turystyczną.

Wiadomości
Szef ukraińskiego MSZ: cieszy nerwowa reakcja Kremla na Platformę Krymską
2021.08.13 19:25

W polityce historycznej są jednak nie tylko podziały, ale też wspólne tendencje. Jedną z nich wymienia Jerzy Wójcicki.

– Łączy nas dekomunizacja i piętnowanie zbrodni komunistycznych. My już do tego dorośliśmy – dodaje.

Polska pozostaje wzorem dla wielu Ukraińców także jeśli chodzi o fundamentalną reformę ostatnich 30 lat: samorządową. Nie dziwi, że w tej sytuacji Polska jest na jednym z pierwszych miejsc wśród krajów, do których Ukraińcy odczuwają sympatię.

Piotr Pogorzelski/ belsat.eu

Aktualności