Choć międzywojenna Rzeczpospolita miała wiele ogromnych kompleksów leśnych, ten zapracował na szczególną pozycję jako miejsce polowań, wypoczynku letniego i starć z bolszewikami. Przedstawiamy Puszczę Hołubicką – najdalej na północny-wschód wysunięty wielki las II RP.
Puszcza Hołubicka leży na wododziale dwóch mórz – Bałtyckiego i Czarnego. Wody z jej południowej części spływają do Berezyny, która wpada do Dniepru. Z kolei na północ z lasu wypływa rzeka Szosza, wpadająca do Dźwiny.
Ten ogromny masyw leśny znajduje się w granicach rejonów głębockiego, dokszyckiego i uszackiego, w obwodzie witebskim na Białorusi. 20 tysięcy hektarów Puszczy Hołubickiej jest pod ochroną jako rezerwat hydrologiczny o tej samej nazwie. Jednak większość z prawie 100 tysięcy hektarów lasu nie jest chroniona.
W puszczy i wokół niej rozsianych jest kilkadziesiąt jezior, z których jezioro Długie (biał. Douhaje) ma 53 metry głębokości, co czyni je najgłębszym na Białorusi. Nieopodal rozlewa się jezioro o skandynawskiej nazwie Szo. Przedwojenna granica Polski i ZSRR biegła jeziorami Białe (biał. Biełaje) i Miadzioł, którego nazwę sowieccy kartografowie zniekształcili, nazywając je Miedzadziołem.
Człowiek obecny jest w Puszczy Hołubickiej od czasów neolitycznych, z kolei nad rzeką Szoszą znajdowano rzymskie i arabskie monety. Wśród lasów stoją prehistoryczne kurhany i grodziska. Jednymi z nich są Zamek nad Świłą – warowna osada czasów księstwa połockiego i Szwedzka Góra niedaleko wsi Birule.
W czasach powstania styczniowego w tych lasach działał oddział Henryka Dmochowskiego – znanego rzeźbiarza, którego prace ozdobiły gmach Senatu Stanów Zjednoczonych. Wśród kurhanów, w dawnym majątku Porzecze (biał. Pareczcza) na południowym skraju puszczy można dziś odwiedzić grób powstańca-artysty.
W czasach Rzeczpospolitej Obojga Narodów słowem “puszcza” nazywano każdy większy las. Obecnie termin zarezerwowany jest tylko dla największych i najstarszych kompleksów leśnych. Na Białorusi są to Puszcza Białowieska, Nalibocka i Bersztowska.
W czasach Imperium Rosyjskiego Puszczą Hołubicką nazywano zachodnią część kompleksu leśnego, która należała do znanego od XV wieku majątku Hołubicze. Właścicielami tego lasu był znany magnacki ród Korsaków. Lasy na wschodzie nazywano wtedy i dziś Cytowizną.
W latach 1919-1920 w lasach tych toczyły się walki wojny polsko-bolszewickiej. Potem, w dwudziestoleciu międzywojennym, przechodziły przez nią szlaki przemytników i sowieckich dywersantów. Gdy pojawiły się tu strażnice Korpusu Ochrony Pogranicza, przysłani tu polscy wojskowi i urzędnicy poznali puszczę jako miejsce polowań. Właśnie w tym czasach Puszczą Hołubicką zaczęto w polskich publikacjach nazywać cały kompleks leśny.
Lasy na północno-wschodnim pograniczu nie były jednak głównymi terenami łowieckimi odrodzonej Rzeczpospolitej. Ważniejsze były Puszcza Białowieska (która wtedy w pełni należała do Polski) i dawidgródecka ordynacja Radziwiłłów. Głównym powodem takiej sytuacji był fakt, że na początku lat 20. Puszcza Hołubicka była na wielką skalę wycinana – liczni właściciele tych lasów chcieli w ten sposób przetrwać powojenny kryzys.
Drzewa przetwarzano w najbliższych tartakach, z których największy był w Pieresieczynie. Zakład ten zatrudnia około 70 osób i był nie tylko największym tego typu w okolicy, ale też w całym województwie wileńskim. I choć od linii kolejowej dzieliło go 30 kilometrów, większość drzew przecierano właśnie w nim, bo był w samym sercu puszczy.
Myśliwi, którzy się tu mimo to zapuszczali, najchętniej polowali na głuszce i wilki. Z kolei łosi, które teraz nikogo tu nie dziwią, nie było prawie wcale. Zanotowano jedynie kilka przypadków, gdy przywędrowały zza granicy ZSRR, gdzie w 1925 roku sowieci założyli Rezerwat Berezyński. Było to o tyle rzadkie wydarzenie, że informowała o nim Polska Agencja Telegraficzna.
