Profesor Alaksandr Smalanczuk: wojna nie skończyła się dla Białorusinów zwycięstwem


Alaksandr Smalanczuk, zdj.: Biełsat

W zeszłym tygodniu grodzieńskie władze zamknęły działające w tym mieście od 2016 roku Centrum Życia Miejskiego. Formalnie powodem zamknięcia było to, że w marcu na wystawie obrazów Alesia Puszkina pokazano portret antysowieckiego partyzanta Jauhiena Żychara ps. Auhien. Wystawienie obrazu miało być “rehabilitacją nazizmu”.

O tym, jakie znaczenie miało Centrum dla Grodna, jakie jest podejście Białorusinów do II wojny światowej i radzieckiej agresji 17 września, dziennikarz Biełsatu Piotr Pogorzelski rozmawiał w swoim podcaście Po prostu Wschód z mieszkającym w Grodnie profesorem Instytutu Slawistyki PAN Alaksandrem Smalanczukiem.

– Jakie znaczenie miało Centrum Życia Miejskiego dla mieszkańców Grodna i dla miejscowej inteligencji?

– To centrum miało ogromne znaczenie dla Grodna. W ciągu 5 lat stało się ono prawdziwym centrum życia kulturalnego, nieoficjalnej kultury białoruskiej. Odbywały się tam promocje książek, festiwale, konferencje, dyskusje.

Gdy ono powstało, to miałem wątpliwości co do nazwy, ale wkrótce zrozumiałem, że to jest naprawdę centrum życia społecznego i kulturalnego Grodna.

Decyzja sądu to mocny cios w życie kulturalne Grodna. Ale to nie koniec i będziemy walczyć o to centrum. Na pewno powstanie jakaś placówka dla wymiany myśli, do prowadzenia działalności kulturalnej.

Wiadomości
Centrum Życia Miejskiego w Grodnie zlikwidowane
2021.05.12 18:08

– Pretekstem była wystawa Alesia Puszkina, na którym pojawił się obraz przedstawiający antyradzieckiego partyzanta Jauhiena Żychara. Rozumiem, że ten okres i tego rodzaju działania są oceniane przez władze jednoznacznie negatywnie?

– To był tylko pretekst, bo prawdziwą przyczyną jest chęć zniszczenia placówki, która pozostawała poza kontrolą władz miejskich i ideologów państwowych.

Jeśli chodzi o walkę antyradziecką po II wojnie światowej, to w ostatnich latach władze, ideologowie oraz ci historycy, którzy pracują de facto jako ideologowie, a nie naukowcy, próbują pokazać walkę antyradziecką po wojnie jako związaną z okupacją nazistowską i okresem II wojny światowej. Choć to był zupełnie inny czas.

Kiedy prowadzę badania z zakresu historii mówionej, “oral history”, to widzę, że ludność Białorusi, szczególnie zachodniej, nie akceptowała władzy radzieckiej.

Jednak w sytuacji, gdy Białoruś była zniszczona przez lata okupacji niemieckiej i partyzantki, dość trudno było znaleźć możliwości takiej walki przeciwko “drugim Sowietom” (tak określa się okres przyjścia władzy radzieckiej po II wojnie światowej, okres 1939-41 to “pierwsi Sowieci”) . Choć niektórzy znajdowali takie możliwości i walczyli.

Stosunek dzisiejszej władzy do walki antyradzieckiej po wojnie to niemal powrót do koncepcji radzieckiej okresu stalinowskiego.

Aktualizacja
Prokuratura Białorusi chce karać weteranów Armii Krajowej
2021.05.17 09:09

– Z tego co pan mówi wynika, że nie ma szans żeby prowadzić badania naukowe nad tym okresem?

– W pewnym ograniczonym zakresie jest to możliwe. Na uniwersytetach są wykłady poświęcone historii mówionej, ale to najczęściej nie prowadzi do działalności praktycznej.

Mamy Białoruskie Archiwum Historii Mówionej, który działa online, wydajemy też książki, organizujemy konferencje, prowadzimy badania poświęcone stosunkowi Białorusinów do najważniejszych wydarzeń XX wieku. I on bardzo się różni od pozycji ideologów państwowych, koncepcji radzieckiej.

– Pakt Ribbentrop-Mołotow i jego tajny protokół nie jest chyba powszechnie znany?

– Nie. O nim się mówi. Nawet jest o tym mowa w podręcznikach. W czasach radzieckich tajny protokół był okryty milczeniem. A teraz się mówi, że to był… dobry krok, bo pomógł Stalinowi opóźnić początek agresji na ZSRR. To jest oceniane pozytywnie w podręcznikach.

W pracach naukowych jest inaczej. Można nawet mówić o pewnej dyskusji i całkiem innym podejściu, jako do wydarzenia dyplomatycznego i politycznego, które doprowadziło do wojny. Ale o tym piszą raczej ci historycy, którzy nie pracują w instytucjach państwowych.

