W epoce, gdy język białoruski uległ całkowitemu zniszczeniu i żadne dzieło literackie w tym języku nie ujrzało światła dziennego, każdy arystokrata władający językiem białoruskim był dla Białorusinów na wagę złota…
Rok 1837. Adam Mickiewicz stara się o stałą posadę w Collège de France, gdzie niebawem z jego ust padnie wiekopomny komplement gloryfikujący język białoruski. W tym samym czasie w Petersburgu ukazuje się trzytomowe dzieło pod tytułem „Poezje trzech braci Waleriana, Klemensa i Juliana, Białorusinów”. (Pierwszy tom wyszedł spod pióra Waleriana, autorem drugiego jest Klemens, trzeciego zaś Julian).
Bracia Grzymałowscy, podobnie jak Adam Mickiewicz, zachwycali się białoruskim folklorem. I chociaż ich twory poetyckie: zarówno umieszczone w książce, jak i te późniejsze, wydrukowane na łamach wileńskiego czasopisma Rubikon – wszystkie były pisane w języku polskim, były to jednak przekłady poetyckie białoruskich pieśni ludowych.
„Bracia Grzymałowscy zamierzają wyprowadzić swój białoruski dialekt z powszechnego zapomnienia – zbierając pieśni ludowe, wpatrują się w jego piękność i wyjątkowość.
Zachęcam do tego z całych mych sił tych młodych i pełnych najlepszych zamiarów ludzi. Niedawno napisałem do jednego z nich, nakreślając, jaka chwała go czeka, gdy położy kamień węgielny pod nowy nurt w literaturze słowiańskiej. Dziwna rzecz, ale nad tym dialektem dotąd nikt nie chciał się zadumać. Tyle guberni rozmawia w nim i jest on prawdziwą rubieżą między językami polskim i rosyjskim”.
Badaniami nad spuścizną literacką braci Grzymałowskich zajmowali się zarówno białoruscy, jak i polscy naukowcy. Największy wkład w badania wnieśli białoruski literaturoznawca, prof. Mikoła Chaustowicz oraz polska badaczka Dorota Samborska-Kukuć.
Poziom poetycki wierszy braci Grzymałowskich polska badaczka ocenia bardzo krytycznie, przy tym wspólnie z białoruskim kolegą podkreśla nadzwyczajnie pozytywny wkład w zachowanie białoruskiego folkloru.
Kim byli bracia Grzymałowscy, skąd pochodzi, gdzie mieszkali, czy posługiwały się językiem białoruskim ich dzieci?
„O ich losach wiemy niezbyt wiele” – pisze Mikoła Chaustowicz. Niewiele wiadomości w tym temacie posiada również Dorota Samborska-Kukuć.
Jest rok 1943 r. W okupowanej Warszawie inżynier Stanisław Grzymałowski – wnuk Waleriana regularnie zasiada przed maszyną do pisania, by pozostawić swoim córkom pamiętnik ze wspomnieniami o swojej rodzinie. W archiwum rodzinnym zachowało się prawie 500 stron maszynopisu, które dotąd nie trafiły jeszcze w ręce badaczy.
Biełsat jako pierwszy otrzymał dostęp do treści pamiętnika, z którego wiele można się dowiedzieć o losach trzech braci, którzy zaangażowali się w odrodzenia języka białoruskiego.
„Ród Grzymałowskich herbu Grzymała należy do jednego z najstarszych rodów w Polsce. Już w czasach Bolesława Śmiałego kroniki wspominały o niekończących się sporach między rycerzami herbu Grzymała i rycerzami herbu Nałęcz” – pisał Stanisław Grzymałowski.
Autor pamiętnika wiele uwagi poświęcił swojemu dziadkowi Walerianowi urodzonemu w 1815 roku, który był właścicielem majątku Grygorowszczyzna (obecnie znajduje się tam białorusko-łotewskie przejście graniczne), oraz folwarków Pundy i Kośkowce położonych nad brzegami Dźwiny. Majątek Julianów otrzymał w posagu od żony Adeli, córki barona Reyera. Wszystkie posiadłości znajdowały się na terenie byłego powiatu drysienskiego – obiecnie rejon Wierchniedwiński obwodu Witebskiego.
Julianow był ulubioną siedzibą Waleriana Grzymałowskiego, to tam mieszkał do końca swych dni. Wiadomo, że wspólnie z poetą, folklorystą i działaczem społecznym Ignacym Chropowieckim należał do zjazdu sędziów pokoju powiatu drysieńskiego. Żywo interesował się sadownictwem i gromadzeniem książek. Posiadał bibliotekę, która zdaniem Stanisława Grzymałowskiego, była jedną z najlepszych w okolicy. Walerian opanował rzemiosło introligatorskie i własnoręcznie wyrabiał skórzane okładki dla swoich zbiorów.
A tak wspomina Walerego inny jego wnuk – znany działacz PPS i żołnierz legionów, poeta – autor wiersza „Ta, co nie zginęła” Edward Słoński w swojej książce pt. „Drogi nieznane”: „W Julianowie mieszka dziadunio Walery. Głębokie, aż czarne od głębokości jezioro. Pałac stary w wieńcu czarnych, miękkich modrzewi. Ganek na grubych kolumnach, weranda długa, bardzo długa W starym pałacu są stare meble i stare lustra w złoconych ramach. Na lustrach matowe plamy – miejsca zapotniałe od oddechu pokoleń, które już odeszły. […].