Teraz nawet spotkanie niedźwiedzia w tych lasach nie dziwi! A w dwudziestoleciu międzywojennym, według ówczesnej prasy, te zwierzęta widziano tam tylko dwa razy. I przyszły one także z sowieckiej strony granicy.
Las ten przecinały wtedy poręby. Rozrzuconych było po nim kilkadziesiąt osad, zaścianków i chutorów, o których wspominali ówcześni podróżnicy. To wszystko oznacza, że w czasach międzywojennych Puszcza Hołubicka nie była tak dzikim lasem, jakim jest obecnie.
W tym okresie północno-wschodni kres II RP wabił wielu podróżników, którzy w swoich wspomnieniach opisywali także Puszczę Hołubicką. Na pierwszym miejscu należy wspomnieć o Franciszku Wysłouchu (biał. Franciszak Wisławuch, 1896-1978), który służył tu jako oficer Korpusu Ochrony Pogranicza. Pochodził z Perkowicz pod Drohiczynem na Polesiu.
W młodości, przed I wojną światową wraz z bratem Sewerynem (biał. Siewiarynem), w przyszłości wybitnym socjologiem, należeli do działającego w Warszawie kółka młodzieży białoruskiej. Franciszek został za to przez carskie władze zesłany do Wiatki, skąd uciekł, by następnie wziąć udział w wojnie polsko-bolszewickiej.
W latach 30. oficer służył w stacjonującym w Berezweczu pułku KOP “Głębokie”, a wraz z rodziną mieszkał w samym Głębokiem. Uwielbiał polować w puszczy, a opisy swoich myśliwskich przygód pozostawił w książkach takich jak “Opowiadania poleskie”. Jego wspomnienia zostały wydane w Londynie w 1968 roku i wbrew nazwie nie zawierały wyłącznie opisów łowów na Polesiu, ale także na Wschodniej Wileńszczyźnie.
Zima na pograniczu oznaczała dla myśliwych różne zagrożenia. W swoich wspomnieniach Franciszek Wysłouch opisuje, jak podczas zamieci zgubili w lesie drogę i nie wiedzieli, czy są po polskiej czy sowieckiej stronie granicy. Często dochodziło też do wywrotek sań na rozjeżdżonych leśnych duktach.
– Śnieg przy wywrotce dostał się wszędzie i miło się topił gdzieś na plecach. Dobrze i tak, że uprząż była cała, ale jakaż tu wygoda dalej, gdy trzeba było wszystko otrząsać ze śniegu i mościć się z powrotem – do następnej wywrotki na rozjeżdżonym przez wożenie budulca trakcie?! – pisał oficer.
Dziś w Głębokiem nikt już nie pamięta o Poleszuku zakochanym w miejscowych lasach. Jego postać wyłowił z przeszłości reżyser Wasil Drańko-Majsiuk, autor produkowanego dla Biełsatu programu “Labirynty”. W odcinku o malarzu Jazepie Drazdowiczu pokazał scenę kłótni Drazdowicza, Wysłoucha i poety Michasia Maszara w głębockiej cukierni Kisłowskich. Epizod ten został wymyślony, ale pokazano go po to, by pokazać widzowi wybitne osoby, które można było spotkać w Głębokiem.
Franciszek Wysłouch, najprawdopodobniej nie znał Drazdowicza, który przez swoją “dziwaczność” i białoruską narodowość był wykluczony z polskiej elity Głębokiego. Jednak to właśnie Jazep Drazdowicz najlepiej rozumiał i oddawał graficznie Puszczę Hołubicką – tam bowiem wielki białoruski malarz urodził się, dorastał i tam zmarł.
Nie ma już zaścianku Puńki, w którym przyszedł na świat w 1888 roku. Jego miejsce zajął sadzony ludzką ręką las. O dawnym dworze przypomina jedynie krzyż, kamień z tablicą poświęconą Drazdowiczowi i olbrzymia lipa, którą wielokrotnie przedstawił na swoich obrazach.
W ciągu 66 lat swojego życia malarz mieszkań w Wilnie, Mińsku, Petersburgu, obszedł pieszo bliższe i dalsze okolice, by wieczny spokój odnaleźć w 1954 roku na wiejskim cmentarzu w Dawidkach Małych, dwa kilometry od miejsca swoich narodzin.
