Litwin spod Bobrujska - zabójcą cara


13 marca mija 140 lat od czasu, gdy student spod Bobrujska Ignacy Hryniewiecki dokonał zamachu bombowego na cesarza Rosji Aleksandra II. W wyniku eksplozji zarówno car, jak i sam Hryniewicki zostali śmiertelnie ranni. Obaj zmarli tego samego dnia: zabójca przeżył swoją ofiarę o siedem godzin.

Bohater czy zbrodniarz

Było to pierwsze zabójstwo monarchy Rosji, którego dokonali nie dworzanie walczący o władzę, ale rewolucjoniści kierujący się względami ideologicznymi. I choć samodzierżawie trwało w Rosji jeszcze prawie cztery dekady, stało się jasne, że kończy się czas monarchii absolutnej, a cesarz nie jest już uważany za pomazańca Bożego. Kim więc był ten młody człowiek, bohaterem-rewolucjonistą czy terrorystą i mordercą?

Ignacy Hryniewiecki

Ignacy Hryniewiecki urodził się w majątku Basin w powiecie bobrujskim guberni mińskiej, w rodzinie Joachima Hryniewieckiego i Balbiny z domu Dąbrowskiej. Teraz jest to wieś Kalinauka rejonu kliczewskiego w obwodzie mohylewskim.

Jego rodzice należeli do zubożałej szlachty herbu Przeginia. Joachim Hryniewiecki był niegdyś właścicielem majątku ziemskiego w guberni grodzieńskiej, ale stracił go zanim urodził mu się syn i pełnił teraz funkcję zarządcy majątku Basin.

Ignacy najpierw uczył się w szkole powiatowej, potem wstąpił do gimnazjum białostockiego, które ukończył w 1875 roku. Rodzice nie mieli wystarczających środków na utrzymanie syna, dlatego chłopak zarabiał udzielając korepetycji. Miał przyjazny, łagodny charakter, za co w gimnazjum nazywano go „Kotkiem”. To przezwisko stało się później jednym z jego pseudonimów partyjnych.

Po ukończeniu gimnazjum dostał się na wydział mechaniczny Politechniki Petersburskiej.

Uważał się za Litwina

Różne publikacje w różny sposób opisują narodowość Hryniewieckiego. Nazywany jest rosyjskim rewolucjonistą polskiego pochodzenia, wspomina się o jego białoruskim pochodzeniu, w polskich publikacjach nazywany jest jednak najczęściej Polakiem.

Według wspomnień ludzi mu współczesnych, Hryniewiecki uważał się za Litwina. Tak nazywali siebie mieszkańcy dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Nazwy “Białoruś” i “Białorusini” dopiero zaczynały się wtedy pojawiać w użyciu.

W stolicy Imperium Rosyjskiego mieszkało wówczas wielu Polaków. Uważali Ignacego za swojego i mieli mu za złe, że nie walczył o niepodległość swojego kraju, a przyłączył się do rosyjskiego ruchu rewolucyjnego. Według współczesnych skarcony Hryniewiecki odpowiedział:

– Jeśli pójdziecie do lasu, będę z wami. A teraz, kiedy nic nie robicie, będę pracować na rzecz wyzwolenia Rosji.

Samodzierżawie jako największe zło

Car Aleksander II

Podczas studiów Hryniewieckiego fascynowały idee socjalistyczne. Rozprowadzał nielegalną literaturę, zbierał pieniądze na utrzymanie aresztowanych, zajmował się edukacją – „jeździł do ludu”, uczestniczył w pracach studenckiego koła rewolucyjnego.

Według współczesnych był to „niewysoki szatyn, z lekkim zarostem na twarzy, trochę koślawiący głoskę “l”, skłonny do humoru”. W 1879 r. Ignacy wstąpił do organizacji rewolucyjnej Narodnaja Wola, której celem było wymuszenie na rosyjskich przywódcach reform demokratycznych, uznającej terror za jeden z głównych sposobów osiągnięcia tego celu.

Rewolucyjna działalność zajmowała Hryniewieckiemu coraz więcej czasu, i w 1880 r. został skreślony z listy studentów za opuszczanie wykładów. Wraz z innymi konspiratorami zaczął wtedy przygotowywać zamach na cesarza Aleksandra II, który został skazany na śmierć przez komitet wykonawczy Narodnej Woli.

Jak to się stało, że Hryniewiecki, pobożny katolik, dołączył do planów zamachu na cara? Młody idealista był głęboko przekonany, że samodzierżawie, autokracja jest wielkim złem. W celu zniszczenia autokracji gotów był do całkowitego poświęcenia się, nawet do piekła po śmierci.

Wiadomości
Powstanie styczniowe na Białorusi. Idea aktualna do dziś
2021.02.01 16:45

Być może na jego decyzję o wzięciu udziału w zamachu na cara wpłynęła także klęska powstania styczniowego w dawnej Rzeczypospolitej. Jej przebieg Ignacy znał zapewne z relacji krewnych i przyjaciół: podczas powstania miał zaledwie osiem lat. Właśnie na rozkaz cara Aleksandra II powstanie zostało brutalnie stłumione, a wielu powstańców rozstrzelano. W 1881 r. minęło 15 lat od wydania wyroku śmierci dla dowodzącego powstańcami na Grodzieńszczyźnie Konstantego Kalinowskiego.

