Łukaszenka zniósł wizy. Sprawdziliśmy, czy Polacy ruszyli na Białoruś


1 lipca obywatele Polski zostali zwolnieni z obowiązku wizowego przy wjeździe na Białoruś, by ułatwić „utrzymywanie dobrosąsiedzkich stosunków”. Wcześniej Łukaszenka w państwowej telewizji zapewniał, że Polacy, Litwini i Łotysze błagają pod białoruską granicą o sól i kaszę. Biełsat sprawdził, jak naprawdę wygląda sytuacja na przejściu w Bobrownikach.

Drogowskaz na Bobrowniki w Mostowlanach. Na drugim planie umocniony posterunek graniczny. 6.07.2022 r.
Zdj. Piotr Jaworski/belsat.eu

Dobre chęci Łukaszenki

Po zorganizowanym przez Mińsk kryzysie migracyjnym, aresztowaniu działaczy mniejszości polskiej, zamknięciu polskich szkół w Grodnie i Wołkowysku oraz wszystkich wrogich wypowiedziach Alaksandra Łukaszenki o Polakach, decyzja władz Białorusi nie może być odebrana inaczej, niż desperacka próba ratowania sytuacji gospodarczej.

Gdy w piątek 1 lipca Państwowy Komitet Pograniczny wprowadził w życie ruch bezwizowy dla Polaków, białoruski przywódca oświadczył, że ma on „służyć utrzymaniu dobrosąsiedzkich stosunków”. Nie da się jednak mówić o takich, skoro już w poniedziałek 4 lipca jego reżim równa z ziemią groby żołnierzy Armii Krajowej w Mikuliszkach pod Oszmianą.

Foto
Reżim Łukaszenki zrównał z ziemią groby AK-owców w Mikuliszkach na Grodzieńszczyźnie ZDJĘCIA
2022.07.05 08:52

Wypowiedź dyktatora możemy więc po raz kolejny włożyć między propagandowe bajki. W zbiorze tym znajdziemy wiele ciekawych rzeczy. Między innymi opowieści o Polakach, Litwinach i Łotyszach, którzy przez wprowadzenie sankcji gospodarczych na Białoruś tak zbiednieli, że stoją pod białoruską granicą, błagając o sól i kaszę gryczaną. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca – Łukaszenka w ten sposób tłumaczył puste półki w białoruskich sklepach.

Wideo
Łukaszenka: Polacy, Litwini i Łotysze stoją u granic Białorusi i proszą o trochę kaszy gryczanej i soli
2022.04.24 18:24

„Gdy nie wiadomo, o co chodzi…”

Nagłe otwarcie granic jest niczym innym, jak próbą ratowania białoruskiej gospodarki – reżim liczy widocznie na niewielki, ale jednak zastrzyk zachodniej gotówki. Przyjezdni z Polski (ale także Litwy i Łotwy) mieliby kupować w białoruskich sklepach towary, których Białoruś nie może już eksportować – wspierając Rosję w jej inwazji na Ukrainę Mińsk stracił wielu zachodnich partnerów handlowych.

Trudno sobie przy tym wyobrazić, by Polacy masowo rzucili się po białoruskie meble, tekstylia czy AGD. Wątpliwe jest też, by do państwa, z którego terytorium ostrzeliwany jest Kijów, ustawiły się kolejki turystów.

Jest jednak towar, dla którego zwłaszcza mieszkańcy pogranicza, będą gotowi odstać swoje w kolejce – paliwo. Litr benzyny 95 kosztuje na Białorusi 2,46 rubla – 4,50 złotego, olej napędowy jest w tej samej cenie. Dla porównania, według portalu autocentrum.pl, za litr dziewięćdziesiątki piątki na Podlasiu zapłacimy 7,73 złotego, a za litr diesla 7,71 złotego. Tankując do pełna 40-litrowy bak osobówki na Białorusi zaoszczędzić więc można prawie 130 złotych.

To, że pojawiło się zainteresowanie „turystyką paliwową” widać już w podlaskich grupach w sieciach społecznościowych.

O zainteresowanie takimi wyjazdami zapytałem leśniczkę z Białowieży, skąd do najbliższego czynnego przejścia samochodowego w Bobrownikach jest 90 kilometrów.

– Ja sama nie planowałam, ale znajomi chcą jechać na zakupy. Przede wszystkim ludzie będą teraz jeździć po paliwo – mówi moja rozmówczyni.

Miejscowi nie widzą w tym nic niezwykłego – dla nich takie transgraniczne zakupy i interesy są czymś naturalnym. By sprawdzić, jak sytuacja wygląda w rzeczywistości, wybrałem się na granicę.

Bobrowniki: 15 kilometrów TIR-ów

Zapora na polsko-białoruskiej granicy na wysokości Jałówki. 6.07.2022 r.
Zdj. Piotr Jaworski/belsat.eu

Po listopadowym szturmie migrantów i białoruskich służb na przejście graniczne Kuźnica Białostocka – Bruzgi, głównym punktem odpraw w regionie stały się Bobrowniki. Z Białowieży, w której zacząłem trasę, można tam dotrzeć dobrymi asfaltówkami przez Hajnówkę i Narew, albo też bocznymi, gruntowymi drogami przy samej granicy. Wybrałem tę drugą opcję, bo pozwala ona dojechać pod przejście graniczne bez konieczności wymijania wielokilometrowej kolejki ciężarówek.

Drogę z Jałówki przez Dublany, Mostowlany i Gonczary miejscowi opisali jako „dobrą”. Okazało się jednak, że po prawie roku ciągłej obecności wojska szeroka szutrówka była całkowicie rozjeżdżona ciężkim sprzętem.

Pomnik poświęcony polsko-białorusko-litewskiemu bohaterowi – Konstantemu Kalinowskiemu w jego rodzinnych Mostowlanach. 6.07.2022 r.
Zdj. Piotr Jaworski/belsat.eu

W Mostowlanach prawie zakopałem samochód pod pomnikiem Konstantego Wincentego Kalinowskiego, dowódcy Powstania Styczniowego na Grodzieńszczyźnie, ojca białoruskiego odrodzenia narodowego.

Z drogi jak na dłoni widać granicę – najpierw pięciometrową zaporę, potem już tylko posterunki wojskowe nad rzeką Świsłocz. Obcy mogą używać tej drogi dopiero od 1 lipca, gdy zniesiono czasowy zakaz przebywania w przygranicznych miejscowościach. Jestem na niej jedynym cywilnym samochodem, który wzbudza zainteresowanie żołnierzy na dziesiątkach mijanych posterunków. Nikt z nich nie zatrzymuje mnie jednak do kontroli.

Spotkanie z patrolem straży granicznej. W oddali sznur ciężarówek ciągnący się w kierunku przejścia granicznego w Bobrownikach. 6.07.2022 r.
Zdj. Piotr Jaworski/belsat.eu

Robi to dopiero patrol straży granicznej – 1,5 kilometra od przejścia w Bobrownikach. Funkcjonariusze pytają skąd i dokąd jadę.

– Nie było lepszej drogi? – pyta z silnym wschodnim akcentem jeden z nich, słysząc, że moim celem są Bobrowniki, a potem Białystok.

Widać, że mundurowym nie podoba się obecność cywila na przygranicznej drodze. Kryzys migracyjny się tu jeszcze nie zakończył i – teoretycznie – każdy obcy może być “kurierem migrantów”. Moja obecność tu jest jednak legalna i po dłuższej kontroli dokumentów, mogę jechać dalej. Na odjezdne pytam, jak to jest z tym obowiązującym od 1 lipca zakazem zbliżania się do granicy na 200 metrów.

– Tutaj ten przepis nie obowiązuje – nie mamy płotu tylko rzekę i bagna. Zakazane jest tylko podchodzenie do granicy na 15 metrów – tłumaczy dowódca patrolu i życzy miłego dnia.

Przejście graniczne w Bobrownikach. Nieliczne osobówki należą prawie wyłącznie do Białorusinów. 6.07.2022 r.
Zdj. Piotr Jaworski/belsat.eu

Na przejściu w Bobrownikach praktycznie nie ma aut osobowych, a te, które czekają, są prawie wyłącznie na białoruskich rejestracjach. Polaków proszących o sól i kaszę nie widać.

Zatrzymuję się koło BMW na rosyjskich numerach. Podróżujący nim mężczyźni wysiedli odpocząć po wielogodzinnym czekaniu na przekroczenie granicy. Mówią, że dla chcących pojechać na Białoruś problemem będzie powrót – polscy pogranicznicy odprawiają samochody bardzo powoli i po białoruskiej stronie ciągnie się kolejka nie tylko TIR-ów, ale też osobówek.

Do rozmowy dołącza jeden z kierowców ciężarówek, podlaski Białorusin.

– Ta kasza i sól to śmiech na sali. Nikt po nie nie stał i jeździć nie będzie, bo mamy u siebie w sklepach. Ale ludzie będą jeździć na Białoruś – po papierosy, paliwo, to, czego u nas w sklepach nie ma, albo co jest droższe. Tak, jak Białorusini do nas po chemię budowlaną jeżdżą. Ale prawdziwy ruch będzie dopiero w weekend – mówi pan Mikołaj.

Według mężczyzny kolejek chętnych na wyjazd nie ma też dlatego, że wielu potencjalnych chętnych nie wie jeszcze o trybie bezwizowym. Informacja o nim rozchodzi się powoli, nie wszyscy wiedzą jeszcze, jak z niego korzystać, część się obawia – dodaje.

15-kilometrową kolejkę do granicy wymijają nieliczne osobówki. Większość ma białoruskie rejestracje – pozostałe należą do tutejszych. Bobrowniki, 6.07.2022 r.
Zdj. Piotr Jaworski/belsat.eu

Jadąc już tranzytową DK65, mijam sznur TIR-ów czekających na odprawę graniczną – ciągnie się 15 kilometrów, aż do mostu na Supraślu pod Gródkiem. Co jakiś czas mijam przedzierającą się na wschód osobówkę – jeśli nie białoruską, to miejscową. Jadących na Białoruś samochodów z głębi Polski rzeczywiście nie widać.

W serwisie informacyjnym niezależnego, nadawanego z Polski białoruskiego Radia Racja spiker podaje statystyki, którymi pochwalił się Państwowy Komitet Pograniczny – od 1 do 6 lipca na Białoruś w trybie bezwizowym wjechało tylko 150 Polaków.

Skrupulatność białoruskich służb najlepiej pokazała, że tak nagłaśniane otwarcie granic dla Polaków jako gest dobrej woli obecnie nic nie znaczy, a sytuacji finansowej państwa też to nie uratuje. Granic nie zaczął szturmować tłum Polaków żądnych białoruskiej kaszy i soli. W rzeczywistości z „dobrosąsiedztwa” Łukaszenki skorzystają tylko mieszkańcy pogranicza.

Wiadomości
Białoruś od dzisiaj znosi wizy dla Polaków. MSZ ostrzega przed wyjazdami
2022.07.01 08:43

Piotr Jaworski, belsat.eu

Aktualności