Wiadomości
W szkole pod Moskwą odbyła się defilada dzieci z zabawkową bronią
2021.05.15 13:38

– To chyba się przekłada na obchody Dnia Zwycięstwa. Tam nie ma miejsca na głębszą refleksję.

– To są ciężkie dni dla mnie.

9-10 maja to taki prawdziwy szał komunistyczny. Propagandy o zwycięstwie w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej i o tym, że wyłącznie Związek Radziecki zwyciężył.

Ale muszę powiedzieć, ze jest już pewien dystans ludzi wobec tego, co pokazuje się i mówi w telewizji.

Był okres lat ‘90 i na początku XXI wieku, gdy była możliwość upowszechniania innej wiedzy o tych wydarzeniach. Poza tym jest jeszcze pamięć rodzinna, pokoleniowa, którą się zajmuję. To wszystko, co jest przekazywane w rodzinach. Stąd, na przykład, ludzie są krytycznie nastawieni do partyzantki radzieckiej.

Wiadomości
„Tego nam nie odbiorą, to jest na zawsze”. Jak na kartach historii Grodna zapisało się Centrum Życia Miejskiego
2021.05.13 10:27

Może w szkołach ta propaganda brzmi bezrefleksyjnie. Ale w rozmowach ludzi, w ich wspomnieniach, jest krytyczne podejście. Mówi się otwarcie, że te akcje odwetowe Niemców były często prowokowane przez partyzantów radzieckich, którym nie chodziło o życie zwykłych ludzi. Chodziło o walkę i wykonanie rozkazów z Kremla.

Można powiedzieć, że na Białorusi istnieją różne pamięci o tej wojnie. Jedna jest oficjalna, że to sukces władz komunistycznych, gdzie pomija się fakt, że ZSRR był częścią koalicji antyhitlerowskiej. A z drugiej strony pamięć ludzi, która jest jednoznaczna, że to straszna tragedia.

W czasie moich ekspedycji i badań terenowych, w pewnym momencie zauważyłem, że w ogóle ludzie nie rozumieją, że było jakieś zwycięstwo. Ta wojna nie skończyła się dla Białorusinów zwycięstwem. To była tragedia. W maju 1945 roku ludzie podchodzili ze spokojem mówiąc, że jest “koniec wojny, to bardzo dobrze”. Nie było mowy o tym, że “my zwyciężyliśmy w wojnie”. Można powiedzieć, że zwycięstwo w wojnie zostało skradzione ludziom. Nie rozumieli tego zwycięstwa. Czy coś zmieniło się w ich życiu na lepsze?

Na Białorusi Zachodniej zaczęła się przymusowa kolektywizacja, a w całym kraju represje. To nie było zwycięstwo i jego nie ma w pamięci ludzi, którzy to przeżyli.

Analiza
Ukarać za cokolwiek. Reżim w Mińsku wprowadza nowe represyjne ustawy
2021.05.16 15:52

– Ale przecież skończyła się brutalna i krwawa okupacja hitlerowska.

– Tak. Ale od razu zaczęły się represje. Ostatnia masowa deportacja ludności z zachodniej Białorusi była w 1952 roku. Jauhien Żychar to była odpowiedź na działania “drugich Sowietów”. Dla wielu ludzi trwała wojna.

– Władze w Mińsku starają się odchodzić od tych sposobów upamiętnienia wojny, które proponuje Moskwa. Chodzi o wstążki świętego Jerzego, czy Nieśmiertelny Pułk.

– Tak, ale to tylko pozorne. Bo oni zrobią coś podobnego, ale na swój białoruski ład. Żeby nie było wstążek świętego Jerzego, wymyślono kwiat jabłoni. Ale polityka jest podobna.

Choć nawet tutaj rzeczywiście jest dystans. Alaksandr Łukaszenka nie chce żeby mówiono tylko o zwycięstwie narodu radzieckiego i partii komunistycznej, a chce mówić o białoruskim aspekcie.

Wiadomości
Prezes Związku Polaków na Białorusi zostanie w areszcie do października?
2021.05.14 08:46

– Jakie jest oficjalne podejście do 17 września 1939 roku. Ile zostało z tego, jak mówiono o tym w czasach radzieckich, o “złotym wrześniu”?

– Można powiedzieć, że na Białorusi trwa dyskusja.

Przy czym, jeśli analizować pozycję państwa w ostatnich latach, to nie było żadnej wzmianki o tym święcie, kiedy była 60. i 70. rocznica. Państwo nie wie, co z tym robić.

I dopiero wydarzenia zeszłego roku, białoruska rewolucja, spowodowały falę antyzachodniej propagandy, przede wszystkim antypolskiej i antylitewskiej.

