Rosyjski „skruszony” opozycjonista: białoruską opozycję finansowały gruzińskie władze


Konstantin Lebiediew aktywista Lewego Frontu, by uniknąć więzienia poszedł na współpracę ze rosyjskimi śledczymi – na początku oskarżył swoich kolegów o branie pieniędzy od gruzińskich władz. Potem to samo powiedział o białoruskiej opozycji.

Współpraca albo więzienie

Lebiediewowi groziło 5 lat kolonii karnej za przygotowywanie „masowych niepokojów społecznych”. W wyniku współpracy ze śledczymi końcowy wyrok sąd zmniejszył o połowę. Opozycjonista potwierdził im, że przywódcy rosyjskiej antyputinowskiej opozycji Siergiej Udalcow i Leonid Razwozżajew otrzymywali pieniądze na działalność od przewodniczącego parlamentu Gruzji ds. obrony i bezpieczeństwa Giwiego Targamadze.

Gruzini zdradzają białoruska opozycję?

Lebiediew udzielił obszernego wywiadu w gazecie „Kommiersant Włast”, gdzie oprócz „wsypania” kolegów, o to samo oskarżył białoruska opozycję.

Targamadze miał finansować akcje białoruskiej opozycji, jednak po wojnie z Rosją w 2008 r. Gruzini zmienili swoją politykę wobec Łukaszenki. Ludzie z ekipy Targamadzego mieli pojawiać się na Białorusi przy wsparciu szefa ówczesnego białoruskiego KGB Sucharenki. Targamadze miał opowiedzieć Lebiediewowi, że w zamian za obietnicę odwrócenia się w polityce od Rosji Gruzini przekazali białoruskim specsłużbom dane o finansowaniu białoruskiej opozycji. Sam Lebiediew miał otrzymać od Gruzinów zadanie nagrywania na dyktafon spotkań z przedstawicielami ugrupowań antyłukaszenkowskich.

Psychiczny lub prowokator

W rozmowie z agencją Biełapan przewodniczący Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatol Labiedźka podkreślił, że nie zna Lebiediewa i dlatego jego wypowiedzi to prawdopodobnie „efekt wiosny”. „Jeśli mojej diagnozy nie potwierdzi psychiatra – to Lebiediew musi być prowokatorem”. – dodał.

Wiceprzewodniczący partii „Sprawiedliwy Świat” Walery Uchaniew „nigdy nie słyszał” ani o finansowaniu białoruskiej opozycji przez gruzińskie władze ani o innych formach pomocy.

Według białoruskiego politologa Aleksandra Klaskouskiego – na Białorusi opozycyjne partie polityczne nie mogą otwarcie mówić o tym od kogo dostają pieniądze. W sytuacji, w której otrzymają jakiś granty z zagranicy, a państwo o tym się dowie, może się to skończyć nawet więzieniem, co pokazuje przykład Alesia Bialiackiego. Obrońca praw człowieka trafił do więzienia na 4,5 roku za to, że zagraniczne granty na działalność organizacji przepływały przez jego konta w Polsce i na Litwie.

Opozycja bez legalnego finansowania

Klaskouski przypomina, że na Białorusi opozycyjne partie polityczne nie otrzymują żadnego wsparcia z budżetu, a Łukaszenka osobiście groził biznesmenom, by nie wspierały „piątej kolumny”. Politolog uważa, ze białoruska opozycja otrzymuje jakieś pieniądze z zagranicy, choć wcale nie ma pewności, że akurat z Gruzji.

Jednak zdaniem eksperta słowa, Lebiediewa nie można traktować poważnie skoro poszedł on na współpracę z prokuraturą tłumacząc zresztą, że nie chciał dobrowolnie „dać się upiec i pójść do więzienia na długie lata”. „Widać, że (śledczy red.) porządnie wzięli się za Lebiediewa i został poddany ogromnemu naciskowi. Dlatego nie można wierzyć w jego słowa”. – powiedział Klaskouski w rozmowie z Biełsatem.

Rosja idzie białoruskim szlakiem

Lebiediew został skazany za organizowanie masowych niepokojów społecznych podczas demonstracji na Placu Błotnym 6 maja 2012 r. Dokładnie za to samo byli skazani przedstawiciele białoruskiej opozycji aresztowani w czasie powyborczej demonstracji w grudniu 2010 r. Jeden z nich Mikołaj Statkiewicz do dziś odsiaduje wyrok 6 lat więzienia właśnie jako prowodyr rzekomych zamieszek . Zdaniem Klaskouskiego, Rosja przekształcając polityczne wystąpienia w sprawę karną opierała się na doświadczeniach białoruskich władz. Ekspert przypomina, że reżim Łukaszenki po rozbiciu demonstracji stosując nacisk i zastraszanie również zmusił kilku opozycjonistów do dyskredytowanie swoich kolegów.

Jb/Biełsat/Belapan

www.belsat.eu/pl

Aktualności