Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow ocenił, że uczestnicy niedzielnych akcji poparcia dla aresztowanego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego nie naruszali przepisów wychodząc na ulicę z włączonymi latarkami w smartfonach i że podczas tych akcji “było spokojnie”.
W ten sposób rzecznik prezydenta Rosji Władimira Putina odpowiedział na pytanie, czemu tym razem obyło się bez interwencji policji.
– Nikt nie zakłócał ruchu, nie gromadził się i dlatego nie doszło do bezpośredniego naruszenia prawa – powiedział Pieskow.
Spośród tych, którzy wyszli na ulicę z włączonymi latarkami niektórzy “może są zakochani, może przeciwko czemuś protestują, a może się po prostu dołączyli” – ocenił.
W wielu miastach Rosji zwolennicy Nawalnego wyszli w niedzielę na ulice i podwórza z zapalonymi latarkami w telefonach komórkowych, by wyrazić w ten sposób poparcie dla aresztowanego polityka. Zdjęcia z akcji publikowali w mediach społecznościowych. Happening odbywał się pod hasłem “Miłość jest silniejsza niż strach”.
Policja zatrzymała w niedzielę 19 osób uczestniczących w akcjach – podał portal OWD-Info, monitorujący zatrzymania. Najwięcej osób zatrzymano na uzgodnionej z władzami demonstracji w Kazaniu.
Zdumienie internautów wzbudził były premier Dmitrij Miedwiediew, który w niedzielę opublikował na Instagramie zdjęcie ośnieżonej latarni wśród drzew. Zapewnił jednak, że nie ma ono nic wspólnego z akcją w obronie Nawalnego. Latarnia (ros. fonar) na zdjęciu Miedwiediewa jest zapalona, podobnie jak latarki (ros. fonarik), które włączali uczestnicy akcji w swych smartfonach.
Współpracownicy Nawalnego zrezygnowali z przeprowadzania demonstracji ulicznych po tym, jak protesty z 23 stycznia i 31 stycznia zakończyły się masowymi zatrzymaniami. Po drugiej akcji do aresztów trafiło ponad 5,1 tysiąca osób w całej Rosji.
jb/ belsat.eu wg PAP