Wiadomości
Białoruscy wojskowi straszą Polską, Litwą i NATO
2020.12.07 08:51

Jeśli mówić o pamięci ludzi, to lata 1939-41 to raczej też jest tragedia. Chociaż ci, z którymi rozmawialiśmy i którzy mieszkali daleko od granicy ryskiej, polsko- radzieckiej, wspominali, że na początku z kwiatami witali Armię Czerwoną. To było przede wszystkim tam, gdzie działała Komunistyczna Partia Białorusi Zachodniej. Tam gdzie jej nie było, to nie było żadnego powitania.

Ludzie, którzy mieszkali wzdłuż granicy ryskiej, bardzo dobrze wiedzieli, jak żyje się po wschodniej stronie, że nie ma tam żadnego raju radzieckiego. Nikt nie witał Armii Czerwonej, nikt nie wychodził z kwiatami. Oni rozumieli, że przyjdzie inna władza, całkiem nieludzka.

Na ludzi, którzy mieszkali dalej od granicy, ta propaganda radziecka działała dość efektywnie. Wierzyli, że coś się zmieni na lepsze. Ale z moich badań wynika, że już w październiku zaczęli rozumieć, że oczekiwali na lepszych Rosjan, a przyszli całkiem inni Rosjanie. Ta władza pozwalała, a nawet prowokowała mordy przeciwko ziemianom, leśniczym, rabunki majątków. Takie rzeczy, których ludzie nie rozumieli. Rozczarowanie nastąpiło szybko.

Można powiedzieć, że w roku 1940-41 ludzie czekali na zmianę polityczną. Niektórzy spodziewali się, że może Polska wróci. Choć w okresie międzywojennym ludziom nie najlepiej się mieszkało w tym państwie. Było takie odczucie, że Białorusini to obywatele drugiej kategorii. Ale Białoruś Zachodnia została uratowana przed represjami stalinowskimi w okresie międzywojennym. Ale oni oczekiwali później zmian, nawet powrotu władzy polskiej. W 1941 roku ta władza się zmieniła, tyle że przyszli Niemcy, zaczął się straszny okres okupacji niemieckiej.

Rozczarowanie to główny temat wspomnień o tych pierwszych Sowietach.

Wiadomości
Prokurator generalny Białorusi widzi “brunatną zarazę” w sąsiednich krajach
2021.05.16 10:49

– W ostatnim czasie władze w Mińsku zaczynają mówić, że 17 września powinien być świętem, Dniem Zjednoczenia, jak za Związku Radzieckiego. Czy to są tylko puste zapowiedzi?

– To ma martwy wymiar dziś. Kiedyś rozmawiałem z ludźmi w różnym wieku i pytałem, czy rozumieją to, co było napisane na radzieckich pomnikach upamiętniających 17 września. Tam była mowa o wyzwoleniu, o pańskim ucisku, ale ludzie nie rozumieli o co chodzi. W tej pamięci Białorusinów, którzy przeżyli XX wiek, to nie aspekty narodowe są na pierwszym planie, raczej społeczne. Dla tych Białorusinów, którzy żyli zwykłym życiem na wsi, czy w mieście, państwo polskie było jedynym, które znali. W 1939 roku dość wielu Białorusinów poszło do Wojska Polskiego, żeby walczyć przeciwko Niemcom.

Myślę, że jeśli władze spróbują zrobić święto 17 września, to nic z tego nie wyjdzie. Można zmuszać ludzi, zganiać, głównie uczniów na apele i uroczystości, ale to nie ma odbicia w ludzkiej pamięci.

Jeszcze raz podkreślę: 17 września i w ogóle pamięć o wojnie, to pamięć o tragedii. To dla władzy radzieckiej i dzisiejszej była pamięć o zwycięstwie, a dla ludzi pamięć o tragedii.

Wiadomości
Rocznica 17 września 1939 r. białoruskim Dniem Jedności Narodowej? Władze konsultują z narodem
2021.03.01 15:32

We wspomnieniach ludzi zawsze dominuje jedna główna myśl, że wojna nie może być środkiem do rozwiązania problemów. Raczej dominują ogólnoludzkie wartości w tych wspomnieniach i przykazania Boże.

Z profesorem Alaksandrem Smalanczukiem rozmawiał Piotr Pogorzelski. Jest to tekstowa wersja wywiadu, który ukazał się w podcaście “Po prostu Wschód” w piątek 14 maja 2021 r. i został udostępniony belsat.eu przez autora.

W połowie miesiąca nakładem Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia ukaże się polska wersja książki profesora Alaksandra Smalanczuka “Za pierwszych Sowietów. Polsko-białoruskie pogranicze 1939–1941 w relacjach mówionych mieszkańców Białorusi”.

pp/belsat.eu

Aktualności