Białoruski student informatyki został dziś skazany za ciśnięcie kamieniem w stronę milicjantów pacyfikujących protest. Chłopak jest krótkowidzem i nie wie nawet, czy kamień doleciał. Świadkowie i poszkodowani nie rozpoznali go jako napastnika.
Iwan Dacyszyn jest studentem czwartego roku Wydziału Radiofizyki i Technologii Komputerowych Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego. W nocy z 11 na 12 sierpnia był z przyjaciółmi w okolicach rzeźby żubra na prospekcie Dzierżyńskiego w Mińsku, gdy milicja przyjechała rozpędzić zgromadzenie. Wtedy tłum zaczął rzucać w funkcjonariuszy kamieniami, by uniemożliwić im zatrzymywanie ludzi. Iwan przyznał się w sądzie, że on także rzucił kamień, ze względu na wadę wzroku nie wie jednak, czy trafił. Przeprosił też za swój czyn.
Prokuratura zakwalifikowała jego działanie jako udział w masowych zamieszkach (cz. 2 art. 293 KK) i zarządała czterech lat pozbawienia wolności.
W charakterze poszkodowanych przed sądem stanęli Ilia Szalik i Uładzisłau Dubkou, milicjanci uczestniczący w akcji pacyfikowania zgromadzenia pod rzeźbą żubra. Według nich doszło do utarczki słownej z agresywnie nastawionym młodym człowiekiem – gdy usiłowali go zatrzymać, poleciały w nich kamienie. Funkcjonariusze uciekli do autobusu, w którym demonstranci wybili szyby. Jeden z milicjantów stracił też ząb. Straty przewoźnika wyceniono na 340 rubli białoruskich – 508 złotych.
Poszkodowani zeznali przed sądem, że Iwan Daciszyn nie jest mężczyzną, którego usiłowali zatrzymać, a rzucających kamieniami nie widzieli. Mundurowi oświadczyli, że nie mają pretensji do studenta.
Na świadka powołano kierowcę autobusu, którym milicja przyjechała na miejsce. Mężczyzna zeznał, że funkcjonariusze wprost z samochodu i bez ostrzeżenia rzucili się na zgromadzonych i zaczęli ich zatrzymywać. Według niego na miejscu było wtedy około 2 tysięcy demonstrantów. Wcześniej świadek podpisał zeznania, z których wynikało, że tłum był agresywny. W sądzie zaprzeczył temu jednak.
Za Iwanem Daciszynem wstawili się w sądzie jego 65-letni sąsiad oraz zastępca dziekana wydziału, na którym studiuje zatrzymany.
Ostatecznie sąd skazał studenta na cztery lata ciężkiej kolonii karnej.
pj/belsat.eu