17 września: białoruski dzień konfliktu narodowego

Wbrew intencjom białoruskiej władzy 17 września to nie dzień jedności narodowej, tylko dzień konfliktu narodowego, pustki i lęku Łukaszenki. Przez ponad ćwierć wieku rządów nie wypracował innej idei, niż nawiązanie do najbardziej paskudnej karty historii nie białoruskiej, ale imperialnej, rosyjskiej.

W orędziu noworocznym Alaksandr Łukaszenka ogłosił, że 2021 będzie rokiem pojednania narodowego. Powtórzył to hasło w lutym, w czasie zjazdu ludowego. Można było przypuszczać, że ma na myśli próbę odgórnego zadekretowania końca protestów i powrotu do „normalności”. Czyli w optyce Łukaszenki, do stanu sprzed 9 sierpnia 2020r. Samo ogłoszenie to było za mało. Potrzebny był symbol. Dlatego władze w Mińsku uznały 17 września za święto jedności narodowej. W dzień radzieckiej inwazji na II Rzeczpospolitą, kiedy dla milionów Polaków, ale i Białorusinów zaczął się koszmar stalinowskich represji. Ten wybór mówi wiele o stanie państwa Łukaszenki, jego emocjach, a także prognozuje politykę reżimu w przyszłości. Jedno jest pewne, akurat od jedności narodowej ta polityka będzie bardzo daleka.

Wielki historyk

Jeśli w ogóle można mówić o polityce historycznej Łukaszenki, to bardzo długo była ona schizofreniczna. Oparta o radziecką szkołę historyczną. Na Białorusi w znacznie większym stopniu niż w Rosji, gloryfikowano czasy ZSRR i zacierano niechlubne karty historii związane z czasami stalinowskimi. Czasami nawet nie zacierano, tylko służyły do nękania przeciwników politycznych: opozycji niepodległościowej, czy białoruskich Polaków. Doskonałym obrazkiem jest znajdująca się przy ulicach Dzierżyńskiego i 17 września siedziba Związku Polaków w Grodnie. Data 17 września 1939 r. zawsze była traktowana przez Łukaszenkę, jako element mitu założycielskiego Białorusi. Chełpiący się często swoim wykształceniem historycznym (studiował na wydziale historycznym uczelni pedagogicznej, partyjnej w Mohylewie) Łukaszenka, widział historię XX wieku prosto: w 1939 nastąpiło wyzwolenie zachodniej Białorusi spod polskiej okupacji i powstała współczesna Białoruś, jako część wielkiego, rosyjskiego projektu imperialnego.

Historia
Czy 17 września stanie się dla Białorusinów Dniem Jedności Narodowej?
2021.09.17 08:10

Prawdą jest również, że czasem Łukaszenka miał przebłyski białoruskiego, niepodległościowego patriotyzmu. Zwykle wtedy, kiedy potrzebował jakiegoś gestu wobec Rosji, bo akurat targował się zażarcie o ceny gazu, ropy i kredyty. Wtedy zarządzał „białorutenizację” kultury i aparat administracyjny nieśmiało nawiązywał do pierwszej, białoruskiej niepodległości z 1918 r. Tego typu refleksy białoruskiej świadomości bywały jednak niezwykle słabe i rzadkie. Zwykle towarzyszyło im dość szybkie odbicie i zanurzenie w klasyczną, prawomyślną, radziecką ideologię. Jak wtedy, kiedy w maju 2019 r. Łukaszenka odwiedził masowe groby ofiar stalinowskich w Kuropatach. Głównie po to, by zarządzić usuwanie stawianych tam krzyży i posadzenie drzew.

– Niedopuszczalne jest, by ktoś tu coś robił bez zgody. Przecież to demonstracja polityczna. To jest komuś potrzebne. Niech sobie przychodzą, modlą się, kwiatki postawią i pójdą, nie przeszkadzając tym ludziom – powiedział wtedy w Kuropatach Łukaszenka.

„Ci” ludzie to ofiary NKWD. Ale już czemu nimi się stali, i kim byli nie tłumaczył ani ówczesny prezydent, ani jego media. Uciekanie od analizowania wydarzeń okresu stalinowskiego było kanonem łukaszenkowskiej narracji. Było w niej miejsce jedynie na wielkie zwycięstwo w wojnie, zjednoczenie Białorusi i powojenną odbudowę. Z perwersyjnym upodobaniem białoruskie władze chłostały niepodległościową opozycję, Polaków i Polskę odrzucaniem próśb o upamiętnianie zbrodni stalinowskich, gloryfikacją radzieckiej przeszłości, czy blokowaniem współpracy z polskimi historykami. Zwykle złośliwości nie wykraczały poza pewien kanon i często były spójne z tym, czy Łukaszenka akurat naciskał na Zachód, czy się do niego przymilał. Polityka ta napędzała się siłą inercji schedy po ZSRR, oraz ukształtowanej w epoce Breżniewa mentalności przywódcy z Mińska. W ubiegłym roku wszystko się jednak zmieniło.

Ideologia użytkowa

Upatrywanie w gloryfikacji 17 września jakiejś przemyślanej strategii i budowanej zwykle przez reżimy autorytarne spójnej i nowej ideologii jest błędne. Ulepioną z postradzieckich sentymentów i symboliki, oraz nawiązań do imperialnej, carskiej przeszłości ideologię państwową zbudował Władimir Putin. Choć i w Rosji swego czasu Borys Jelcyn ogłaszał konkurs na „ideologię państwową”, z czego kpił Łukaszenka. Przywódca z Mińska nie miał wtedy, w latach 90., problemu. Po prostu przejął lekko tylko zmodyfikowaną radziecką symbolikę, historię, kulturę i styl uprawiania polityki. Nie bawił się w budowanie czegoś nowego. Długo to wystarczało.

Wiadomości
Rocznica 17 września 1939 r. białoruskim Dniem Jedności Narodowej? Władze konsultują z narodem
2021.03.01 15:32

Aż przyszedł kryzys 2020 r., masowe protesty pod biało-czerwono-białymi flagami. Łukaszence objawił się konkretny wróg, również w polityce symbolicznej i historycznej. To patriotyczna opozycja, niepodległościowa symbolika i wspierająca protesty Polska, oraz Litwa. Zaczęło się polowanie na biało-czerwono-białe barwy, niszczenie pomalowanych w te kolory bałwanów na śniegu, ściąganie flag z balkonów i areszty za flagi.

– Mówię otwarcie, że to faszystowska symbolika. Kto wysunął to pytanie na referendum? Wasz pokorny sługa – mówił w listopadzie ubiegłego roku Łukaszenka, nawiązując do referendum z 1995r., w którym odrzucono biało-czerwono-białą flagę zastępując ją dzisiejszą mutacją dawnej symboliki radzieckiej Białorusi.

Porównanie z faszyzmem jest już najbardziej skrajną, ale i najbardziej przemawiającą do wyobraźni na Białorusi metaforą. Z faszyzmem się walczy, jak walczyli dziadowie – taki jest wniosek, kierując się łukaszenkowską logiką. Wroga określono, kiedy władze uznały 17 września, za dzień jedności narodowej.

Jesteśmy „my”, skupieni wokół Łukaszenki Białorusini. Zjednoczeni, tak jak nas zjednoczył Stalin w 1939 r. I „oni” – służący wrogom z Polski, która okupowała wtedy część Białorusi i chciałaby nadal okupować. Taka jest absurdalna wykładnia ideologii Łukaszenki. Jest to oczywiście ideologia wykluczająca, a nie jednocząca. Protesty pokazały, że miliony Białorusinów są wykluczone. „Dzień jedności” to również przekaz dla Polski. Utrzymany w duchu ostatnich wynurzeń Łukaszenki, wg. których Warszawa wtrąca się w wewnętrzne sprawy Białorusi i zamierza obalić jej władze. Łukaszenkowscy historycy i propaganda dorzucają do tego stare tezy o zbrodniach Polaków na Białorusinach w czasie II wojny światowej.

17 września ma również symbolizować zjednoczenie przeciw wrogowi zewnętrznemu. W tym przypadku, Polsce. Nadal nie jest to jednak spójna ideologia, ani coś, czym Łukaszenka rzeczywiście zjednoczy Białorusinów. Większość z nich po prostu nie widzi w Polsce zagrożenia. Dla tak wielu z nich data 17 września jest bolesna. Tymczasem przez ponad ćwierć wieku rządów Łukaszence nie przyszło do głowy nic więcej, co posłużyłoby do opisu współczesnego świata, niż to, co zapamiętał ze szkoły w Mohylewie z pierwszej połowy lat 70.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w dziale “Opinie”

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności