“Zbudujemy most i wrócimy”. Jak dziennikarz z Grodna założył nową redakcję w Białymstoku


Od czasu wyborów 2020 roku na Białorusi zniknęło wiele niezależnych mediów: władze praktycznie zlikwidowały papierową prasę społeczno-polityczną, zmusiły do zaprzestania działalności szereg informacyjnych portali internetowych, a także zamknęły w więzieniu 26 dziennikarzy, w tym redaktorów naczelnych TUT.by, BiełaPAN, Naszej Niwy i Nowego Czasu. Za granicą zaczęły pojawiać się nowe białoruskie redakcje: m.in. Most, który “budowany jest” między Białymstokiem a Grodnem.

Rusłan Kulewicz (z prawej) przeprowadza wywiad.
Zdj.: archiwum prywatne

Od co-workingu do głosu białoruskiej diaspory

Kontekst

Rusłan Kulewicz – 30-letni grodzieński dziennikarz, który przez wiele lat pracował w redakcji portalu Hrodna.life, nagrywał wspomnienia mieszkańców Grodna i wydał dwie książki o lokalnej historii. Nazywano go najszybszym dziennikarzem w tym mieście, czy też dziennikarzem na rowerze. 11 sierpnia 2020 roku został zatrzymany wraz z żoną w Grodnie, gdy pracował podczas protestu. Rusłana ciężko pobito, połamano mu obie ręce i aresztowano na trzy dni. Następnie zaczął otrzymywać pogróżki. Dziennikarz postanowił wyjechać z Białorusi. Jak sam mówi, wszystkie swoje pieniądze zainwestował w Most i odmówił pracy w dużych redakcjach.

Most został założony w Białymstoku przez Rusłana Kulewicza oraz innych białoruskich dziennikarzy. Redakcja rozpoczęła swoją działalność w styczniu 2022 roku, a 28 kwietnia otrzymała od białoruskich władz “honorowy tytuł”: materiały ze strony internetowej i połączonych z nią sieci społecznościowych nazwano “ekstremistycznymi”.

Podobnie, jak wielu innych dziennikarzy Rusłan opuścił Białoruś z powodu presji politycznej. Jak wspomina, na początku, wyjechał z żoną do Rygi, potem rodzina przeniosła się do Polski. Najwięcej zalet dostrzegł w Białymstoku, gdzie mieszka duża diaspora białoruska. Zdaniem Kulewicza jest to prawdopodobnie największa diaspora białoruska na świecie.

Wiadomości
Białystok: otwarto miejsce do pracy dla dziennikarzy, którzy wyjechali z Białorusi
2022.01.18 17:47

Jednak w Białymstoku praca z domu nie była dla niego wygodna. Wpadł na pomysł stworzenia przestrzeni co-workingowej dla białoruskich dziennikarzy. Poza tym z powodu koronawirusa “już od dwóch lat siedzieli w domu”. Pomysł poparli zarówno dziennikarze, jak i lokalne władze (prezydent miasta jest świadomy obecnej sytuacji na Białorusi: w Białymstoku zamieszkało wielu białoruskich uchodźców, a w 2020 roku odbył się tam jeden z największych marszów Białorusinów za granicą). Dostali pomieszczenie, zrobili remont, znaleźli meble – i tak powstała przestrzeń MediaPortBelarus.

Rusłan Kulewicz na otwarciu MediaPortBelarus w styczniu 2022 roku, zdj.: Biełsat

– Zaprosiliśmy wszystkich białoruskich dziennikarzy, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swojej ojczyzny – mówi Kulewicz. – Potem, kiedy zobaczyłem, że jest nas sporo, że wielu dziennikarzy straciło pracę, wpadłem na pomysł, żeby stworzyć nowe medium, które nas zjednoczy.

Wiadomości
Białoruskie MSW mówi o 200 Białorusinach na froncie po stronie Ukrainy
2022.06.13 11:06

– Nie zaczęliśmy pracować na budowie, ale zajęliśmy się dziennikarstwem, tak jak kiedyś na Białorusi. Każdy przyszedł z własnym doświadczeniem i pomysłami. Zauważyliśmy też, że w Białymstoku jest duża diaspora białoruska, która potrzebuje nowych mediów. Dlatego też można powiedzieć jesteśmy teraz głosem białoruskiej diaspory w Białymstoku – wyjaśnia dziennikarz.

