Motolka: “Białoruscy partyzanci wpłynęli na 80 proc. logistyki rosyjskich wojsk”
Przeciwnicy reżimu Alaksandra Łukaszenki od półtora miesiąca toczą “kolejową wojnę”. Dywersantom udało się utrudnić ruch pociągów na zapleczu ofensywy na Kijów i Czernihów. O ich działalności Euroradiu opowiedział bloger Anton Motolko, koordynujący wymianę informacji o ruchach rosyjskich wojsk na Białorusi.
Anton Matolka jest przez reżim Alaksandra Łukaszenki uważany za ekstremistę i ścigany listem gończym. Jego “wina” polega na publikowaniu w sieciach społecznościowych informacji o skorumpowaniu, nadużyciach i zbrodniach białoruskich władz. Teraz bloger koordynuje kanał “Biełaruski Hajun” w Telegramie, gdzie przeciwnicy reżimu informują anonimowo o ruchach rosyjskich wojsk: lotnictwa, kolumn samochodowych i pociągów. Dzięki temu siły ukraińskie zyskały nowe narzędzie wywiadowcze.
Dzięki tym informacjom mogła się też rozwinąć białoruska “kolejowa partyzantka”. Po wybuchu wojny antyreżimowe grupy dywersyjne zaczęły punktowo niszczyć infrastrukturę kolejową na liniach używanych przez pociągi z zaopatrzeniem dla rosyjskiej armii. Podczas akcji dywersyjnych zatrzymanych zostało ponad 60 partyzantów, z których kilku postrzelono.
Według Matolki, rosyjskie transporty były bezpieczne jedynie na odcinku z Homla do Jelska i Chojnik, gdzie teren był w pełni kontrolowany przez rosyjską armię.
– Ci ludzie wpłynęli na przebieg wojny na froncie północnym [natarcie na Czernihów i Kijów – przyp. red.]. Walki na tym froncie zostały wstrzymane. Ale nie możemy jeszcze powiedzieć, by zostały zakończone. Jak na razie Ukraińcy i państwa zachodnie nie domagają się wyprowadzenia obcych wojsk z Białorusi – powiedział Matolka.
Według blogera, informacje o startach rosyjskich bombowców i rakiet czy zgłaszanie ruchu wojsk wpłynęło na obecne przerzucanie przez Krem jego sił na wschodni odcinek frontu. Obecnie są one koncentrowane pod Biełgorodem, przed planowaną ofensywą na Donbas.
Matolka skomentował także brutalne zatrzymanie partyzantów, którym funkcjonariusze przestrzelili kolana. Według blogera, takie postępowanie należy nazywać “faszystowskim”. Dodał on, że Białorusinów taki akt terroru nie zastraszył i zaczęli aktywniej informować o ruchach Rosjan.
– Staramy się zrobić wszystko, by zapewnić ludziom bezpieczeństwo. Nie publikujemy 85 proc. wysyłanych nam przez czytelników informacji. Zbieramy je dla przyszłych procesów oraz w celu weryfikacji maszyn i ludzi, którzy się nimi przemieszczają. Wiemy jednak o przypadkach aresztowań.
Bloger podkreśla, że działania i strategia białoruskich partyzantów zasługują na szczególną pochwałę. Zauważa on, że wielu chciałoby zobaczyć bardziej spektakularne akcje akcje, jak wykolejenia pociągów. Trzeba jednak brać pod uwagę, że tymi torami jeżdżą także składy pasażerskie, a dywersanci nie chcą ofiar wśród białoruskich cywilów.
– Białorusini uznali, że łatwiej będzie niszczyć panele sterujące ruchem pociągów, o których państwowa propaganda mówi, że są mało istotne. W rzeczywistości ich wymiana jest trudna i wiele odcinków trzeba teraz objeżdżać. To rozsądne posunięcie ceną niewielkich strat umożliwiło zablokowanie 90 proc. transportów wojskowych – twierdzi Matolka.
Według Matolki, działalność ruchu oporu zmieniła też nastawienie Ukraińców do Białorusinów. Uważa on, że dzięki informacjom, które Białorusini wysyłają mimo zagrożenia, widać różnicę w podejściu ukraińskiego Sztabu Generalnego i Wołodymyra Zełenskiego. Ukraiński prezydent podziękował wręcz Białorusinom, którzy przekazują te cenne informacje.
zch, pj/belsat.eu
