Hasło “Żywie Biełaruś” zabrzmiało dziś przed ambasadą Rosji w Warszawie. Setki osób protestowały w ten sposób przeciwko rządom Alaksandra Łukaszenki i ingerencji Rosji w sytuację na Białorusi.
Demonstracja odbyła się w rok od wyborów prezydenckich na Białorusi, w których oficjalnie Łukaszence przyznano zdecydowane zwycięstwo. Wyniki wyborów doprowadziły do największych protestów w historii tego kraju. Władze odpowiedziały na nie jednak równie bezprecedensowymi represjami.
Przed rosyjską ambasadą protestujący zebrali się po południu. Wcześniej centralnym ulicami stolicy przeszedł marsz solidarności z Białorusią, zatrzymując się przed m.in. ambasadą USA. Przed rosyjską placówką uczestnicy protestu demonstrowali przeciwko ingerencji Rosji i jej służb w politykę białoruską.
Jeden z uczestników demonstracji w przemówieniu powiedział, że po 30 latach od upadku sowieckiego reżimu Rosja nadal próbuje układać życie Ukraińcom, Białorusinom i Polakom.
– Zatruwając nasze świadomości, podrywając zaufanie między nami obywatelami i niszcząc naszą solidarność. Najlepsze, co możemy zrobić by wesprzeć wolną Białoruś i też wolną Rosję, to być solidarnymi i dbać o wolność też tu, w Polsce – mówił.
Protestujący mieli dziesiątki biało-czerwono-białych flag będących jednym z symboli białoruskiej opozycji. Manifestanci skandowali hasło: “Żywie Biełaruś” i “STOP przemocy”. Domagali się ustąpienia Alaksandra Łukaszenki. Demonstrujący żądali też zwolnienia z więzień białoruskich aktywistów i dziennikarzy.
– Przyszłam dziś tu, żeby okazać niezadowolenie z wyborów. To jest po prostu walka o naszą wolność i solidarność – powiedziała PAP uczestniczka protestu, która przedstawiła się jako Katarzyna.
Pytana, co chciałaby przekazać władzom Białorusi, odparła: “Jedno słowo, wyp….”.
Marsz solidarności z Białorusią zorganizowany został przez Białoruski Młodzieżowy Hub i Centrum Białoruskiej Solidarności.
cez/belsat.eu wg PAP