Białoruska koszykarka Kaciaryna Snycina przed biurem Mostu, zdj.: archiwum prywatne Rusłana Kulewicza

W Białymstoku działa już białoruskojęzyczne Radio Racyja, w Polskim Radiu jest białoruskojęzyczny program, ale dziennikarze chcieli zrobić coś innego.

– Oni mogą czegoś nauczyć nas, a my możemy nauczyć czegoś ich – mówi Kulewicz.

Na bazie przestrzeni co-workingowej pojawił się Most, w skład którego wchodzi również wideoprojekt Kulewicza “Wrócimy”.

Pracują tu również dziennikarze z innych redakcji. Pomieszczenie stopniowo przekształca się w przestrzeń kulturalną: przychodzą tu muzycy, artyści, historycy; zorganizowano już kilka wystaw, zajęć kursów języka białoruskiego “MowaNanowa” oraz spotkań integracyjnych Białorusinów i Ukraińców. Jak mówi Kulewicz, okazało się, że “gdziekolwiek są, tam jest Grodno”.

“Chcemy być mostem”

To zdanie Kulewicz powtarza wielokrotnie: być pomostem między etnicznymi Białorusinami z Podlasia a Białorusinami, którzy niedawno wyemigrowali do Polski; mostem między Białymstokiem a Grodnem, Białorusią a Polską. Grupa odbiorców Mostu już się uformowała: czyta go Białystok i Warszawa, Grodno i Mińsk.

– To, co się tu dzieje jest ciekawe dla Białorusinów, a zwłaszcza dla mieszkańców Grodna – mówi Kulewicz. – Moi czytelnicy z Grodna wciąż są ze mną. Wielu Białorusinów podejmuje teraz decyzję, czy wyjechać z Białorusi do Polski, czy też do innego kraju.

Dla tej grupy odbiorców tworzymy poradniki: jak przeprowadzić się do Polski, jak kupić mieszkanie w Białymstoku, jaką pracę można znaleźć. Białorusinom, którzy już wyjechali z kraju, wyjaśniamy, jak uzyskać numer PESEL, jak ubiegać się o pozwolenie na pobyt i jak umówić wizytę u lekarza. Na czacie białostockiej diaspory widzimy, jakie pytania pojawiają się najczęściej – wyjaśnia dziennikarz.

Obok biura Mostu.
Zdj.: archiwum prywatne Rusłana Kulewicza

Piszą również wiadomości z Białorusi. Kulewicz przyznaje, że w większości są one nudne. Ale wyjaśnia, że właśnie dlatego trzeba o tym pisać: o tym, o czym nie mogą pisać koledzy na Białorusi, żeby ludzie zdawali sobie sprawę, że terror trwa, że aresztowania z politycznych względów mają miejsce codziennie. Na przykład w Grodnie żółto-niebieskie trolejbusy przemalowano na niebiesko, aby nie kojarzyły się z flagą ukraińską, i prawie nikt na Białorusi o tym nie napisał. Oprócz Mostu, który dowiedział się o tym od źródła w zarządzie komunikacji trolejbusowej.

Analiza
Białoruskie szkoły za granicą. Gdzie są i jak działają?
2022.06.11 18:03

Redakcja jest na razie niewielka: zespół liczy około pięciu osób, a redaktorem naczelnym jest Ihar Pałynski z Rehianalnej Haziety. Z Mostem współpracują osoby z Brześcia, Grodna, Mołodeczna i innych miast. Redakcja nie dysponuje dużym budżetem: chcą sami się utrzymać i dopiero zaczynają zarabiać na reklamach. Kulewicz wspomina, że wszyscy próbowali go przekonać, że na reklamie trudno będzie zarobić. Ale ma już czym się pochwalić: w ciągu ostatniego tygodnia sprzedał reklamy o wartości prawie 900 zł. Redakcja mostu obserwuje firmy, które rozpoczynają działalność w Białymstoku i oferuje im ogłoszenia, a przedsiębiorstwa je akceptują. Redakcji pomaga także inwestor – białoruski biznesmen pracujący w Polsce.

Impreza w MediaPortBelarus, zdj.: archiwum prywatne Rusłana Kulewicza

Hasło o mostach pojawiło się na początku 2022 roku, kiedy wydawało się, że kolejna fala migracji już się skończyła. Jednak 24 lutego Rosja rozpoczęła atak na Ukrainę na pełną skalę. Kulewicz przyznaje, że trzeba będzie wymyślić nowe hasło, ponieważ “wojna trwa i nie wiadomo, co będzie dalej”. Teraz redakcja eksperymentuje, jak pracować ze statusem “ekstremistycznej organizacji” i z zablokowaną na Białorusi stroną internetową.