Do tematu Puszczy Hołubickiej artysta wracał przez całe życie. W 1933 roku stworzył dekorację sceniczną “Puszcza” dla zespołu teatralnego Towarzystwa Szkoły Białoruskiej w Białymstoku. Scenografia ta przypomina krajobrazy między Lipowem a Pieresieczynem – wysokie, porośnięte sosnami pagórki przeplatające się z nizinami.
Jeszcze wcześniej, na początku lat 20-tych Drazdowicz próbował swoich sił w literaturze. Zimą z 1921 na 1922 rok zaczął pisać powieść historyczną “Puszcza Horodolska” o księstwie Połockim, pierwszym państwie utworzonym na ziemiach Białoruskich. Powieść nie została nigdy ukończona, a sam Drazdowicz nie osiągnął sukcesu jako literat. Przetrwały za to jego ilustracje do książki, inspirowane krajobrazem, który znał od małego.
W tym okresie tworzy on też album “Puszcza Hołubicka”. Z kolei w 1952 roku, pod koniec epoki Stalina i na dwa lata przed własną śmiercią maluje na płótnie obraz o białoruskim tytule “Hara Harawatka”, w którym wraca do puszczańskich widoków.
Szczegółowy opis tych lasów pozostawił doktor Wacław Odyniec. Jego notatka “Z puszczy Hołubickiej” została wydana 9 lipca 1936 roku na łamach Dziennika Wileńskiego. Autor z żalem pisze o “barbarzyńskiej” wycince prowadzonej przez miejscowych właścicieli ziemskich. Jednak zakątki nietknięte ręką człowieka oczarowały Odyńca, który opisał je z mistrzostwem i pieczołowitością.
– Pospolitą również na terenie Puszczy formację stanowi mszar sosnowy z wegetacją karłowatej, niekiedy uschniętej sosny, u stóp której ściele się na mchu torfowcowym porost z „bohuna”, pijanicy i żórawiny, – pisze Odyniec. – lskrzące się srebrem tu i ówdzie na tle melancholijnej szarzyzny mszaru głębokie jeziorka urozmaicają jednostajny, w głuchej pogrążony ciszy krajobraz puszczański.
Doktor wspomina też mające tu miejsce epizody powstania styczniowego i postać Kuźmy Swatka, syna powstańca, który mimo osiemdziesięciu lat na karku był uważany za najlepszego przewodnika po puszczy.
85 lat później przejechaliśmy tą samą drogą, którą podróżował Wacław Odyniec. Przez ten czas puszcza bardzo się zmieniła. Tam, gdzie był dom Kuźmy Swatka, rośnie dziś bez i stoi tablica informująca, że podczas II wojny światowej był tu sztab sowieckich partyzantów.
Nie ma też niewielkich osad leśnych, o których pisał Odyniec.
– Smutny krajobraz Puszczy Hołubickiej ożywiają sporadycznie wśród głuszy leśnej rzucone osiedla i zaścianki z przylegającymi do nich mało urodzajnymi polami, przecinające lasy puszczańskie, bagniste, zygzakowato płynące, o malowniczych niekiedy brzegach, rzeczułki Czyścianka i Czernica, ukryte w lasach, nie zawsze dostępne, łąki bagniste, no i jakby zadumane, spokojne, “jak balsam na rany duszy ludzkiej działające” jeziora puszczańskie – pisał w 1936.
Niewiele dziś świadczy o tym, że żyli tu ludzie. Podmurówkę kościoła w Hornowie ledwo udało nam się znaleźć – wszystko porosły drzewa i mech. Jednak piękno puszczy nie zmieniło się przez te lata.
Po hołubickiej głuszy wędrował też znany międzywojenny felietonista Michał Kryspin Pawlikowski, autor dodatku łowieckiego do opiniotwórczego wileńskiego Słowa. W jego notatkach można znaleźć ciekawe opisy miejscowych włościan.
Dziennikarz zwracał uwagę, że w przeciwieństwie do innych rolników z innych okolic, którzy rozmawiali z nim głównie o pracach gospodarskich, cenach i podatkach, siewie i żniwach, ludzie puszczy woleli rozmowy o polowaniach i zwierzynie łownej. Miejscowi umieli doskonale przewidywać pogodę i rzadko kiedy się mylili. W przeważającej części nie byli jednak myśliwymi, a kłusownikami.
Pawlikowski pisze też, że mieszkańcy puszczy znają wiele baśni i legend, wierzą w różne siły nieczyste:
– Kłusownik białoruski jest cynikiem i niedowiarkiem. Do kościoła lub cerkwi zagląda rzadko, ale, jak każdy niedowiarek i myśliwy, jest strasznie przesądny: tylko nadzieja dużego napiwku zmusi go do pójścia do lasu po spotkaniu baby!
