Trzej europejscy posłańcy jadą do Kijowa

Przywódcy Francji, Niemiec i Włoch mogliby przyspieszyć zakończenie wojny na Ukrainie. Gdyby zamiast apeli o ustępstwa wobec Rosji, mocniej i jednoznacznie wspierali Kijów.

Do Kijowa przybyć mają Emmanuel Macron, Olaf Scholz i Mario Draghi. Według mediów, przyjechać mają w czwartek 16 czerwca. Przywódcy trzech najsilniejszych państw europejskich pojadą do zaatakowanej przez Rosję Ukrainy po raz pierwszy. Będzie to jedna z najważniejszych i zarazem najtrudniejszych wizyt u Wołodymyra Zełenskiego. W Kijowie pojawią się bowiem przywódcy trzech arcyważnych państw dla architektury bezpieczeństwa w Europie i wsparcia Ukrainy. A zarazem trzech państw, które w różny sposób dystansowały się od pomocy militarnej dla Ukrainy, albo forsowały tzw. kompromisowe modele zakończenia wojny. Takie, które sprowadzały się do uznania ustępstw wobec Rosji. Lub hamowały proces wprowadzania sankcji wobec Rosji.

Jednym słowem, liderzy państw, które uważają, że Rosji nie należy pokonać i wypchnąć jej wojska z Ukrainy, tylko dojść z nią do porozumienia, nawet kosztem ukraińskiego terytorium. Te koncepcje są inne w przypadku Francji, Niemiec i Włoch, ale liderzy, elity polityczne i biznesowe każdego z tych państw dość jednoznacznie sugerują, że porozumienie polityczne i współpraca gospodarcza z Rosją jest dla nich ważna i nie chcą jej skreślać. Takie są również poglądy znacznej części społeczeństwa w każdym z tych państw. Stanowisko to stoi w sprzeczności z dotychczasową polityką Zełenskiego i wprowadzenie forsowanych, zwłaszcza przez Berlin i Paryż, pomysłów kompromisowych skończyłoby się polityczną katastrofą dla Zełeńskiego i klęską Ukrainy. Co gorsze, byłyby kolejnym precedensem dającym Władimirowi Putinowi otwartą drogę do następnych agresji i np. niszczenia ukraińskiej państwowości oraz działań wobec innych państw.

Wiadomości
Politico: Francja, Niemcy i Włochy chcą uniknąć upokorzenia Rosji, nawet kosztem ukraińskiego terytorium
2022.05.17 12:12

Trzej tenorzy

Z socjaldemokratycznym kanclerzem Niemiec Kijów wiązał początkowo duże nadzieje. Olaf Scholz zaczął rządy kanclerskie w grudniu ubiegłego roku i od razu dostał najpoważniejszy kryzys w historii powojennej Europy: najpierw rosyjską presję, a potem atak na Ukrainę. Oczekiwania wiązały się z młodą, lewicowo-zieloną ekipą, o której wielu ekspertów mówiło, że odetnie się od współpracy gospodarczej z Rosją i kunktatorskiej polityki gabinetów Angeli Merkel. Szybko jednak okazało się, że rząd Scholza jest niespójny pod tym względem. Do Kijowa jeździła np. szefowa niemieckiej dyplomacji Annalena Baerbock. Zwiedzała ruiny Buczy i zapewniała, że Niemcy twardo stoją po stronie Ukrainy. Jednak z Berlina od początku wojny (a nawet jeszcze wcześniej) płynęły nawet nie niejednoznaczne sygnały, ale retoryka, którą można nazwać izolacjonizmem wobec wojny. Do historii przejdzie epopeja z dostawami broni. Olaf Scholz chwali się, że Niemcy dostarczają najwięcej uzbrojenia. Według Berlina za sumę 350 mln euro. Ukraińcy twierdzą, że to głównie sprzęt obronny (czyli np. hełmy, kamizelki), granatniki i stary sprzęt z magazynów dawnej armii NRD, albo homeopatyczne ilości nowego uzbrojenia.

Wiadomości
“Nie mogę się obwiniać za to, że nie próbowałam zapobiec tragedii”. Pierwszy wywiad Angeli Merkel po odejściu z urzędu
2022.06.08 16:08

Były już obietnice dostaw nie najnowszych przecież wozów bojowych Marder, czołgów Leopard, a potem wycofywanie się z nich. Berlin wymyślił wspólnie z Grecją dość dziwaczną formułę, w której niemieckie wozy Marder zamiast na Ukrainę, pojadą do Grecji. W zamian Grecja wyśle na Ukrainę stare BWP-1, które kiedyś dostała z Niemiec z zasobów dawnej armii NRD. W sprawie naprawdę ofensywnych rodzajów broni Berlin kluczy. Wymyśla preteksty, by nie wysyłać bądź opóźniać dostawy. Czasem mówi wprost: chodzi o to, by nie zaogniać wojny. Czym wywołuje furię w Kijowie. Nie jest tak, że Niemcy nie pomagają Ukrainie. Pomagają dużo, ale patrząc na skalę największej gospodarki Europy, potencjał przemysłowy, to nadal stosunkowo niewiele, zwłaszcza w porównaniu z Polską, Litwą, czy Estonią. Równie skromne są dostawy broni z Francji, państwa uznawanego za europejską potęgę militarną, gospodarczą i przemysłową. Francuzi dostarczyli niewielki ilości samobieżnych haubic Caesar 155 mm, pociski przeciwpancerne Milan i trochę innego sprzętu. Swoje dostawy w postaci amunicji i haubic FH-70 oraz pojazdów Iveco LMV wysłali Włosi. Trzy europejskie potęgi są za to jednymi z większych kredytodawców i państw wspierających finansowo Ukrainę. Mimo to największe kontrowersje wiążą się z ich postawą polityczną. I to ona rzutuje na skromną pomoc, jak na potencjał Francji, Niemiec i Włoch.

