O nowych szykanach zastosowanych wobec Pawła Siewiarynca opowiedziała jego żona Wolha.
– Pawłowi Siewiaryncowi dołożyli jeszcze jeden „medal” – uznali za skłonnego do napadu na administrację – napisała w Facebooku.
Dlatego poruszając się poza celą więzień powinien być zawsze skuty kajdankami.
– Nic nieoczekiwanego, ale mało przyjemne – skomentowała to żona uwięzionego polityka opozycji.
Ujawniła też, że podczas kontroli, kiedy więźniowie muszą podać nazwisko i artykuł kodeksu karnego, jej mąż niezmiennie odpowiada „bezprawnie skazany Siewiaryniec”. Władze aresztu grożą mu za to karcerem, ale Wolha Siewiaryniec jest pewna, że nie złamie jego to woli.
Współprzewodniczący Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji Paweł Siewiaryniec został zatrzymany w czerwcu 2020 roku – na samym początku kampanii przed sierpniowymi wyborami prezydenckimi. Opozycjonistę oraz siedmioro aktywistów inicjatywy „Europejska Białoruś” oskarżono o organizację masowych zamieszek.
12 maja w Mohylewie zaczął się ich proces. Odbywa się za zamkniętymi drzwiami – na salę rozpraw nie wpuszczono nawet członków rodzin podsądnych.
Na początku maja Wolha Siewiaryniec informowała o nieludzkich warunkach, w jakich jej męża transportowano z aresztu w Mińsku do Mohylewa.
– Wieźli pociągiem w „stołypinowskim wagonie” całą noc z rękami w kajdankach. Koło 8 rano dostarczyli do aresztu w Mohylewie. Potem cały dzień przetrzymali w „szklance” (ciasne pomieszczenie tymczasowe, np. w samochodach-więźniarkach – belsat.eu). Dopiero pod wieczór przenieśli do celi – pisała.
W areszcie w Mińsku więzień większość swoich rzeczy i ponad 2 tys. listów, które nadesłano mu z wolności. Dlatego, że nie miał jak ich zabrać mają ręce skute kajdankami.Jak podejrzewa żona, jego rzeczy po prostu wyrzucono, bo nie pozwolono ich też przekazać rodzinie.
cez/belsat.eu