Po spotkaniu z Putinem w Soczi, Łukaszenka zaprosił “śledczych Ługańskiej Republiki Ludowej” do Mińska, by przesłuchali zatrzymanego opozycyjnego dziennikarza Pratasiewicza. Szef ukraińskiej dyplomacji zapowiedział, że jeśli Białoruś zacznie współpracować z separatystami, to “Łukaszenkę zaboli”. Pierwsze kontakty Ługańska z Mińskiem zostały nawiązane wczoraj.
Jakie działania może podjąć Kijów w odpowiedzi na decyzję Alaksandra Łukaszenki tłumaczy ukraiński politolog Petro Ochotin.
W ubiegłym roku Federacji Rosyjskiej udało się doprowadzić do tego, że Łukaszenka został wykluczony z kręgu ludzi, którym mogą podać rękę prezydenci cywilizowanych państwa. I niestety, czyni to z Białorusi marionetkę Rosji. Oświadczenie o współpracy ze śledczymi tak zwanej Ługańskiej Republiki Ludowej de facto pokazuje, że Białoruś nie zmierza w kierunku świata zachodniego i demokracji, a wręcz przeciwnie.
Po wydarzeniach z Ramanem Pratasiewiczem Rosja dalej trzyma w klinczu Łukaszenkę i całą Białoruś.
Co to daje Władimirowi Putinowi? Kolejny tysiąc kilometrów granicy z Ukrainą, którą kontroluje człowiek, którego nie dotyczy prawo międzynarodowe. Dla Ukrainy to wielkie zagrożenie, bo jeśli zaczną się jakieś prowokacje od strony Białorusi, to Putin, jak zawsze, rozłoży ręce i oświadczy, że Rosjan tam nie ma.
Łukaszenka nie jest już człowiekiem, z którym można się na coś umawiać i który kontroluje sytuację na Białorusi. Co więcej, im bardziej Mińsk zbliży się do organizacji terrorystycznych, jakimi są władze Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych, tym bardziej Kijów będzie zobowiązany do obrony białoruskich opozycjonistów i dziennikarzy. Widzimy, że Unia Europejska już teraz jest gotowa wydawać pieniądze na wspieranie represjonowanych. I to jest bardzo słuszna decyzja.
Już teraz na Ukrainie mówi się o wstrzymaniu połączeń lotniczych z Białorusią. A w ramach rządowego programu “Wielka Budowa” na Ukrainie budowanych jest obecnie 16 lotnisk, więc państwo może stać się konkurentem dla Białorusi jako punkt przesiadkowy.
Jest też kwestia tranzytu. Wiemy, że wielkie ilości towarów jadą z Chin do Europy przez Białoruś. Teraz ten strumień może przejąć Ukraina.
Istotna jest też sprawa energetyki. Ukraina wstrzymała kupno prądy z białoruskiej sieci. Mińsk poniesie przez to poważne straty.
A jeśli mowa o samym Łukaszence, to cały dobry wizerunek, który budował sobie na Ukrainie od 2014 roku został całkowicie zaprzepaszczony.
Białoruś i Ukrainę od początku ich istnienia łączą silne kontakty handlowe. Jeśli Unia Europejska nałoży sankcje na białoruskie produkty (głównie żywność) i zagrozi karami wszystkim, którzy z Białorusią handlują, to może się okazać, że jedynym rynkiem zbytu stała się Rosja. To może doprowadzić do wielkiej prywatyzacji białoruskich zakładów przez ich rosyjskich kontrahentów.
Po wprowadzeniu przez Łukaszenkę ograniczeń na handel ukraińskimi towarami, Ukraina stała się ostrożniejsza w wymianie z Białorusią. O ile wcześniej Kijów twierdził, że musi “pragmatycznie pilnować swoich interesów”, to po kolejnych nieprzyjaznych krokach władze Ukrainy zaczęły inaczej patrzeć na wydarzenia na Białorusi.
W ten sposób Łukaszenka uruchomił nie tylko machinę ekonomiczną, ale także polityczną. To jak efekt domino. Wczesniej w ukraińskim społeczeństwie toczyły się dyskusje, czy warto kupować białoruską energię i towary. Chodzi szczególnie o produkty mleczne, których duża część jest importowana z Białorusi. Ale skoro Łukaszenka sam podniósł kwestię licencjonowania ukraińskich produktów, to sam rozpoczął tą wojnę.
Myślę, że Ukraina może szybko wprowadzić sankcje. Obecnie rozpatrywane są plusy i minusy poszczególnych decyzji, trwają konsultacje z zachodnimi partnerami. Widzimy, że Ukraina zajmuje obecnie pozycję zbliżoną do Zachodu. Bo ma w tym interes polityczny i ekonomiczny. Ważna jest też kwestia bezpieczeństwa. Białoruś jest członkiem Organizacji Porozumienia o Bezpieczeństwie Zbiorowym, gdzie pierwsze skrzypce gra Rosja. A to oznacza poważne zagrożenie na północy Ukrainy.
Terminy wprowadzenia sankcji zależą od sfery współpracy. Nikt nie będzie wszystkiego odcinał za jednym zamachem.
Zachód rozpatruje też możliwość “miękkich negocjacji”, by wpłynąć na reżim w Mińsku. Kwestia ta może zostać przedyskutowana podczas spotkania Władimira Putina i Joe Bidena. Bo to, co teraz wyprawia Łukaszenka, zamienia Białoruś w czarną dziurę, czy szarą strefę, od której nikt nie wie, czego oczekiwać. A to niepokoi wielu światowych przywódców.
mhm,pj/belsat.eu