Studenci z kilku mińskich uczelni zdecydowali się wyjść na marsz solidarności żądając powtórzenia wyborów prezydenckich i wstrzymania prześladowań politycznych. Co najmniej 17 z nich zatrzymał OMON. Niezadowolenie widać wśród niektórych rodziców ze szkół, gdzie dochodziło do fałszowania wyników wyborów.
Według portalu Tut.by w marszu studentów bierze udział około dwustu osób. Towarzyszył im milicjant, który ostrzegał, że zgromadzenie jest nielegalne. Funkcjonariusze ubrani po cywilnemu nagrywali marsz na wideo. Przejeżdżające obok samochody trąbiły na znak poparcia. Manifestanci zmieniali trasę, gdy pojawiał się OMON. Funkcjonariusze byli także przed Mińskim Państwowym Uniwersytetem Lingwistycznym.
Doszło do zatrzymań na pl. Zwycięstwa.
Na rozpoczęcie roku, na uczelnię przyjechali urzędnicy państwowi. Studenci proponowali, aby minister spraw zagranicznych Uładzimir Makiej podpisał petycję o powtórzenie wyborów. Szef MSZ zignorował prośbę.
Z kolei prezydent Alaksandr Łukaszenka odwiedził jedną ze średnich szkół zawodowych w Baranowiczach, gdzie w czasie rozmowy z mieszkańcami pouczał, że “życie wirtualne w telefonach”, różni się od prawdziwego.
W związku z epidemią koronawirusa, w niektórych szkołach uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego odbyło się tylko dla klas pierwszych. Dzięki temu udało się uniknąć ewentualnych protestów rodziców i uczniów w czasie akademii. Na Białorusi część komisji wyborczych mieści się w szkołach i składa się z grona pedagogicznego na czele z dyrektorem. To właśnie tam doszło do fałszowania wyników. Jeszcze w sierpniu, część uczniów i rodziców oddawała ostentacyjnie otrzymane w tych placówkach dyplomy.
Przed 1 września w jednej ze stołecznych szkół wywiązała się dyskusja dotycząca kolorów baloników, czy mają być zielono – czerwone, czyli w kolorze obowiązującej flagi Białorusi, czy czerwono – białe, w kolorach historycznego sztandaru wykorzystywanego obecnie przez antyprezydenckich demonstrantów.
Na Białorusi naukę rozpoczyna ponad milion uczniów. Wśród nich jest 16-letni syn prezydenta, Mikałaj Łukaszenka. Miał on uczyć się w liceum Białoruskiego Uniwersytetu Państwowego, ale w przeddzień 1 września zabrał dokumenty. Nie wiadomo, gdzie będzie się uczył.
pp/belsat.eu wg tut.by, kp.by, naviny.by