„Drzewo wolności wymaga ofiar”

W lutym 1881 r. Ignacy Hryniewiecki napisał testament. Fragmenty z niego pomagają częściowo zrozumieć, co rządziło młodym człowiekiem, gdy zdecydował się wziąć udział w zamachu na cara.

– Aleksander II musi umrzeć. Jego dni są policzone, a ja lub ktoś inny będziemy musieli zadać straszliwy ostatni cios, który rozlegnie się po całej Rosji i odbije się echem w odległych zakątkach – pisze rewolucjonista.

Przyszłość pokaże, że miał rację. Przewidział też przyszłe wydarzenia, które okazały się bliskie rzeczywistości:

– Obawiam się… ja, skazaniec stojący jedną nogą w grobie, przeraża mnie myśl, że drogich ofiar będzie dużo w najbliższej bitwie, a jeszcze więcej strat przyniesie ostatnia walka z despotyzmem, która, jestem przekonany, nie jest już tak odległa i wypełni krwią pola naszej ojczyzny, bo, niestety, historia pokazuje, że wspaniałe drzewo wolności wymaga ofiar ludzkich.

Przyszły zamachowiec nie żałował, że wkrótce zapewne zginie:

– Los skazał mnie na przedwczesną śmierć i nie zobaczę zwycięstwa, nie przeżyję ani dnia, ani godziny w tym jasnym czasie, ale wierzę, że moją śmiercią zrobię wszystko, co powinienem był za życia, i nikt, nikt na świecie nie może wymagać ode mnie więcej (…) Zadanie partii rewolucyjnej to podpalić nagromadzony materiał palny, wrzucić iskrę, a następnie podjąć wszelkie kroki, aby ten ruch zakończył się zwycięstwem, a nie masowym zabójstwem najlepszych ludzi w kraju.

Przygotowanie do carobójstwa

Kierująca zamachem Sofja Pierowskaja

Próba zamordowania Aleksandra II była już podejmowana sześciokrotnie, lecz car za każdym razem szczęśliwie unikał śmierci. Rewolucjoniści zaczęli przygotowywać siódmą, która miała stać się dla cara ostatnią.

Od listopada 1880 r. codziennie obserwowali wyjazdy cara z Pałacu Zimowego. Okazało się, że podróżuje on różnymi drogami, ale w niedziele regularnie uczestniczy w zmianie warty w Pałacu Michajłowskim. Terroryści postanowili wykorzystać monarszą punktualność.

W połowie stycznia 1881 r. Hryniewiecki nielegalnie zmienił nazwisko na Jelnikow. W jego mieszkaniu przyszłą operację omawiała grupa nazwana dziś w Rosji “pierwomartowcami”.

Termin został wyznaczony na 1 marca (13 marca wg kalendarza gregoriańskiego). Dwa dni przed wyznaczoną datą aresztowano Andrieja Żelabowa, którego uznawano za głowę operacji. Dowództwo przejęła Sofja Pierowskaja. To ona zdecydowała, by działać niezwłocznie.

Terroryści postanowili podłożyć minę na drodze carskiego orszaku. W tym celu zrobili podkop od sklepu z serami. W noc poprzedzającą 1 marca wykonali cztery bomby na wypadek, gdyby car z jakiegoś powodu zmienił trasę. Kibalczicz, Suchanow, Graczewski i Hryniewiecki zostali wyznaczeni na “bombiarzy”.

Plany zamachu były zagrożone

1 marca Aleksander II jak zwykle opuścił Pałac Zimowy i udał się do Pałacu Mikołajewskiego. Mimo wcześniejszych zamachów, towarzyszyła mu nieliczna straż: sześciu konnych kozaków, trzech oficerów w osobnych saniach i dwóch ludzi w carskiej karecie.

Jednak opuszczając pałac, cesarz zmienił trasę i skierował się do Pałacu Mikołajewskiego inną ulicą, omijając miejsce, w którym podłożono minę. Po zmianie warty odwiedził swoją kuzynkę, Wielką Księżnę Katarzynę, a do Pałacu Zimowego miał powrócić inną drogą. Zainstalowana mina po raz drugi stała się bezużyteczna. Cała nadzieja pozostała już tylko w zamachowcach, którzy na rozkaz Pierowskiej poruszali się trasą carskiego powozu.

Carobójstwo

Zamach na cara Aleksandra II. Grafika z epoki

Zaraz po godzinie piętnastej w polu widzenia “bombiarzy” pojawił się carski powóz. Pierwszą bombę rzucił Nikołaj Rysakow pod nogi koni zaprzęgowych. W eksplozji odnieśli obrażenia kozacy i kilka innych osób, ale sam władca nie został ranny.

Strażnicy doradzili mu jak najszybciej opuścić miejsce zamachu. Jednak car postanowił podejść do rannych i powiedzieć im kilka słów. Następnie zbliżył się do zatrzymanego Rysakowa i go o coś zagadnął, po czym udał się z powrotem na miejsce eksplozji.