Nie upokarzać Putina

Telefony Emanuella Macrona do Putina stały się tematem memów i prześmiewczych skeczy na całym świecie. Macron jednak uparcie, wielokrotnie dzwonił do Putina. Powiedział, że nie można upokarzać Rosji, np. doprowadzając do jej całkowitej klęski militarnej, bo w pewnym momencie należy usiąść z Rosją do stołu rozmów dyplomatycznych.

– Od pierwszego dnia Francja jasno dawała do zrozumienia, że Rosja jest agresorem, ale usimy powiedzieć jasno: my nie jesteśmy w stanie wojny z Rosją. Prezydent Ukrainy i jego urzędnicy będą musieli negocjować z Rosją – powiedział Macron wczoraj w czasie wizyty w Rumunii.

Wiadomości
100 godzin rozmów telefonicznych Macrona z Putinem
2022.06.04 15:18

Stworzył w tej sposób pewien klimat przed spodziewaną wyprawą do Kijowa i dał do zrozumienia, jaki będzie jeden z głównych celów wyjazdu. Będzie nim zbudowanie pola do negocjacji Kijowa z Moskwą. Do rozmów, które w optyce francuskiej (a także niemieckiej) muszą zmierzać w kierunku kompromisu. Również takiego, który może się wiązać z utratą kontroli nad częścią terytorium Ukrainy. Zarówno Paryż, jak i Berlin do tej pory nie akcentowały stanowczo, że celem powinna być zachowana integralność terytorialna Ukrainy. Macron kształtował swoją retorykę w duchu potencjalnych ustępstw wobec Rosji i konieczności kompromisu, jeszcze przed rozpoczęciem wojny. Uparcie wierzył, że uda mu się nakłonić Putina do powstrzymania agresji.

Na początku było to interpretowane rolą jaką chciał odegrać: negocjatora i tego, który dzięki dyplomacji powstrzyma konflikt. Oraz tym, że we Francji trwała kampania wyborcza. A według badań nie tylko we Francji, ale w całej Europie, poza Polską i krajami nadbałtyckimi, wśród wyborców przeważają zwolennicy kompromisu, który miałby zatrzymać wojnę. Macron wygrał wybory, ale retoryki nie zmienił. Jego działania nie są bowiem warunkowane jedynie opiniami wyborców. A również dużego biznesu francuskiego. Podobnie jest w Niemczech i we Włoszech. Korporacje liczą na powrót na rynek rosyjski i ukraiński. Wszystkie trzy europejskie potęgi, z Niemcami na czele, obawiają się również na ograniczania dostaw gazu i ropy z Rosji. Niemcy oparły całą swoją politykę wschodnią na założeniu, że Rosja będzie w miarę stabilnym dostawcą surowców. Ta polityka legła w gruzach, ale siła inercji w utrzymywaniu złudzeń i wiara w powrót do sytuacji sprzed 24 lutego jest duża.

Trzej europejscy wysłannicy trafiają do Kijowa w szczególnym momencie, kiedy na Ukrainie pojawiają się symptomy zmęczenia wojną. Kiedy apele o dostawy dużych ilości broni ofensywnej są coraz bardziej dramatyczne. I kiedy powszednieje przekonanie, że wojna może potrwać jeszcze długo i przynosić poważne straty. To bardzo niebezpieczny moment. Całkiem szczere nadzieje i energia społeczna Ukraińców mogą przerodzić się we frustrację. Europejscy wysłannicy powinni dać nową nadzieję i np. przywieźć do Kijowa statut kandydata Ukrainy do UE. Taki statut będzie miał dziś znaczenie raczej symboliczne, bo przecież kandydatami są np. Turcja (od 1999 roku), czy Serbia od dekady i ciągle stoją w europejskiej poczekalni. A jednak w obecnej sytuacji byłby to bardzo dobry sygnał dla Ukraińców i Europejczyków. Tym pierwszym im nadzieję i perspektywę. Tym drugim pokaże azymut, jakiego powinni się trzymać, będzie swojego rodzaju odnowieniem zasad podstawowych. Macron, Scholz i Draghi powinni jednoznacznie stanąć po stronie Ukraińców i szczególnie w Kijowie nie przekonywać do kompromisu z Putinem. Z kimś, kto nigdy nie myślał w kategoriach kompromisu, a jeśli musiał go uznać, to jedynie pod presją siły. Gdyby takie apele popłynęły, mogą tym samym zadać straszny cios polityce europejskiej solidarności i europejskim wartościom. W ten sposób bowiem przypieczętują Putinowi, że jego agresywne wojny są może krytykowanym, ale ostatecznie akceptowalnym i skutecznym instrumentem uprawiania polityki w Europie.

Opinie
Putin i powrót do przeszłości
2022.06.14 15:42

Michał Kacewicz/ belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności