12 listopada w warszawskim kinie Iluzjon rozpoczyna się trzydniowy festiwal filmu białoruskiego Bulbamovie. Jego organizator Janusz Gawryluk podkreśla, że dzięki pokazom będzie można łatwiej zrozumieć wydarzenia, do których dochodzi obecnie na Białorusi.
W programie festiwalu znalazły się 3 bloki: “Rewolucja”, “Do rewolucji” oraz “Bez rewolucji”. Pierwszego dnia będzie można zobaczyć, jak demonstracje, do których dochodziło w zeszłym roku na Białorusi, widzą tamtejsi filmowcy.
– Tego dnia pokażemy widzom poprzez filmy, co się tam wydarzyło. Będą panele dyskusyjne, gdzie będziemy dyskutować o tym, jak doszło do tej rewolucji i czy w ogóle możemy te wydarzenia tak nazywać – mówi Janusz Gawryluk.
W dwóch dyskusjach, które odbędą się w piątek, wezmą udział reżyserzy filmów, które będą tego dnia prezentowane Fiodar Bahamołau (“Białoruś. Początek”) oraz Andrej Kuciła (“Gdy kwiaty nie milczą”), a także redaktorzy książki “Partyzanci. Dziennikarze na celowniku Łukaszenki” Arleta Bojke i Michał Potocki. Spotkania poprowadzi dziennikarz Biełsatu i autor podcastu “Po prostu Wschód” Piotr Pogorzelski.
Drugi dzień festiwalu to blok “Do rewolucji”, gdzie są filmy, nakręcone 2-3 lata, a nawet miesiąc przed sfałszowanymi wyborami. Tak jest na przykład obraz Maksyma Szweda “Trasa zmieniona”.
– Głównymi bohaterami jest dwoje taksówkarzy, którzy wożą ludzi po Mińsku i po jednym prowincjonalnym mieście. Tam jest galeria postaci i dzięki temu można wiele zrozumieć, co się na Białorusi wydarzyło – zaznacza organizator Bulbamovie.
W tym bloku znajdą się też filmy mówiące o białoruskiej migracji na Zachód, która rozpoczęła się już kilka lat temu, a stała się bardziej intensywna po tym, jak Mińsk rozpoczął prześladowania wszystkich, którzy nie zgadzają się z poglądami reżimu.
W trzecim dniu festiwalu odbędzie się przegląd młodego kina białoruskiego. Tutaj Janusz Gawryluk zauważa dużą zmianę w porównaniu z tym, jak wyglądało ono jeszcze kilka lat temu. Młodzi autorzy zaczęli wreszcie zauważać życie obok siebie.
– Te filmy dotykają tematów z związanych Białorusią, nie są kosmopolityczne, nie mogłyby się dziać na Marsie. Mówią o rewolucji, o pandemii. Tego wcześniej nie było. Młodych ludzi nie interesowało, co się dzieje w ich kraju. Ta spontaniczność, świeżość jest warta żeby przyjść – zaznacza.
Janusz Gawryluk przyznaje, że filmów na konkurs przyszło niewiele. I to jest efekt prześladowań ze strony reżimu.
– Filmowcy nie mają głowy do filmowania, filmowcy wyjeżdżają, a co najgorsze boją się filmować. Każdy, kto wyjdzie na ulicę z kamerą, może skończyć w więzieniu – dodaje.
Ten dzień uświetni występ Wolnego chóru.
Białoruski festiwal wideo i filmu Bulbamovie został zainicjowany w 2011 roku. Początkowo pokazywano oficjalne produkcje, później jednak częściej gościło tam kino niezależne. Od 2012 roku organizowano konkurs filmów ponieważ najważniejszy białoruski festiwal filmowy na Białorusi “Listapad”, nie miał wówczas sekcji konkursowej. Janusz Gawryluk wspomina, że do Warszawy trafili wówczas jednym autokarem z Mińska wszyscy młodzi filmowcy.
– Byli to pracownicy państwowego Biełarusfilmu i telewizji państwowej i byli tak zwani niezależni partyzanci oraz filmowcy opozycyjni, których filmy dotyczyły polityki. Ci ludzie się wcześniej nie znali i gdyby nie festiwal w Warszawie, to by się nie poznali – dodaje.
W 2015 roku, na fali odwilży i pod wpływem Bulbamovie na festiwalu “Listapad” zrobiono także konkurs filmów białoruskich.
– Urzędnicy w Mińsku powiedzieli, że nie może być tak, że w Warszawie jest konkurs, a u nich nie ma – zaznaczył.
W 2016 roku warszawski Bulbamovie zawiesił działalność.
– Nasza misja się skończyła, bo już na Białorusi był konkurs. Ale przyszedł rok 2020 i wszystko wróciło do tego, co było w 2011 roku – dodaje organizator.
Festiwal “Listapad” prowadzi teraz inna firma, która zrezygnowała od tego roku z konkursu filmu białoruskiego.
-Dlatego musieliśmy wyjść z podziemia, z lasu bo przed nami jest misja. Jesteśmy trochę misyjnym festiwalem. Naszą misją jest to, żeby za rok, najpóźniej za dwa lata, konkurs białoruskiego kina wrócił do Mińska – podkreśla.
Biełsat jest patronem medialnym festiwalu. O Bulbamovie można też posłuchać w ostatnim wydaniu podcastu Piotra Pogorzelskiego Po prostu Wschód.
pp/belsat.eu