W 1931 roku w polowaniu na wilki z nagonką wziął udział były prezydent RP Stanisław Wojciechowski.
Łowy zorganizowała firma Francopol. Myśliwi mieszkali w dworze w Hołubiczach, a na wilki wyprawili sią aż do Lipowa, pod samą sowiecką granicę.
W latach międzywojennych często odbywały się tu obozy harcerskie, w których organizacji pomagał Korpus Ochrony Pogranicza. Od połowy lat 20-tych przyjeżdżały tu drużyny z całej polski.
W 1936 roku pracował tu obóz drużyny junackiej, która budowała groblę pod drogę wzdłuż granicy. Pracowali na nim nastolatkowie z rodzin robotniczych Sosnowca.
Świadczy o tym zachowana do naszych czasów tablica z napisem: “Grobla wykonana przez ochotniczą drużynę robotniczą nr 6 w 1936 roku.” Po 85 latach ich dzieło dalej służy ludziom.
Po 17 września 1939 roku puszcza na kilka dni była schronieniem żołnierzy KOP, którzy ukrywając się przed czerwonoarmistami usiłowali dołączyć do swojego pułku, który wycofał się z Głębokiego w kierunku Łotwy. Lasy te były świadkami kilku wrześniowych potyczek, a ciała ich uczestników zostały tu na zawsze.
Podczas okupacji sowieckiej w Puszczy Hołubickiej działali sowieccy partyzanci. Wiosna 1944 roku Niemcy przeprowadzili obławę z użyciem czołgów i lotnictwa, spychając partyzantów w okoliczne bagna. Podczas operacji karnej naziści spalili dziesiątki osad puszczańskich, a ich mieszkańców zamordowali lub wywieźli na roboty do Niemiec. Wiadomo o przykutych do łóżek starcach, których spalono żywcem we własnych domach.
Od czasów międzywojennych Puszcza znacznie się zmieniła. Przyroda przyszła po odebrane jej przez człowieka tereny, dawne pola i przesieki zarosły już sosnowym borem. Trudno już znaleźć ślady po dawnych chutorach i zaściankach, polsko-sowieckiej granicy. Odradza się fauna: wiele tu teraz bobrów, lisów, pojawiają się niedźwiedzie. Na terenie rezerwatu naliczono 24 gatunki zwierząt i 9 gatunków roślin chronionych. Najciekawszym ze 140 gatunków żyjących tu ptaków jest rybołów, którego gniazda można spotkać na bagnach niedaleko jeziora Mieżużoł.
Dla miejscowych Puszcza jest miejscem zbioru grzybów i jagód: czernicy i żurawiny. Oddane do skupu stanowią ważną część dochodów na białoruskiej prowincji. Zmagającej się z bezrobociem i niskimi zarobkami. Puszczańską żurawinę kupują prywatne zakłady cukiernicze Arżanica z Głębokiego – producent żurawinowych draży w cukrze pudrze, jednej z podstawowych słodkich pamiątek z Białorusi.
Z każdym rokiem Puszcza Hołubicka przyciąga coraz więcej amatorów odpoczynku na świeżym powietrzu. W lesie i na jego skraju znajduje się kilkanaście gospodarstw agroturystycznych. Właściciele kilku z nich porzucili wielkie miasta, by żyć blisko natury, zajmować się rolą i turystyką. Na przykład rodzina Tkaczou zamieszkała we wsi Hermanauszczyna nad Szoszą i produkuje tam sery według starych białoruskich receptur.
Puszcza przyciąga też amatorów kajakarstwa. Z jeziora Długiego można przepłynąć Dłużanką do jeziora Szo, a potem rzeką Szoszą do jeziora Plisa, nad którym leży słynne sanatorium o tej samej nazwie. Dalej Mniutą i Dzisną można spłynąć do miasteczka Dzisna. Obecnie to najmniejsze miasto na Białorusi, a kiedyś było to najdalej na wschód wysunięte miasto II RP.
Puszcza Hałubicka może zainteresować turystów nie tylko z Białorusi, ale także z Polski, zwabionych przyrodą i historią tego miejsca. Musimy mieć nadzieję, że po zmianie sytuacji politycznej, ten piękny las znów stanie się celem ich podróży.
Zmicier Łupacz/belsat.eu
Więcej tekstów autora znajdziecie TUTAJ