Zamach na cara. Grafika z epoki

W tym momencie Hryniewiecki przeszedł niezauważony obok strażników i rzucił zawiniętą w serwetkę bombę pod stopy imperatora.

Siła uderzenia powaliła cara na ziemię, a z potrzaskanych nóg polała się krew. Ranny kazał się zanieść do pałacu, by tam umrzeć. Według naocznych świadków były to jego ostatnie słowa. Godzinę po zamachu Aleksander II zmarł.

Zmarł niezidentyfikowany

W wyniku eksplozji sam Hryniewiecki stracił przytomność i został przewieziony do szpitala przy stajniach pałacowych. Całe jego ciało było w ranach. Proszono go o podanie nazwiska, jednak milczał.

Zamachowiec i imperator po zamachu. Szkic z epoki

Tuż przed śmiercią odzyskał przytomność, zapytany, kim jest, odpowiedział: „Nie wiem”. Zmarł wieczorem 1 marca. Jego prawdziwe nazwisko przez długi czas było nieznane.

19-letni Rysakow, który miał nadzieję uniknąć kary śmierci, wydał wszystkich przywódców Narodnej Woli, ale z jakiegoś powodu nie wymienił prawdziwego imienia Hryniewieckiego.

Wszyscy przywódcy organizacji zostali skazani na śmierć i po miesiącu powieszeni. Jedynie wyrok śmierci dla brzemiennej Hesi Helfman został zamieniony na dożywocie, ale i ona niedługo później zmarła w więzieniu wskutek powikłań po porodzie.

Tożsamość Hryniewieckiego długo nie została ujawniona: według niektórych źródeł dopiero kilka miesięcy później, według innych – dopiero w czasach sowieckich.

Ofiara tragicznej miłości

Egzekucja “pierwomartowców”

Wiadomo, że Hryniewiecki miał dziewczynę imieniem Sofia Mueller – nauczycielkę z Instytutu Szlachetnie Urodzonych Panien. Ignacy bardzo ją kochał, i kiedy zwolenniczka wolnej miłości Sofja Pierowskaja zaproponowała Hryniewieckiemu, by udowodnił swoje „zaangażowanie” przed zamachem na cara, Ignacy stanowczo odrzucił propozycję. Odpowiedział, że jest katolikiem, który dał swojej ukochanej obietnicę wierności.

Śmierć Ignacego i egzekucja członków Narodnej Woli wywarły wielkie wrażenie na Sofii Mueller. Szybko przyznała, że ​​wspiera idee Narodnej Woli i nie ma już prawa przebywać w Instytucie. Powiedziała to samo kierującej szkołą księżnej Wołkońskiej. Aby nie zaszkodzić reputacji Instytutu i uratować Sofię przed przesłuchaniem, księżna wezwała nie policję, lecz lekarzy. Oświadczyli oni, że Sofija jest chora psychicznie. Jej brat Jurij zabrał ją do swojej posiadłości.

Cztery lata później dziewczyna otruła się. Po tym wydarzeniu brat zmienił imię i nazwisko, a tajemnica miłości Sofii i Hryniewieckiego była ukrywana w rodzinie aż do rewolucji bolszewickiej.

Szlachetnych celów nie osiąga się zamachem terrorystycznym

Aleksander II, którego śmierci pragnęli rewolucjoniści, był cesarzem liberalnym. Za jego rządów zniesiono pańszczyznę i przeprowadzono liczne reformy. Nie zawsze były dobrze przemyślane, ale w decyzjach autokraty widoczna była chęć zmiany imperium na lepsze. Na krótko przed śmiercią rozpoczął przygotowywanie pierwszej rosyjskiej konstytucji, która miała zmienić autorytarne państwo carów w monarchię konstytucyjną.

Rewolucjoniści mieli nadzieję, że zabójstwo cesarza doprowadzi do demonstracji, strajków i powstań ludowych, w wyniku których zostanie ustanowiona wolność słowa, prasy i powszechne prawo wyborcze.

Powóz cara po zamachu

Nic takiego się nie wydarzyło. Aleksander III, który wstąpił na tron ​​po śmierci ojca, porzucił reformy konstytucyjne i wybrał drogę reakcji. Pod wieloma względami kraj cofnął się w rozwoju o kilkadziesiąt lat.

Sam Ignacy Hryniewiecki pozostaje postacią kontrowersyjną: należy czy nie czcić jego pamięć? W swojej małej ojczyźnie został prawie zapomniany, a z majątku, w którym się urodził i wychował, nic nie zostało. Przez pewien czas jego imię nosił most w Leningradzie, na którym doszło do zamachu na cara. Został przemianowany, gdy Leningrad znów stał się Petersburgiem.

Jednak działalność i śmierć człowieka, który walczył o ideały wolności, sprawiedliwości i równości, nie oszczędzając za to życia, zasługuje na pamięć.

Zmicier Łupacz/ belsat.eu

Inne teksty autora znajdziecie TUTAJ

Aktualności