Kulewicz ma nadzieję, że “most informacyjny” nie zniknie również po przemianach demokratycznych na Białorusi: może nawet uda się utrzymać biuro w Białymstoku, bo wtedy rozwiną się kontakty biznesowe i turystyka. On sam planuje wtedy nie tylko pojechać do ojczyzny, ale dosłownie pobiec tam: wraz z żoną biegają w półmaratonach i pełnych maratonach, przygotowują się do uroczystego biegu z Białegostoku do Grodna, aby na mecie “ucałować grodzieński bruk”. Ich misją po powrocie do domu będzie utrwalenie wspomnień mieszkańców Grodna, którzy pamiętają, jak wyglądało “za czasów Polaków”, “za czasów pierwszych Sowietów” i w czasie okupacji niemieckiej.

Białoruski ślad w Białymstoku

Obecnie w Białymstoku mieszka około 300 tys. osób. 20 lat temu podczas spisu powszechnego 7,5 tys. mieszkańców miasta określało się jako Białorusini, co stanowiło 2,5 proc. populacji. Dziś, jak twierdzi Kulewicz, mieszka tam około 15 tys. białoruskich uchodźców z ostatniej fali migracji oraz 40-50 tys. etnicznych Białorusinów, których przodkowie mieszkali tam przed II wojną światową lub przenieśli się z Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej po zakończeniu wojny. Miejscowy historyk Alaksiej Trubkin sporządził mapę białoruskich śladów w Białymstoku.

Z Białegostoku do granicy z Białorusią jest 45 kilometrów, a do Grodna 65 kilometrów: kiedyś były to miasta partnerskie, ale teraz, jak mówi Kulewicz, “wszystkie więzi są zerwane”. Przyznaje, że wcześniej nie widział Białegostoku, nie licząc dworca kolejowego w drodze do Warszawy czy centrów handlowych, gdy przyjeżdżał tu na zakupy. Teraz, gdy tam zamieszkał, rozumie, że Białorusini, a w szczególności mieszkańcy Grodna, mogą się wiele nauczyć od Białegostoku.

– Mieszkańcy Grodna niestety nie znają Białegostoku, który jest naprawdę fajnym miastem! – zapewnia Kulewicz. – Już teraz piszę w prywatnych wiadomościach do białoruskich urzędników: przyjedźcie do Białegostoku i zobaczcie, jak rozwija się miasto.

Mają tu miejsce wybory prezydenta miasta. Obecny został wybrany na trzecią kadencję. Pytam Polaków, dlaczego wybierają właśnie jego. Mówią, że jest dobrym ekonomistą i menadżerem, że dużo robi dla Białegostoku i że w ciągu dziecięciu lat rzeczywiście wiele się w mieście zmieniło. U nas, w Grodnie, niestety, sytuacja jest inna – przyznaje dziennikarz.

Kulewicz żartuje, że jedyne, czego brakuje w Białymstoku, to lotnisko, ale są plany, by kiedyś powstało. Wszystko inne, czego człowiek potrzebuje, jest na miejscu. Dziennikarz wylicza, czego władze Grodna mogłyby się nauczyć od Białegostoku. Przykładem może być fakt, że na ulicach Białegostoku prawie nie ma bezpańskich zwierząt. 15 lat temu zaczęto aktywnie zajmować się tą kwestią, zakładane są schroniska, prowadzi się programy opieki nad zwierzętami.

Rusłan Kulewicz zagrał również w rekonstrukcji meczu klubu piłkarskiego WKS Grodno, który powstał w latach 20. ubiegłego wieku.

Dziennikarz wspomina również udział w meczu piłkarskim białostockiego klubu Jagiellonia: na mecz przyszło 10 tys. osób, “wszyscy w koszulkach i szalikach w barwach drużyny”. Zapytał kibiców i dyrektora stadionu, dlaczego w Polsce wygląda to zupełnie inaczej niż na Białorusi. Jak się okazało, przyczyną jest fakt, że w Polsce, w przeciwieństwie do Białorusi, drużyny nie są państwowe – mają sponsorów, którym zależy, by ludzie chodzili na mecze. W Polsce istnieją grupy kiboli, ale nie jest to problem na dużą skalę. Na Białorusi zwykli kibice są niemal automatycznie uznawani za przestępców i ścigani, dlatego nie chodzą na mecze.

Aleś Nawaborski, ksz, pp/belsat.eu

Aktualności