Sekretarz Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji(BChD) Dzianis Sadouski trafił do aresztu za wzywanie do bojkotu wyborów. Teraz miejscowe władze zainteresowały się warunkami w jakich żyją jego dzieci.
Sadouski był jednym z mińskich koordynatorów akcji bojkotu wyborów parlamentarnych. 28 sierpnia został zatrzymany podczas rozklejania plakatów i skazany na 10 dni aresztu. W piątek w jego mieszkaniu zjawiła się pracowniczka centrum opieki społecznej dzielnicy „Sowiecka” Halina Hauryława, by skontrolować w jakich warunkach mieszkają jego dzieci – trzyletni syn i półroczna córka. Hauryława miała grozić problemami rodzinie Sadouskiego. Samego aktywisty nie było wtedy w domu – pracowniczka socjalna obiecała, że znajdzie go przy pomocy milicji. Sekretarz BChD uważa, że zarówno dziesięciodniowy areszt jak i wizyta pracowniczki socjalnej, to element nacisku na niego i jego rodzinę.
Przewodniczący BChD Wital Rymaszeuski podkreśla , że wydarzenia te przypominają szykany spadły na rodzinę byłego kandydata na prezydenta Andreja Sannikowa. „Wtedy specsłużby groziły, że porwą i zabiją ich trzyletnie dziecko. To nawet nie autorytarne metody . To metody hitlerowskiego gestapo , gdy zaczyna się grozić małym dzieciom” – napisał na stronie internetowej BCHD Romaszeuski.
Biełsa/bchd.org