Ihar Iliasz skomentował wyrok w sprawie jego żony Kaciaryny Andrejewej – dziennikarki Biełsatu oraz Darii Czulcowej – operatorki naszej telewizji. Obie skazano dziś na 2 lata kolonii karnej.
– To nie są po prostu represje. To akt terroru mający na celu zastraszenie społeczności dziennikarskiej. Nazywajmy rzeczy po imieniu: przeciwko nam jest prowadzona wojna – uważa Iliasz, będący również dziennikarzem Biełsatu.
Przypomniał on, że ta wojna zaczęła się nie teraz, ale niezależne media był prześladowane w ciągu wszystkich 27 lat dyktatury Alaksandra Łukaszenki. Teraz jednak mowa o wojnie „eksterminacyjnej”, ponieważ wolna prasa jest obecnie nie tylko niepotrzebna władzom, ale w ogóle nie powinna istnieć na Białorusi.
Dziennikarz odpowiedział też na pytanie, co można teraz zrobić dla Kaci i Daszy i co w ogóle robić w tej sytuacji.
– Powinniśmy zacisnąć zęby i wykonywać swoje obowiązki zawodowe. Tu i teraz – przekonuje mąż skazanej reporterki. – Wypowiedzieli nam wojnę, bo strasznie boją się prawdy, boją się faktów. To znaczy, że nasza odpowiedź powinna być jedna: jeszcze więcej prawdy, jeszcze więcej faktów.
Iliasz zapewnił, że miejsce dziennikarzy nie jest za kratami, ponieważ oni mają czyste sumienie. Dlatego też nigdy się nie poddadzą.
– Toczymy wojnę o ludzką godność, o prawo do uprawiania ukochanego zajęcia. I o wolność. O wolność Kaci, Daszy i całej Białorusi – napisał Ihar Iliasz.
cez/belsat.eu