Stary dziadunio Walery ma długą białą brodę i drobne żółte ręce, takie żółte, jak z wosku. Gabinet jego i dwa pokoje przyległe zastawione są szafami, pełnymi książek. Dziadunio siedzi w wygodnym fotelu za dużym biurkiem i pisze wiersze. […] Dzieje serc złamanych, miłości nieszczęśliwych i nadziei zawiedzionych przerymowuje po stokroć coraz misterniej i kunsztowniej, by potem recytować je zgromadzonym sąsiadom […].
Żyje stary dziadunio jak jakiś książę udzielny. Ma służbę liczną i wyszkoloną znakomicie. Stary Marcin podaje do stołu w białych nicianych rękawiczkach”.
Walerian Grzymałowski przeżył całe swe życie w szczęśliwym małżeństwie. Miał dwóch synów Jana i Eliasza (ojca autora pamiętnika) i cztery córki Marylę, Monikę (matkę Edwarda Słońskiego) oraz Adelę i Natalię. Synowie ukończyli Politechnikę w Rydze, starszy Jan bardzo dobrze mówił po białorusku i był uzdolniony muzycznie. Po ukończeniu nauki nie podjął jednak pracy w wyuczonym zawodzie, tylko powrócił do Julianowa, gdzie zajmował się zarządzaniem majątku. Po wybuchu rewolucji bolszewickiej wyjechał do Dyneburga, gdzie wkrótce zmarł.
Ojciec autora pamiętnika pracował jako wysoki urzędnik państwowy w Moskwie i Odessie – w 1912 r. powrócił do Julianowa, który przypadł mu w spadku. Nie zdążył się nim jednak nacieszyć – niedługo potem niespodziewanie umarł we śnie.
Drugi z braci literatów Klemens nie posiadał potomstwa. Był w związku małżeńskim z Natalia Hryniewicką. (Według Doroty Samborskiej-Kukuć był właścicielem majątku Otroszki znajdującego się w okolicach Brasławia. W majątku mieszkała również jego siostra Kazimiera, która w młodości zakochała się w uczestniku Powstania Styczniowego. Po jego śmierci (został stracony) nigdy nie wyszła za mąż. Gdy Klemens owdowiał to wspólnie z siostrą przenieśli się do Julianowa.
Najmłodszy z braci Julian ukończył Uniwersytet Dorpacki (obecnie Tartuski), jakiś czas mieszkał w Turcji i ożenił się z Teklą Domeyko, która urodziła mu trzech synów: Władysława, Józefa i Bolesława. Posiadał majątek Nacza w okolicach Połocka. Był pasjonatem literatury współczesnej, przede wszystkim francuskiej i biegle posługiwał się językiem francuskim.
Syn jego Władysław, będąc nauczycielem w Julianowie, ułożył popularny w tamtych czasach podręcznik historii Polski oraz stworzył przeznaczoną dla młodzieży adaptację literacką arcydzieł historycznych autorstwa Henryka Sienkiewicza „Ogniem i Mieczem”, „Potom” oraz „Pan Wołodyjowski”.
Dobrze zapowiadającemu się Józefowi karierę popsuł zbyt gwałtowny temperament. Po śmierci ojca sprzedał majątek i wyjechał do Baku, gdzie został nauczycielem języka francuskiego. Najmłodszy zaś syn Bolesław po ukończeniu Politechniki w Rydze ożenił się i miał dwie córki.
Autor pamiętnika Stanisław Grzymałowski większość dzieciństwa spędził w Odessie, dokąd jego rodzina przeniosła się z uwagi na chorobę nerek matki. Na Białoruś przyjeżdżał, by odwiedzić krewnych, na początku razem z rodzicami – potem już samodzielnie. Każdą ze swych podróży szczegółowo opisał w swoich wspomnieniach.
Oto sentymentalna podróż śladem białoruskiej historii. „Pragnę teraz opisać historię rodzinnego kraju mojego ojca. Majątki: Julianów, Grygorowszczyzna, Kośkowce, Zapasiszki i Sawejki znajdowały się w guberni witebskiej, a więc na Białorusi. Białoruś stanowiła część Litwy, a wobec tego losy obu ziem bardzo się przeplatały. Po Unii Lubelskiej wpływy polskie tu i tam zyskują na sile. Język białoruski, który w tamtym okresie był językiem urzędowym – zostaje wkrótce zastąpiony przez język polski. Od początku XVIII w. Białoruś razem z Litwą staje się ziemią polską. Kulturalnie i politycznie są to Polskie Kresy. Po pierwszym rozbiorze prawie cała Białoruś przechodzi pod panowanie Rosji, po trzecim zaś ten sam los spotkał i Litwę. Początkowo litewskie ziemie nazywano gubernią litewską, a białoruskie zaś gubernią białoruską. Później jednak z obu tych ziem utworzono szereg guberni: wileńską, witebską, mohylewską, całość zaś nazwano „Siewiero-Zapadnyj Kraj” (Krajem Północno-Zachodnim – red.). W okresie powstań Listopadowego i Styczniowego udział w ruchu wolnościowym, a młodzież tłumnie garnie się do walki z najeźdźcą”.
Stanisław Grzymałowski pisał o masowym analfabetyzmie wśród ówczesnych Białorusinów, ich pobożności i o biedzie, przyczyną której była, jego daniem, nieurodzajna ziemia. Wśród miejscowej szlachty zauważał bardzo mocne wpływy rosyjskie.
Inga Astraucowa/Karolina Rusinowicz/Jakub Biernat/Biełsat