W 1921 roku zakończyła się wojna polsko-bolszewicka, a odrodzone państwo polskie ustaliło swoje wschodnie granice. Koegzystencja czasów pokoju i wymiana handlowa wymagały transportu kolejowego. Z tego powodu jesienią 1921 roku na północnym-wschodzie II RP uruchomiono graniczną stację kolejową Zahacie. Jej historię opowiada pochodzący z tego regionu dziennikarz Zmicier Łupacz.
Ustanowiona w 1921 roku granica przecięła linie kolejową Mołodeczno-Połock, która była częścią zbudowanej w latach 1902-1907 Kolei Siedlce-Bołogaje. Ostatnią stacją po polskiej stronie było Zahacie – za jej semaforami zaczynał się już ZSRR. Była to też najdalej na wschód wysunięta stacja kolejowa II RP.
W czasach Imperium Rosyjskiego trasa ta została zbudowana z “szerokim” torowiskiem o rozstawie 1524 mm. Do 1921 roku państwo polskie przebudowano ją pod używany na Zachodzie “normalnotorowy” rozstaw 1435 mm. Sto lat temu, 21 września 1921 roku, został ponownie otwarty regularny ruch pociągów na odcinku Wilno – Królewszczyzna – Zahacie.
Po otwarciu tej trasy, w latach 1921-1922 przez Zahacie przelał się potok uciekinierów z bolszewickiej Rosji. Wśród nich dominowali powracający w rodzinne strony “bieżeńcy” (ros. uchodźcy) – ludzie wcześniej przymusowo wysiedleni przez carskie władze w głąb Rosji w związku z niemiecką ofensywą w 1915 roku.
Potem, aż do połowy lat 20. na tej trasie nie było regularnego ruchu pomiędzy ZSRR i II RP. Pociągi wróciły tu dopiero w 1926 roku, wożąc towary głównie w kierunku Leningradu. Był to przede wszystkim śląski węgiel, który Sowieci kupowali w Polsce. Polskie pociągi dochodziły “normalnymi” torami do stacji Farynów po sowieckiej stronie granicy i dopiero tam odbywał się przeładunek.
Jak donosił Kurjer Wileński, w ciągu jednego tylko tygodnia stycznia 1927 roku przez Zahacie przejechało 99 wagonów węgla i 10 wagonów żelaza. Kilka lat później, po tak zwanej industrializacji ZSRR i odkryciu nowych pokładów węgla w Zagłębiu Kuźnieckim (Kuzbasie) import z Polski został wstrzymany.
Innym towarem eksportowanym przez Zahacie do ZSRR były artykuły metalowe. W 1928 roku tylko jednego dnia granicę pokonały 32 wagony żelaza. Korespondent Kurjera Wileńskiego stwierdził, że żelazo to Sowieci wykorzystają do budowy umocnień granicznych.
Na wschód od Zahacia po stronie sowieckiej budowany był wtedy Połocki Rejon Umocniony. Tworzyły go setki betonowych stanowisk ogniowych. Nie zostały one wykorzystane w wojnie ZSRR z II RP, na którą były szykowane. Jednak przydały się w 1941 roku, gdy oddziały Armii Czerwonej pod dowództwem Aleksieja Zygina przez dwa tygodnie powstrzymywały tu niemieckie natarcie. Niektóre stanowiska ogniowe przetrwały do naszych czasów.
W drugiej połowie lat 30. ZSRR ograniczył do minimum import żelaza z Polski. Pociągi towarowe przez Zahacie znów szły nieregularnie. Przypadki, gdy granicę pokonywało kilkadziesiąt wagonów były sporadyczne.
Warto przy tym zwrócić uwagę na specyfikę “wymiany towarowej” pomiędzy Polską i ZSRR. Ówczesne gazety zauważały, że do Kraju Rad wagony jechały pełne, a wracały puste. Np. przez pierwsze 10 dni 1930 roku przez Zahacie na wschód pojechały 74 wagony z maszynami rolniczymi, blachą, drutem i żelazem. Z kolei na zachód w tym samym czasie wróciło 97 pustych wagonów.
W ciągu następnych dziesięciu dni przez stacje graniczne Zahacie i Olechnowicze pojechało do ZSRR 55 wagonów, a wróciły 34 puste i tylko jeden załadowany masłem.
Ruch pociągów pasażerskich pomiędzy międzywojenną Polską i ZSRR też był niewielki. Zgodnie z rozkładem przez stację Zahacie powinny przejeżdżać dwa pociągi transgraniczne tygodniowo, ale chodziły nieregularnie i często kursy były odwoływane z braku chętnych.
W latach 30. ruch pasażerski przez Zahacie prawie zupełnie wygasł. Pewnego miesiąca z kolejowego przejścia granicznego skorzystało jedynie siedem osób. Co ciekawe, polskie pociągi pasażerskie dochodziły do Farynowa, a sowieckie do Zahacia – pomiędzy tymi stacjami położone były zarówno tory “szerokie”, jak i “europejskie”.
W regionie nie istniał przy tym drogowy ruch graniczny. O ile na początku lat 20 działały jeszcze niektóre przejścia graniczne, to już w latach 30. granica była zamknięta na głucho. Dodatkowo na tym odcinku praktycznie nie było przemytu, bo po polskiej i sowieckiej stronie nie było tu wielkich miast.
Z kolei do Wilna i Warszawy pociągi odchodziły regularnie. W latach 20. pomiędzy Królewszczyzną i Zahaciem kursowały dwie pary pociągów pasażerskich na dobę. Potem, gdy w 1929 roku rozpoczął się światowy kryzys ekonomiczny, uderzył on także w przewozy kolejowe w regionie.
Przed długi czas linię obsługiwała tylko para pociągów na dobę. Przy czym pociąg ten był pasażersko-towarowy, czyli były w nim wagony pasażerskie, do których w razie potrzeby dołączano wagony towarowe do Podświla, Ziabek czy Zahacia.
W 1939 roku dwa razy w tygodniu pociąg miał doczepiony wagon-chłodnię, w którym do portu w Gdyni transportowano masło z miejscowych mleczarni.
Dopiero przed samą wojną, w 1938 roku, na trasie pojawiła się druga para pociągów. Była to tak zwana Torpeda, szynobus z silnikiem Diesla z Wilna do Zahacia.
Poza graniczną stacją kolejową, w Zahaciu znajdowała się także strażnica Batalionu KOP “Podświle”, którego działalność opisaliśmy w tekście poniżej.
27 maja 1935 roku odbyło się tam spotkanie ze stroną sowiecką w celu rozwiązania problemów ważnych dla mieszkańców pogranicza. Jak pisał Kurjer Wileński, tematem rozmów była melioracja i rybactwo na granicznych wodach.
W tym samym roku kopiści przyłączyli się do ogólnokrajowej akcji usypywania kopców na cześć zmarłego marszałka Józefa Piłsudskiego. Na szczycie wzniesienia miał spocząć głaz z inskrypcją. Niestety nie wiadomo, jaki był dalszy los tego obiektu: czy został ukończony i czy coś przetrwało do naszych czasów. Zahacie i okolice nie doczekało się bowiem gruntownych badań krajoznawczych.
17 września na II RP napadł Związek Radziecki. Jednostki Armii Czerwonej, z którymi walczyli kopiści, dziesiątki razy przewyższały ich liczebnością i ilością sprzętu. Mimo to 7. Batalion KOP “Podświle” pod dowództwem kapitana Franciszka Osmakiewicza rozpoczął bój z Sowietami. Strażnica “Zahacie” została zajęcia przez zaskoczenie już w pierwszych momentach sowieckiej napaści. Dwóch obrońców poległo, a pozostali żołnierze wraz z dowódcą zostali wzięci do niewoli.
Granica w Zahaciu przetrwała jednak II RP. Choć sowiecka, a dziś także łukaszenkowska propaganda nazywają 17 września 1939 roku Dniem Zjednoczenia Białorusi, wcale tak nie było. Dawnej granicy polsko-radzieckiej, od 1939 roku granicy pomiędzy Zachodnią i Wschodnią Białorusią strzegło NKWD. Miało to umożliwić służbom bezpieczeństwa rozprawienie się z “elementami antyradzieckimi” na podbitych terenach.
10 lutego 1940 roku rozpoczęły się masowe, zaplanowane deportacje z terenów II RP. Dla tysięcy zesłańców Zahacie stało się stacją graniczną. Na początku XXI wieku rozmawiałem z miejscowym maszynistą, który pamiętał te wydarzenia. Mężczyzna wspominał, jak doprowadzał dawne polskie pociągi do Zahacia i Farynowa. Tam ofiary stalinowskich represji były przepędzane do sowieckich wagonów, które zabierały ich do miejsc zsyłki – na Uralu, Syberii i w Kazachstanie.
Zmicier Łupacz dla belsat.eu